Uncategorized

Porwanie


Zenon Rogala

     Wózki na zakupy pobiera się przed sklepem. Stoją w długich, lub krótkich, spiętych klamerkami kolumnach i czekają na swoją kolej, żeby wjechać do sklepu popychane przez chwilowych kierowców. Wystarczy, że w maleńką szczelinkę wsuniesz okrągłą monetę, zwalniasz wtedy z łańcucha tę bagażówkę drucianą, tę żarłoczną bestię – i już możesz wjechać do tej świątyni przepychu, bogactwa i próżności. Z rana kolumny pojazdów przed sklepem są długie, bo zakupów dokonują nieliczni snujący się między regałami emeryci i renciści.

Popołudniu, codziennie i przez cały weekend, druciane pojazdy stoją w  kolumnach krótkich, bo reszta, czyli większość, hula po sklepie napędzana żarłocznością, łapczywością i nie umiarkowaniem w jedzeniu i piciu swoich chwilowych właścicieli – kierowców. Wtedy opchane towarami pojazdy, defilują między regałami i mijając się zaglądają do swoich przejrzystych wnętrz, żeby wytypować wózek najdroższy. Trwa bowiem, nigdzie nie rozpisany konkurs na najmniej potrzebny zakup, trwa festiwal przedświątecznych zakupów i puszczona w ruch machina próżności. 

     Dzisiaj, nie było pana Zenka, który zawsze pilnuje mego wyjścia i za mnie odwozi na miejsce opróżniony wózek. Wtedy to on inkasuje okrągłą monetę w zamian za powrót pojazdu do kolumny. Dzisiaj ja otrzymam zwrot kosztów. 

     Ale na dnie drucianego wózka dziwna kartka. W niczym nie przypomina ulotek reklamujących najważniejsze do zakupu towary. Ot, zwykła, trochę zmięta kartka jakby pospiesznie wyrwana z notesu. Odwracam… 

Czytam :    RATUJ !   tel.  502 352 279.

Tyle. Tylko tyle. Aż tyle.

Pierwsze ciarki… tuż po nich zimny, a po nim gorący pot. Huk w głowie, bo oto najdziwniejszym trafem, ktoś w ten najprostszy sposób alarmuje o pomoc, a ja przypadkowo jestem adresatem tego wołania. Rozejrzałem się dyskretnie. Nikt na mnie nie patrzy podejrzanie. Nikogo nie widzę, kto powinien być podejrzany o jakieś porwanie, czy inny czyn przestępczy. Sklepowy parking wygląda jak zawsze.

     Żaden scenariusz najlepszego filmu gangsterskiego, żaden horror nie wywołał na mnie takiej reakcji. Tam przynajmniej wiem, że mam do czynienia z fikcją, że ta porwana osoba to nieźle opłacona aktorka, która za chwilę wystąpi w innym filmie jako zakochana bizneswoman. 

     Konie w głowie pogalopowały w kierunku pana Zenka, idącego żwawo w moją stronę. Wypłaciłem mu tradycyjne, choć nienależne dzisiaj jego wynagrodzenie. 

     – Nie widział pan, panie Zenku, czegoś podejrzanego na parkingu, jakiejś osoby poszkodowanej, potrzebującej opieki – zacząłem dość konspiracyjnie…

     – Szanowny pan zapomniał już –  uchwycił się klapy mojej kurtki, a cały czas trzymał w dłoni monetę, –  że od kiedy się znamy, to jedyną poszkodowaną i potrzebującą opieki osobą na tym parkingu, jestem ja, Zenon Rożek – skończył.

     Trzymałem kartkę z telefonem : RATUJ !  Znów poczułem w głowie tętent … trudno… los tak widocznie chciał… muszę ją ratować… lub jego… ktoś potrzebuje pomocy…los sprawił, że to ja mu tę pomoc zapewnię..

     Dzisiaj każdy ma telefon, dzisiaj nie sztuka zatelefonować, mam przecież jak większość w tym kraju telefon komórkowy… patrzę na klawiaturę jakbym ją widział po raz pierwszy i naciskam cyfry zapisane na kartce : pięć, zero, dwa, trzy, pięć, dwa, dwa, siedem dziewięć…

Sygnał wołania jakiś inny niż zwykle… czekam.

    – Przychodnia dla zwierząt, słucham – głos był męski i dość spokojny.

    –  Przychodnia… jaka przychodnia. Ja proszę… pana …podrzucono mi kartkę z wołaniem o pomoc. Na niej jest ten telefon, na który teraz dzwonię… pan mówi przychodnia, więc dlatego jestem zdziwiony… 

    – Czy nie wie pan kto potrzebuje pomocy. Pod tym telefonem jest wybawienie osoby porwanej… – starałem się być logiczny i odwzajemnić spokojem w głosie.

     – Czy jeszcze coś jest na tej karteczce – głos był  niezmiennie spokojny i nawet miły.

    – Nic… tylko słowo RATUJ i pański telefon. RATUJ – wyraźnie i drukiem napisane słowo… RATUJ.

Zapadła złowieszcza cisza, a potem ten sam głos, dalej rozluźniony i spokojny,

    – Mówiłem Pani Rybczyńskiej, że powinna wymyślić inne imię niż Ratuj dla swego pieska. Czułem, że narobi sobie kłopotów, jak będzie go tak przywoływać na spacerze. A na tej kartce miała widocznie zapisaną u mnie wizytę, która przed chwilą właśnie się skończyła.


Wszystkie wpisy Zenona TUTAJ

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.