Uncategorized

OFIARA DAWIDA KURZMANNA

 

Poszedł na śmierć z dziećmi z żydowskiego sierocińca. Konserwatysta,
pobożny chasyd, przedsiębiorca. Mówi się o nim: krakowski Korczak.
krakowski korczak
Kolonia letnia krakowskiego Domu Sierot w 1939 r. W otoczeniu dzieci siedzą: Kurzmann (z brodą), prezes stowarzyszenia prowadzącego Dom dr Rafał Landau, kierowniczka Domu Anna Feuerstein i jej mąż Juliusz. Fot. Zbiory Grzegorza Siwora / z archiwum rodziny Kurzmannów

W książkach historycznych znajdziemy na jego temat ledwie kilka zdań. W tych nielicznych wzmiankach nazywany bywa właśnie tak: „krakowski Janusz Korczak”. Rzeczywiście, myśląc o jego śmierci, możemy porównywać go z warszawskim pedagogiem, bo zginął wraz z dziećmi w obozie zagłady w Bełżcu. Zdecydował, że pójdzie z nimi na śmierć.

Jednak gdy spojrzymy głębiej na jego życie, przekonamy się, że Kurzmanna wszystko różniło od Korczaka. Przecież pobożny chasyd, zamożny biznesmen i polityk konserwatywnej partii w niczym nie przypominał żyjącego na sposób świecki lekarza i myśliciela, autora książek dla młodzieży.

I jeszcze jedno. W dzisiejszym świecie Korczak stał się powszechnie znanym przykładem poświęcenia dorosłego dla dzieci, symbolem wierności zasadom. Kręci się o nim filmy, wydaje książki, a w wielu krajach studiuje i wprowadza w życie opracowane przez niego zasady wychowania. Natomiast Kurzmann jest postacią zupełnie nieznaną – nawet w Krakowie, gdzie żył przez kilkadziesiąt lat, prawie nikt o nim nic nie wie.

Sierociniec

Opowieść o Kurzmannie wypada zacząć od morderstwa, którego Niemcy dokonali na opiekunach i wychowankach najstarszego żydowskiego sierocińca w Krakowie.

W dniu likwidacji placówka mieściła się przy ul. Józefińskiej 41 – była to jej czwarta siedziba od początku wojny, a trzecia na terenie getta. W ciasnym parterowym budynku stłoczono kilka instytucji opiekuńczych; przebywało tam 300 chłopców i dziewczynek w różnym wieku.

Rankiem 28 października 1942 r. sierociniec został otoczony kordonem. Najmłodszych, którzy nie potrafili jeszcze sprawnie chodzić, Niemcy wrzucili do koszy ustawionych na konnych platformach, wywieźli za miasto i zamordowali w nieznanym miejscu. Grupa najstarszych chłopców – nie wiadomo jak liczna – zdołała uciec; przynajmniej na jakiś czas ocalili życie. Pozostałych wyprowadzono na plac Zgody, a następnie ulicami Lwowską i Wielicką na stację kolejową w Płaszowie, gdzie czekały bydlęce wagony.

Trwała właśnie deportacja do Bełżca.

Świadkowie mówią, że przez ogarnięte przemocą getto dzieci szły w ładzie, czwórkami, w absolutnej ciszy. Kilku dorosłych odmówiło opuszczenia wychowanków i zdecydowało się pójść z nimi. Wśród nich – Kurzmann.
Wiemy, że szedł na czele pochodu, trzymając pod pachą szaty liturgiczne. Świadkowie zapamiętali jego uduchowioną twarz, jakby wierzył w swe przeznaczenie. Towarzyszyła mu córka Hela Frida i zięć Dawid Schmelkes. Obok szła dyrektorka Domu Sierot Anna Feuerstein z mężem Juliuszem Feuersteinem, długoletnim wychowawcą w placówce.

Wiemy, że był piękny słoneczny dzień.

Dobroczynność

Związki Kurzmanna z najstarszym żydowskim sierocińcem w Krakowie były długie. W sprawozdaniu finansowym placówki za 1910 r. znajdujemy go na liście darczyńców. Gdy zaś po I wojnie światowej kobiece stowarzyszenie prowadzące Dom Sierot otworzyło się dla mężczyzn, Kurzmann objął funkcję zastępcy skarbnika, a później wice- prezesa zarządu. Do kierownictwa weszli lekarze, architekci, adwokaci, ale zwłaszcza przedsiębiorcy, bez których przetrwanie Domu Sierot byłoby niemożliwe.

W 1918 r. nowy zarząd zaczął bowiem pracę w biednej i zadłużonej instytucji. Troską nowych władz stało się więc zapewnienie finansowego bezpieczeństwa Domu, który z czasem – pod kierownictwem Róży Rockowej, a później Anny Feuerstein – wyrósł na jedną z najlepszych placówek tego typu w Polsce.

Dokonania 20 lat pracy zarządu były imponujące. W 1939 r. majątek zakładu składał się z czterech kamienic i 150 tys. zł rozmaicie ulokowanej gotówki. Posiadane zapasy starczyłyby na 2–3 lata samodzielnego funkcjonowania sierocińca, a nie oszczędzano przecież na nowoczesnym wyposażeniu i organizacji zajęć dla młodzieży. Majątek Domu Sierot był więc duży i wciąż rósł, zarządzanie nim wymagało doświadczenia i wiedzy. Odpowiadający za to właśnie Kurzmann musiał się cieszyć opinią uczciwego fachowca, skoro ludzie tak chętnie ofiarowywali datki, często wysokie – ufając, że nie zostaną zmarnowane.

Podczas okupacji Kurzmann prawdopodobnie wycofał się z interesów i poświęcił ratowaniu Domu Sierot. Świadkowie zapamiętali, że przez cały dzień przebywał w zakładzie, co zapewne oznaczało organizacyjną harówkę. Należało bowiem dbać o zaopatrzenie w węgiel, żywność, leki i odzież, a to w realiach getta było karkołomne. W budynku uruchomiono też szkołę, organizowano wypełniające resztę dnia zajęcia. A przeprowadzka do getta i kolejne przymusowe zmiany adresów wiązały się z koniecznością urządzania wszystkiego na nowo.

Tymczasem gromadzone przez lata zasoby finansowe sierocińca zostały zaraz na początku wojny ukradzione przez Niemców. Wszystkiemu musiał więc sprostać Kurzmann – być może było to największe wyzwanie gospodarcze jego życia.

Wiemy, że w tym czasie dbał szczególnie o przestrzeganie przepisów religijnych. Praktykowanie judaizmu, zachowanie koszeru, modlitwa, obchodzenie szabatu stały się podczas niemieckich prześladowań sposobem zachowania godności i człowieczeństwa. Piątkowe wieczory i inne święta obchodzono w sierocińcu do końca.

Calosc

https://www.tygodnikpowszechny.pl/ofiara-dawida-kurzmanna-26790

Nadeslala Joanna G

cropped-cropped-cropped-reunion69logo120k1.jpg

 

 

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. Komentarz od KASI ZIMMEREN

    Informacje Yad Vashem na temat Dawida Kurzmana, nie są zbyt ścisłe. Kurzman nie był rabinem i nie prowadził sierocińca. Prawda jednak, że był w Zarządzie Gminy Żydowskiej Wyznaniowej (odpowiadał za sprawy religijne), był jednym z najważniejszych działaczy partii Agudat Israel. Był kupcem na wielką miarę – handlował między innymi metalami. Należał do Zarządu Zakładu Sierot Żydowskich (Dietla 64) – zajmował się sprawami finasowymi. Dyrektorką Zakładu była przez 22 lata Anna Feuerstein. Kurzman należał do zwolenników rabina z Czortkowa. W getcie całe dni spędzał w Sierocińcui, ale w nim nie mieszkał. Dbał o religijne wychowanie dzieci. Razem z nimi został wywieziony do obozu Zagłady w Bełżcu 28 października 1942 r.

  2. שלום רב,
    אני הנכד של הנכד אלתר דוד קורצמן.
    מאוד התרגשתי לקרוא את מה שכתבת.
    ואכן כל הדברים.
    בנוסף יצא ספר אוטוביוגרפיה שנכתב והוא לאור על ידי מורהנפולני ואדם מדהים.שממש אהב את פועלו.
    הספר נקרא אנושיות.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.