Napisala i nadeslala Elzbieta Ingvarsson
Zdjecia zrobila Katarina.Christenson
JAPONIA to znaczy Nippon 25 – 03.11.2014
Kraj kwitnącej wiśni, origami i zielonej herbaty
Dc dnia 7-ego, sobota 25 październik
Szybkim wodolotem opuszczamy Koreę Południową. Przez szyby podziwiamy jeszcze widok na wielki port Busanu i otaczające go wzgórza. Zapadając co chwila w drzemkę /wszak wstaliśmy bardzo wcześnie/ oglądam na ekranie romantyczny, japoński film o miłości dziewczyny chorej na śmiertelną chorobę. Może to po wybuchu bomby na Hiroshimę? Podpisy są niestety po japońsku, a nie po angielsku i fabuły się domyślam. Dostrzegam różnice brzmienia języka japońskiego od koreańskiego. Litery na napisach wokół nas są też bardziej skomplikowane. Po około 3 godzinach rejsu przez Cieśninę Cuszimską Wschodniego Morza, dopływamy do portu promowego Hakata w Fukuoka na pd. wyspie Kyushu. Jest to największe miasto tej wyspy, wielkości Sztokholmu i ważny ośrodek handlu i biznesu oraz nauki i kultury. Nasze walizki liczy, opatruje ogromnymi wywieszkami i wysyła odrębnym transportem do Kyoto, nasza nowa guide Kristina Watanabe. Jest szwedką zamężną za Japończykiem. Mieszka w Fukuoka od 1989 r. Jej pomocnikiem, drugim guidem, okazuje się sinolog, znający także japoński, Mats Norvenius z Göteborga. To jego pierwsza praca w tym biurze podróży. Oboje prowadzą nas na pokazowy lunch. Takiego pysznego hamburgera po japońsku jeszcze nikt nie jadł. Przyrządzany jest i smażony przez kucharzy uwijających się tuż przed nami. My siedzimy wokoło. Do tego są różne pikle i przysmażony ryż i grzyby oraz rosół w miseczkach. Oczywiście miało się jeść pałeczkami, ale ja poprosiłam o widelec. Na koniec kawa lub zielona herbata. W atrium restauracji, wśród zieleni, gdzie wolno było palić, Kristina opowiadała nam o przeżytym trzęsieniu ziemi w 2011 r jakie nawiedziło Tokyo i wschodnie wybrzeże Japonii. Brała udział w ewakuowaniu około 60 osób. Uczyła nas jak mamy się zachować w razie takiej katastrofy. Należy ochraniać przede wszystkim głowę, np poduszką, albo wejść po stół, otworzyć drzwi, które mogą ulegać wypaczeniu, zabrać najpotrzebniejsze rzeczy jak paszport, latarkę, lekarstwa, wodę, mocne buty z grubą podeszwą ze względu na rozbite szkło, radio na baterie… Na dworcu złożyliśmy nasze rzeczy w kawiarni przy Kristinie i sami wyjechaliśmy na 11-e piętro domu towarowego. Były tam ogródki, mała świątynia buddyjska, atrakcyjna dla dzieci elektryczna kolejka, kioski. W jednym z nich dbywała się właśnie degustacja win. Niektórzy z nas tam zostali dłużej. Był też niezły widok na wzgórza okalające miasto. Po zebraniu się o godz 16-ej, każdy otrzymał bilet na express Shinkansen JR. No i zaczęła się nasza przygoda z japońskimi kolejami. Trzeba stwierdzić, że najwięcej czasu w tym kraju spędziliśmy na dworcach kolejowych i w pociągach. Na peronie trzeba się było ustawić jeden za drugim, na odpowiednim odcinku platformy, na namalowanej linii, która prowadziła do wejścia do wagonu. Było ich 16. Nuumer wagonu i numer fotela widniał na bilecie. Było to ważne, bo w czasie 2 minut wszyscy powinni zdążyć wejść. Obserwujemy jak sprawnie to się odbywa, gdy wsiadają ludzie do pociągu przed naszym. My jednak „nie wsiadamy do Fukijamy”, ale do Hiroszimy. Tym samym opuścimy wyspę Kyushu, a wjedziemy na największą Honsju. Standart pociągu jest wysoki, ma klimatyzację. Wysokość platformy peronu jest na tym samym poziomie co podłoga wagonu. Pociąg osiąga prędkość do 300 km/godz. Chwalą się, że wykoleił się jedynie w czasie trzęsienia ziemi w 2004, ale nikt nie zginął, więc należy do bezpiecznych. Pierwszy odcinek był gotowy na letnią Olimpiadę w Tokyo w 1964 r. JR razem z siecią odgałęzień łączy większość japońskich miast. Można doń zabierać tylko mały bagaż do 10 kg.
W Hiroshimie w Hotelu New Hiroden /na 2 noce/ oczy nam się już zamykały, gdy okazało się jeszcze, że ładowarki do wszelkich aparatów wymagają specjalnych adapterów do prądu o napięciu 110 V. Na szczęście można było takie wypożyczyć w recepcji hotelowej i nasze kamery i telefony mogły się ładować. Ogrzewany sedes wymagał również zaprogramowania. Nie miałam już siły ustawiać także budzenia i mój stary, prosty budzik, który w ostatniej chwili zabrałam, okazał się najlepszy. Na ryżowej poduszce, która z drugiej strony miała puch – do wyboru, dla jego zwolenników, spało się wspaniale.
Dzień 8, niedziela, 26 pażdziernik
Przy słonecznej pogodzie, po wielkim bufecie śniadaniowym, już o 8:15 zbieramy sie w halu, aby wyjść na pobliski dworzec. Lokalnym pociągiem, ca w pół godziny dojeżdżamy do stacji promowej Miyajima Gucci, na przedmieściach Hiroshimy. Stąd odpływa się do jednej z największych atrakcji turystycznych Japonii – na świętą wyspę Miyajima. Ze statku najlepiej widać zanużoną w wodzie, w czasie porannego przypływu, pomarańczową, z kamforowego drzewa, 16 metrowej wysokości, bramę Miyajima Torii.
Jest to świętość wyznawców Shinto z V w. a obecna jej forma pochodzi z 1875 r. Kiedyś tylko wybrani mogli przez bramę wpłynąć na wyspę. Doznawali wówczas oczyszczenia. Na czarnej tablicy jest napis Itsukushima, a po obu stronach księżyc i słońce – Yin i Yang. Najważniejszym dniem w roku jest 1 październik, gdy wg tradycji zbierają się w tym świętym miejscu niezliczone bóstwa Shinto. Drzewa klonowe nabierają wówczs pięknej czerwonej barwy. Liść klonu jest symbolem wyspy, na której nie wolno umierać ani się rodzić. Shintoiści wierzą, że wszystko co żyje ma duszę i należy żyć w harmonii z naturą. Shintoizm pochodzi z Chin i stał sie główną religią w Japonii od upadku shogunatu na początku XIX w do 1945 r. gdy to Cesarz Hirohito po kapitulacji zrzekł się boskiej władzy. Pochodzi od dwóch chińskich słów ”Shen” co znaczy bogowie i ”Tao” znaczy droga, a więc szlak bogów. Blisko połowa ludności 126 milionowego kraju wyznaje teraz Shinto i Buddyzm. Politeistyczna natura Shinto, sprawiła że Japończykom łatwo jest tolerować inne religie. Zwykle ceremonie związane z narodzinami i małżeńskie są Shinto, a pogrzeby buddyjskie. Składają swój szacunek w świątyni Shinto na początku roku, odwiedzają buddyjską w czasie Festiwalu Dusz latem, a na koniec roku obchodzą chrześcijańskie Boże Narodzenie.
Nie dane jest nam wspinać się po kamiennych schodach na 530 m górę Misen, gdzie żyją święte małpy i roztacza się piękny widok na wewnętrzne Morze Seto-naikai. Oddziela ono wyspy Honshu, Shikoku i Kyushu. Nas za to zaczepiają wolnochodzące jelonki, wyciągające natrętnie turystom z toreb co się da, szukając jedzenia. Mijamy kamienne pół lwy, pół psy, znak Shinto. Stoją parami. Jeden ma zamkniętą paszczę, bo nabrał powietrza, a drugi otwartą po jego wypuszczeniu. Symbolizuje to początek i koniec. Symbol ten jest wspólny dla Buddyzmu i Hinduizmu. Nadbrzeżną promenadą idziemy w kierunku świątyni razem z tłumem pielgrzymów i turystów robiących zakupy w licznych kioskach z pamiątkami i rozmaitymi przekąskami. Mam wielką ochotę na ostrygi i pieczonego węgorza, ale nie ma na to czasu i jest zamówiony wspólny obiad. Świątynia z jej wieloma pawilonami i pomostami „pływa” po wodzie, bo mamy czas przypływu. Woda może się tu podnosić o 3 m. Obserwuję po drodze różne rytuały Shinto. Np. można zawiązać papierową kokardkę ze swoją intencją na balustradzie, nabierać czerpakiem wodę z kadzi i przelewać ją z ręki do ręki, aby być oczyszczonym. Jest pawilon z konkursem poezji, gdzie na sznurkach wiszą karteczki z wierszami. Można złożyc bóstwom ofiarę w postaci beczki wina sake lub soji. Mijam dziewczynki w tradycyjnych strojach japońskich, a nawet piękną parę młodą jadącą do ślubu rikszą. Po eleganckim lunchu fotografując zaczepiające nas sarenki, wracamy promem.
Kolejka dowozi nas do Hiroshima Peace Memorial Museum upamiętniającego zrzucenie przez Amerykanów 6 sierpnia 1945 r bomby atomowej na Hiroshime, a 9 sierpnia na Nagasaki. http://sv.wikipedia.org/wiki/Atombomberna_%C3%B6ver_Hiroshima_och_Nagasaki
Kristina oprowadza nas po całym terenie parku z jego licznymi pomnikami, który powstał na zgliszczach centrum miasta. M.in jest pomnik dziewczynki, która przeżyła wybuch bomby, ale zmarła po 10-u latach na białaczkę. Obok, w specjalnym pawilonie, dzieci zawieszają girlandy z papierowych origami w kształcie żurawi. Gdy tylko docieramy do muzeum, spada deszcz. Park i wstrząsająca swym realizmem, wystawa, daje obraz tragedii ludności Hiroshimy. Na moście młodzi ludzie obejmują przechodniów uściskiem pokoju „peace hug”. Mówię im o całkowicie zburzonej przez wojnę Warszawie. Nic nie wiedzieli, ale ściskamy się. Na własną rękę, pod parasolami, idziemy do kawiarni na ciastka i kawę. Jem lody, a potem w kilka osób wracamy z Matsem do hotelu tramwajem. Płaci się przy kierowcy wrzucając odliczone monety. Jest obok automat do rozmieniania pieniędzy. Bilet kosztował 160 yenów.
Jutro cd
Album Kasi Christenson
Poprzednie czesci znajdziesz jak
Kategorie: Uncategorized