Zenon Rogala
To jego wołanie mnie podkusiło, żeby podnieść wieko skórzanej walizy wujka Franka, spakowanego przed podróżą za wielką wodę. Leżał na samym wierzchu. Błyszczał. Kusił. Sam pchał się w moje ręce. Scyzoryk. Już nie wiem czy usłyszałem,
– Weź mnie!, czy,
– Weź go!
Oparzył moją niewinną dotąd rękę i już był w mojej kieszeni. Piękny, wielofunkcyjny okaz kunsztu mechaniki precyzyjnej. Posiadał osiemnaście kombinacji. Składał się z dwóch części łączonych w całość dzięki sprytnemu tajemniczemu rozwiązaniu. I te dwie błyszczące brązem okładziny, po prostu
urzekające cudo.
Teraz parzył mnie w kieszeni. Co z tego, że go miałem, teraz muszę jakoś wytłumaczyć skąd go mam. Inaczej ciągle nie jest mój.
Póki co, chodziłem na strych dokonywać samotnych oględzin, pieścić jego wyrafinowane kształty, ale ciągle czułem niedosyt, bo co to za piękno jeśli nie jest potwierdzone przez ogół. Właściciel tego cuda już dawno pruł fale oceanu, a ja ciągle nie zaznawałem radości posiadania. Gdyby nie te wyprawy
strychowe, przepiękna zdobycz przestałaby mnie cieszyć. Lubiłem te czułości wymieniane między nami, ale ciągle nie czułem się nowym właścicielem.
Jak co niedzielę, mój brat Jurek wrócił ze spaceru z Krysią i jak co niedzielę usiedzieli obok siebie na tej przykrytej narzutą kanapie. Jak co niedzielę na stole stał półmisek z pokrojonym ciastem, który jak co niedzielę upiekła mama ”żeby było przy czym siedzieć”. Dowcipy artystów radiowego
„Podwieczorku przy mikrofonie” jakoś dzisiaj nie bawiły nikogo. Jurek zameldował głośno, że uskładał już na wuefemkę i niebawem zadadzą szpanu jak z Krysią przejadą po wsi zamiast siedzieć w domu w niedzielne popołudnie..
– Lepiej pomyślcie o jakimś ślubie, bo już pora na wnuczka – podniosła jak co niedzielę stały temat przyszła babcia.
– Na wszystko przyjdzie czas. – Jurek wyraźnie unikał tej rozmowy. Już nie wiem czy Rolska, czy Rylska była wzywana do tablicy na kolejny skecz radiowy, kiedy Krysia zauważyła –
– A gdzie podział się mój Jureczek?
– Wychodził na górę, – ktoś zauważył.
Krysia szepnęła na ucho przyszłej teściowej jakąś tajemnicę, ale ta jak każda kobieta natychmiast chciała się nią podzielić.
– Pędź do niego z taką nowiną, na pewno się ucieszy – przyszła babcia była dumna.
– Chwalić Boga – nareszcie, – babcia była bardzo ożywiona..
Krzyk, wrzask, skowyt, pisk, – to suma tych dźwięków, które dochodziły ze strychu. Rzucili się wszyscy, ja byłem pierwszy. Krysia trzymała Jurka za nogi, ale na wysokości kolan. Obok leżał ten sam stołek, na którym siadałem do oględzin scyzoryka.
– Nóż…nóż, – krzyknął ojciec.
Padł rekord świata w wyjmowaniu ostrza szwajcarskiego scyzoryka. Padł następny rekord w odcinaniu wisielca.
Scyzoryk był mój.
Wszystkie opowiadania Zenona Rogali
TUTAJ
Kategorie: Uncategorized