Przyslala Rimma Kaul
YOSSI KLEIN HALEVI
Rozmawialiśmy po hebrajsku; w końcu wszyscy, choć to niełatwe, byliśmy Izraelczykami. Starsza Arabka zwracając się do Żydów z naszej grupy, powiedziała: „Od chwili, gdy was po raz pierwszy spotkałam, pokochałam was; ale wy nie sprawialiście wrażenia, że chcecie, abym was kochała.” Była to bolesna chwila prawdy: w ten sposób inni odbierają samoizolację Żydów.
Izraelski dziennikarz Yossi Klein Halevi, autor książki „Listy do mojego palestyńskiego sąsiada” został miesiąc temu uhonorowany tytułem „Człowiek Pojednania” przyznawanym przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów. Wybraliśmy dość niezwykły fragment jego – także niezwykłej – książki, aby przypomnieć rocznicę wyzwolenia niemieckiego obozu KL Auschwitz Birkenau, która przypada 27 stycznia.
Yossi Klein Halevi w osobisty sposób podchodzi w tej książce do jednego z najtrudniejszych konfliktów obecnego świata – konfliktu arabsko-izraelskiego. Wydawcy piórem redaktorów serii prof. Stanisława Krajewskiego i Olafa Żylicza piszą, że „jest on problemem żydowskim, ale i światowym, a jego rozwiązanie – jeśli nastąpi – będzie miało znaczny wpływ na globalną politykę i współczesną cywilizację. Jeśli – co prawdopodobne – będzie trwał, będzie również, jak dotychczas, wpływał na nas wszystkich” .
„Nie lubię opowiadać o swoich przeżyciach, ale nie chcę milczeć” – zapisała w zeszycie w szeroką linię.zobacz więcejYossi Halevi pokazuje, że można – i jego zdaniem, trzeba – próbować rozmawiać z tymi, którzy są po całkowicie odmiennej stronie konfliktu. W tej książce – piszą wydawcy – „autor pokazuje żydowskie rozumienie prawa do istnienia w Ziemi Świętej, czyli Ziemi Izraela, zachowując zarazem absolutny szacunek do palestyńskich uczuć i aspiracji do życia na tym samym terytorium. Uwzględnia źródła duchowej tożsamości obydwu społeczności. Mądrość jego refleksji – bezpretensjonalnych i głębokich zarazem – przekracza granice religii i narodów. Autor ma wiele do powiedzenia również Polakom, chrześcijanom i wszystkim innym”.
Halevi ma bliskie związki z Polską: pisał o pierwotnej Solidarności, bywał regularnie na Festiwalach Kultury Żydowskiej w Krakowie. Wydawcy przypominają, że wizyta w Polsce w okresie konfliktu o klasztor karmelitanek w Oświęcimiu skierowała autora na drogę dialogu.
W trakcie kontrowersji wynikającej z ustawy o IPN-ie napisał na swoim blogu felieton „Jestem zakochany w Polsce”. Zaś w przedmowie do polskiego wydania Yossi Halevi pisze: „To Polska nauczyła mnie, jak słuchać, jak odkrywać to, co łączy, i pokonywać różnice, wykorzystując religijny język pojednania. Polska również nauczyła mnie, że ludzie dobrej woli, nawet nie zgadzając się w swoich ocenach przeszłości czy wiary, mogą czuć się związani wspólną ludzką przyszłością”.
„Wyciągam do Ciebie rękę – pisze Halevi do palestyńskiego sąsiada – wyobrażając sobie rozmówcę po drugiej stronie drogi, dzięki czemu w tej ciszy nie czuję już dojmującej samotności”.
W polskim tłumaczeniu zawarte zostały obszerne reakcje palestyńskie na pierwsze wydanie książki (jej arabska wersja została bezpłatnie udostępniona wszystkim chętnym). Autor nie komentuje tych wypowiedzi.

Wiosną 2004 pod koniec drugiej intifady wziąłem udział w zbiorowej pielgrzymce do Auschwitz, w której uczestniczyły dwie grupy: arabscy Izraelczycy – palestyńscy obywatele Izraela – i żydowscy Izraelczycy. Inicjatywę podjęła strona arabska: melchicki ksiądz z Nazaretu Abuna Emile Shoufani wraz z grupą czołowych postaci ze środowiska muzułmanów i chrześcijan ze wspólnoty izraelskich Palestyńczyków, którzy szukali drogi do przełamania narastającej obcości pomiędzy Arabami a Żydami w Izraelu.
Byłem sceptyczny. Jako Izraelczyk odniosłem rany na Bliskim Wschodzie, a nie w Europie. W wybuchających autobusach, na izraelskich ulicach, a nie w Auschwitz. Jednak skoro Palestyńczycy chcieli podjąć emocjonalne ryzyko otwarcia się na żydowską traumę, poczułem się zobowiązany, by do nich dołączyć.
W drogę wyruszyło razem prawie trzystu Arabów i Żydów. Czy nie była to najbardziej osobliwa w dziejach pielgrzymka do Auschwitz? Po drodze w autobusie wiozącym nas na miejsce pewna arabska kobieta wzięła do ręki mikrofon i powiedziała: „Zdecydowałam się pojechać, ponieważ lękam się gniewu, który mnie wypacza.” Być może dlatego ja też pojechałem: nie po to, by ocalić Bliski Wschód, lecz siebie.
Napięcia były nieuniknione: Palestyńczycy obawiali się, że Holokaust przytłoczy ich tragedię, Żydzi odczuwali niepokój o porównanie Nakby (pojęcie przypominające o 700 tys. Palestyńczyków, którzy w czasie I wojny izraelsko-arabskiej z1948 r. zostali wygnani ze swoich domów- przyp. red.) do Auschwitz, o dopuszczenie Palestyńczyków do naszej najgłębszej traumy. Jedna z arabskich uczestniczek wyznała, że ktoś z jej przyjaciół ją ostrzegał: „Jadąc do Auschwitz, stracisz status ofiary”. Zaś żydowski uczestnik został ostrzeżony przez swego kolegę: „Jadąc z Arabami do Auschwitz, oddajesz naszą historię.”Ale kiedy stanęliśmy przed krematoriami, objęliśmy się i razem płakaliśmy. Ali, szef Arabskich Skautów, wziął mnie pod ramię: „Czy kiedy tu przyjeżdżasz, łatwiej wtedy czy trudniej ci zmagać się z przeszłością?”, spytał z troską.
Starsi ocaleni i młodzi Arabowie szli ramię w ramię. Pielgrzymowaliśmy do źródła unicestwienia człowieka, zarazem wskrzeszaliśmy nadzieję, że wciąż jest możliwa solidarna wspólnota ludzkości w miejscu aż tak pozbawionym nadziei.
Abuna Shoufani miał wizję: sama irracjonalność naszej podróży i powstrzymanie się od w pełni uzasadnionych wzajemnych podejrzeń to stworzenie przestrzeni dla działania Boga, a w taki przecież sposób zdarzają się cuda. Zwracaliśmy się do niego „Abuna”, ojcze – zarówno muzułmanie jak i Żydzi. W czasie tej podróży był naszym duchowym ojcem. Chrześcijanin z sercem otwartym dla obu stron, któremu udało się zabrać razem muzułmanów i Żydów do Auschwitz.
Skutkiem wspólnie podjętego ryzyka było wzajemne poznanie naszej wrażliwości. Żydzi przyznali, że Auschwitz nie jest tylko ich raną, lecz raną wszystkich, zaś nasi arabscy towarzysze odkryli w sobie żydowską wściekłość. Gdzie był wtedy świat?, żądali odpowiedzi.
Rozmawialiśmy po hebrajsku; w końcu wszyscy, choć to niełatwe, byliśmy Izraelczykami. Starsza Arabka zwracając się do Żydów z naszej grupy, powiedziała: „Od chwili, gdy was po raz pierwszy spotkałam, pokochałam was; ale wy nie sprawialiście wrażenia, że chcecie, abym was kochała.” Była to bolesna chwila prawdy: w ten sposób inni odbierają samoizolację Żydów.
Jedną z ukrytych intencji Abuny było wyzwanie rzucone „kłamstwu oświęcimskiemu” szeroko rozpowszechnionemu w społeczeństwie palestyńskim i świecie muzułmańskim.

Kłamstwo oświęcimskie uważam za dwuznaczne potwierdzenie wyjątkowości Holokaustu, w tym sensie, że jest dosłownie czymś niewiarygodnym. Na Zachodzie kłamstwo oświęcimskie jest domeną wariatów; w świecie islamu – od Egiptu po Iran – często bywa rozpowszechniane za pośrednictwem państwowej telewizji. W części świata muzułmańskiego stosunek do Holokaustu można by, tylko na poły ironicznie, tak podsumować: to się nigdy nie wydarzyło, cieszy nas, że się to wydarzyło, powtórzymy to.
Nawet w naszej grupie łatwo było się przekonać, jak głęboko wżarła się ta trucizna. Podczas jednej z wieczornych sesji dyskusyjnych arabski uczestnik powiedział: „Zawsze przypuszczałem, że w kwestii Holokaustu Żydzi przesadzają. Uważałem, że to była tragedia, ale w czasie wojny zawsze giną niewinni ludzie. Ale teraz…”
Nasi palestyńscy towarzysze w pielgrzymce do Auschwitz powtarzali nam: nie prowadzimy wojny z istnieniem Żydów. Nie będziemy, nawet pośrednio, stać po stronie tych, którzy chcą was wymazać z historii. Jesteśmy gotowi posłuchać waszej narracji, żyć razem jak sąsiedzi. Ale wy także musicie dostrzec nas; musicie wysłuchać naszej historii i naszego bólu. Bez uciekania się do niemądrych i niepotrzebnych porównań historycznych. Każda strona ma swoje rany.
Abuna usiłował nam pomóc, abyśmy w naszych twarzach dostrzegli cierpienie rodzaju ludzkiego. Pokazał nam, jak mamy się nawzajem uwolnić.
Ostatecznie – czy to miało znaczenie, że Arabowie i Żydzi razem pojechali do Auschwitz? Kto o tym pamięta oprócz uczestników tej pielgrzymki? Abuna nauczył mnie wiary, że jakakolwiek duchowa inicjatywa podjęta w czystej intencji może nieść niezamierzone konsekwencje. Muzułmanie i Żydzi – w środku intifady – naprawdę dokonali tego razem. Ów gest niesamowitej dobrej woli, jawne zaprzeczenie politycznego zdrowego rozsądku stało się częścią historii Arabów i Żydów na tej ziemi. I pisząc teraz te słowa, sąsiedzie, przekazuję Ci to wspomnienie możliwego.
–Yossi Klein Halevi

Yossi Klein Halevi urodził się w 1953 roku na nowojorskim Brooklynie. Jego ojciec, węgierski Żyd był ocalałym z Holokaustu. Halevi studiował na uniwersytecie Northwestern. W 1982 r. wyjechał do Izraela. Jako dziennikarz i publicysta współpracował z „The Jerusalem Post”, „The Wall Street Journal”, „The New York Times” i „Los Angeles Times”. Angażuje się w izraelsko-palestyńskie inicjatywy pokojowe.
Trzystu Arabów i Żydów razem. Napięcia były nieuniknione
Kategorie: Uncategorized
Możliwe, że jeden promile Arabów “kocha” Zydów (izraelczyków). W zamian Zydzi mają kochać 99,99% Arabów? A może Zydzi mają przejść na chrześciaństwo?. Stać się Jezusem narodów i skończyć jak ON? Czy nie za duże wymagania? Ja bym się nie śpieszył, Oczywiście takich jak ta kobieta jest więcej. Zwykli porządni ludzie z wiarą w Utopię. Wszystkie dotychczas znane Utopie zabijały. Czytelnik może sam sprawdzić (szczegówlnie Zydów).