Jako pierwsza polska Żydówka skończyłaś szkołę rabinacką Maharat w Nowym Jorku. Skąd ten pomysł?
– Mam poczucie, że w judaizmie tak naprawdę jest jedno przykazanie: wiedza. Nie mogę cofnąć czasu, nie mogę powstrzymać Holokaustu, ani porozmawiać z dziadkami, ale mogę się uczyć. Dzięki temu, że czytałam pisma rabinów i mieszkam w chasydzkiej dzielnicy w Nowym Jorku, dowiedziałam się bardzo dużo nie tylko o tradycji żydowskiej, ale też o tym, jak żyło pokolenie moich dziadków. Ta wiedza otworzyła mi drzwi do rozumienia nie tylko ich i mojego ojca, ale też mnie samej.
Trudno było zostać praktykującą Żydówką w Polsce w czasach komunizmu?
– Dostęp do tradycji żydowskiej w powojennej Polsce był bardzo ograniczony. Komuniści tolerowali środowiska świeckie, po wojnie powstało Towarzystwo Społeczno-Kulturalne Żydów Polskich i ludność żydowska była traktowana dobrze jako mniejszość etniczna i narodowa. Do 1968 roku nawet w mniejszych miastach były kluby dyskusyjne, powstawały teatry w jidysz i istniały szkoły żydowskie. O ile życie kulturalne było obecne, to religijne praktycznie nie istniało.
Niektórzy Żydzi asymilowali się, a inni chcieli być praktykujący, ale było to bardzo trudne. W czasach stalinowskich ubój religijny czy obrzezanie mogły być przyczynami prześladowania ze strony władz. Później było nieco lepiej, jednak atmosfera w Polsce nie sprzyjała rozwojowi społeczności żydowskiej.
Odczułaś to na własnej skórze?
Wiecej jak KLIKNIESZ TUTAJ
Miriam wklad do bloga to ciekawe wpisy
Kategorie: Ciekawe artykuly