Był agnostykiem. O Bogu mówił „Stary”. Jego formuła agnostycyzmu brzmiała inaczej, niż to co powiedzielibyśmy sami[1]: nauka bez religii jest ułomna, religia bez nauki jest ślepa. (Ślepota to też ułomność). Odkrycie dokonane w dzieciństwie, kiedy miał 4 lata i zobaczył igłę kompasu, pozostawiło na min trwające do końca życia wrażenie, że za wszystkim, czego dotykamy, kryje się coś bardzo głębokiego. W katolickiej szkole podstawowej, w której był jedynym Żydem, doszedł do wniosku, że większość opowieści biblijnych to fantazja. (Rodzina żyła areligijnie). Kolejnym zagadnieniem, które zwróciło uwagę dziecka, była różnica między prawdą matematyczną a prawda fizyczną. Aksjomaty nie potwierdzają intuicji. Doświadczenia także jej – bywa – przeczą.
Jako młodzian był samoukiem. Mając 16 lat trafił na Politechnikę w Zurichu, jedną z najlepszych tego typu uczelni poza Niemcami. W związku z wędrówką biznesu ojca po Europie Albert pozbył się na kilka lat obywatelstwa niemieckiego, żadnego innego nie przyjmując. Popadał w konflikty na tle dyscypliny ale także z powodu swoich zbyt zaawansowanych jak na poziom nauczania dociekań teoretycznych i koncepcji badawczych. Towarzyszyła mu myśl fizyka austriackiego, Ernsta Macha, który uważał, że teoria to ekonomiczny opis faktu. Ekonomiczny, to znaczy poczyniony z potrzeby. W myśleniu Einsteina było odwrotnie: fakt stawał się skutkiem opisu. Najpierw wymyślamy a potem robimy. W drugą stronę też to działało: najpierw robimy a potem od tyłu dopasowujemy teorię. Kiedy miał 17 lat, zadał sobie pytanie: co będzie, jeśli obserwator-eksperymentator zacznie poruszać się z prędkością światła? Zanosiło się na odpowiedź: runie wtedy mechanika klasyczna. Jej twórca, Isaac Newton był chrześcijańskim mistykiem.
Co nie dało się wytłumaczyć językiem zwykłym, przenosił na grunt teologii. W przypadku Einsteina teologię musiała zastąpić teoria względności. Jeśli obserwator patrzył w lustro, na które padała wiązka światła oświetlająca po drodze twarz patrzącą w lustro, a lustro wraz z obserwatorem przesuwało się z prędkością światła, wtedy obserwator nie mógłby siebie widzieć, albowiem światło oświetlające obraz nie mogłoby lustra dopędzić. Jak pokonać ten paradoks?
Kiedy Einstein myślał nad teorią względności, jego wiedza co się tyczy fizyki, stała w miejscu, bowiem jako referent w urzędzie patentowym nie miał styczności z Politechniką i przez cztery lata nie chodził na żadne wykłady. Pisząc artykuł o teorii względności nie odniósł się do żadnej publikowanej w tym okresie pracy. Korzystał jedynie z podręczników.
Kolejne pytanie dotyczące żarówki, twarzy i lustra, które wszystkie poruszają się z prędkością światła, dotyczyło przestrzeni, w której to się dzieje. Czy eksperyment przeprowadzamy w laboratorium nieruchomym, czy może dzieje się to na Ziemi, która zwykła poruszać się z pewną prędkością wokół Słońca?
Pisząc artykuł „O elektrodynamice ciał w ruchu” opublikowany w 1905 r. zajął się Einstein także czasem. „Kiedy mówię, że pociąg przyjeżdża tu o 7, to znaczy, że dotarcie małej wskazówki mojego zegarka na cyfrę 7 i przyjazd pociągu zachodzą jednocześnie”. Autor monografii Einsteina, Jeremy Bernstein[2] podał: Polski fizyk Leopold Infeld, który był jednym z asystentów Einsteina w latach 1930 pisze, że „jest to najprostsze zdanie, jakie kiedykolwiek przeczytał w literaturze naukowej”. Co to znaczy „jednocześnie”? Życie codzienne nie wymaga odpowiedzi. Kiedy jednak zdamy sobie sprawę z tego, że światło potrzebuje pewnego czasu, aby pokonać drogę od obiektu do oka, co wtedy? Powiedzmy, że pociąg przyjeżdża do Warszawy, a zegarek mamy na Księżycu. Może tak być? Rewolucja zaczyna się wtedy, kiedy jeden z zegarów ustawionych synchronicznie zaczyna poruszać się względem drugiego. Jeśli patrzymy na gwiazdę, znajduje się ona w dwu miejscach na raz – tam gdzie jest naprawdę i tam gdzie ją widzimy.
Mechanizm zegara w ruchu „chodzi” wolniej niż on sam. Człowiek z zegarkiem na przegubie poruszający się z prędkością światła, krążąc kilkaset razy wokół Ziemi, wyląduje młodszy – według własnego zegara – od rówieśnika, którego zostawił w punkcie startu, aby ten na niego czekał. Można to wykazać za pomocą dwu luster, z których jedno odbija światło a drugie nie może, bo pędzi z prędkością światła.
W roku 1943 zapytano Einsteina, czy mógłby ofiarować na aukcję rękopis swojej pracy o teorii względności z roku 1905. Okazało się, że autor wyrzucił manuskrypt po ukazaniu się artykułu, bo sadził, że papier nie będzie mu już potrzebny. Żeby jednak nie zawieść całkiem organizatorów dobroczynnej akcji, przepisał utwór z kopii drukowanej. Po czym powiedział, że można to wszystko było wyrazić dużo prościej.
cdn.
Poprzednia czesc TUTAJ
Krzysztof Mroziewicz
Pierwodruk ukazal sie na portalu ” Studio Opinii ”
Kategorie: Uncategorized