Nic jednak z tych rzeczy: premier otrzyma natomiast Order Zayeda, najwyższe cywilne odznaczenie ZEA; Emiraty oświadczyły już, że Kaszmir to „wewnętrzna sprawa Indii”. Podobnie zresztą Sinkiang, gdzie Pekin zamknął w obozach ponad milion muzułmańskich Ujgurów, jest zdaniem Dubaju „wewnętrzną sprawą Chin”. Emiraty nie są same: w obu przypadkach świat muzułmański, tak skory do wyrażania oburzenia z powodu rzeczywistych lub wyobrażonych krzywd muzułmanów w Izraelu czy krajach Zachodu, nabrał wody w usta.
Powód jest oczywisty: wymiana handlowa samych tylko Emiratów z Indiami osiągnie w tym roku niemal 60, a z Chinami niemal 50 mld dolarów.
To oczywiście fatalna wiadomość dla Pakistanu, który rozpaczliwie usiłuje umiędzynarodowić kwestię Kaszmiru, podzielonego od wojny 1947 r. między oba kraje linią zawieszenia ognia. Islamabadowi udało się wprawdzie doprowadzić do – pierwszego od ponad pół wieku – posiedzenia Rady Bezpieczeństwa w tej sprawie, ale było niejawne i zakończyło się bez wydania komunikatu. Z przecieków wiadomo, że pakistański sprzeciw wobec indyjskiego zniesienia autonomii w umiarkowanym stopniu poparły skonfliktowane z Indiami Chiny (które skądinąd oburzają się na zaniepokojenie sytuacją w Sinkiangu czy Tybecie), a pozostałe mocarstwa zachowały mniej lub bardziej proindyjską neutralność. Lepiej nie będzie: Modi ma poparcie wewnętrzne i międzynarodowe. Kaszmirczycy będą protestować, ale, inaczej niż w latach 90., ekonomicznie wyczerpany Pakistan nie będzie mógł finansować transgranicznego terroru przeciwko półmilionowej indyjskiej armii okupacyjnej. I Kaszmirczyków, i Pakistan czeka więc klęska.
Ale ta klęska, paradoksalnie, będzie dla Pakistanu zwycięstwem. Gdy w 1947 r. z Indii brytyjskich powstały w krwawej wojnie dwa państwa, nowo utworzony Pakistan (w urdu: „kraj czystych”) miał być rozdzieloną subkontynentem na część wschodnią i zachodnią ojczyzną indyjskich muzułmanów, niezależnie od narodowości. Ale reszta byłej kolonii, choć w 85 proc. hinduistyczna, nie przyjęła nazwy „Hindustan”: Republika Indii miała być świeckim państwem dla wszystkich. Pakistan stał się dyktaturą, prześladującą niemuzułmanów oraz „niewłaściwych” muzułmanów: w 1971 r. w krwawej wojnie oderwał się odeń dzisiejszy Bangladesz. Indie, przy zawrotnej wewnętrznej różnorodności religijnej (mieszka tam 200 mln muzułmanów; tyle, ile w Pakistanie) i etnicznej oraz mimo autorytarnych rządów Indiry Gandhi, obroniły i pluralizm, i demokrację. Stały się zwycięską alternatywą dla Pakistanu właśnie dlatego, że nie były Hindustanem. Dziś jednak to może się zmienić.
Zamach na autonomię Kaszmiru to kolejny element antymuzułmańskiej kampanii w Indiach Modiego, jak przypominająca początek birmańskich represji kampania przeciwko rzekomym „nieobywatelom” w Assamie, pogromy podejrzanych o krowobójstwo, czy projekt ustawy o uchodźcach pozbawiający muzułmanów prawa do ubiegania się o taką ochronę. Motywowana „naszościową” ideologią Hindutva, którą rządząca BJP Modiego wspiera, kampania zmierza do przywrócenia mitycznych „czystych” Indii, bez muzułmanów. Takich Indii nigdy nie było: przed brytyjską kolonizacją subkontynent był równie politycznie zróżnicowany, jak Europa. Ich utworzenie byłoby śmiertelnym zagrożeniem dla 20 proc. obywateli, głównie muzułmanów, którzy nie są hinduistami. Ale dałoby Pakistanowi, którego samo istnienie opiera się na założeniu, przez 70 lat nieprawdziwym, że muzułmanie nie mogą być w „Hindustanie” ani wolni, ani bezpieczni, zdumiewające zwycięstwo.
Byłoby też miażdżącą klęską dla samej idei demokracji.
Jeśli jednak obronę praw muzułmanów i szans demokracji pozostawia się w Radzie Bezpieczeństwa Chinom, to może na nic lepszego nie zasługujemy.
http://wyborcza.pl/7,75968,25108319,kleska-i-triumf-pakistanu.html#S.main_topic-K.C-B.5-L.2.glowka
Islam w Pakistanie, Bangladesz i w Indii jest wynikiem setek lat masowych mordów, opresji i konwersji pod groźbą miecza dokonanych przez arabskich najeźdźców i ich sługusów. Powrót Kaszmiru do Indii jest sprawiedliwością historyczną.
Dziwnym trafem, tak dziś modne teorie postkolonialne kategoryzują Hindusów jako ofiary “białego” kolonializmu brytyjskiego ale nigdy jako ofiary Arabów z Hidżazu. Mimo że inwazja arabska była dłuższa i bardziej krwawa.
W każdym wypadku Pakistan jest państwem upadłym i nie jest zdolny wykorzystać tej okazji na poprawę bytu jego obywateli.
Podobnie odnośnie innych państw z większością muzułmańską które żyją z pracy obywateli, a takich jest ponad 50.
Żadne z nich nie prosperuje, bo niewolnicy, chrześcijanie i Żydzi, uciekli albo zostali wymordowani i nie ma kto popierać kulawych gospodarek. Muzułmanie wolą spędzać czas na obronie cnoty kobiet klanów, mordowaniu obcych i mordowaniu sąsiadów za herezję.
Nie odnosi się do nielicznych państw muzułmańskich, jak Saudia i Emiraty bo tam ziemia produkuje co powinni produkować obywatele, tak że obywatele mogą praktykować , obronę cnoty, mordy obcych i mordy sąsiadów za herezję, bez uszczerbku dla ekonomii.