Uncategorized

Rebeka cz .2

Nadeslala Maryna Ower

maryna Bersz szturo over

Rebeka i pierwszy grafoman Drugiej Rzeczypospolitej. O Andrzeju Właście

Czesc pierwsza

Kliknij tutaj

***************************

Włast był człowiekiem z zasadami, ale niepozbawionym smykałki do interesów. Słynął z przeróbek tekstów piosenek zagranicznych, ale nikt nie mógł mu zarzucić plagiatowania. Jego szlagiery odbiegały stylem i poczuciem humoru od oryginału. Miały warszawski szyk. Ambitniejsi twórcy – w tym i ci żydowskiego pochodzenia, jak Julian Tuwim, Antoni Słonimski czy Marian Hemar – lubili podśmiewać się z tych „tłumaczeń” i zmysłu handlowego Własta. Niektórzy przezywali go złośliwie Pierwszym Grafomanem Drugiej Rzeczypospolitej, bo spod jego ręki wychodziły i takie rozkosznie naiwne rymy:

Na baobabie przy babie usiądę i będę wyć:

O, stary goryl nadejdzie,

więc prędzej ode mnie idź!

Na pewno nie był grafomanem we współczesnym znaczeniu tego słowa. Jerzy Jurandot powiedział o Andrzeju Właście, że Willy (pseudonim artystyczny artysty) był „grafomanem świadomym”. A Tadeusz Boy – Żeleński dodawał: „jego piosenki mają tą cenną właściwość, że można je śpiewać na wspak i w ogóle we wszystkich kierunkach – szczęścia zdrój, marzeń rój, pieśni żar, pieszczot czar”. Włast był twórcą popularnym, zauroczonym sztuką ulicy i miejskim folklorem oraz plebejskim rodzajem humoru. Uważany przez współczesnych za króla kiczu udowadniał na każdym kroku swój wielki talent. Czyż nie brakuje nam dzisiaj takich bajecznych producentów szmiry z najwyższej półki?

Andrzej Włast czerpał garściami z niedoścignionej żydowskiej kultury szmoncesu i zgrabnych powiedzonek jidysz. Lubił żarty, kalambury i rymowanki z pogranicza dobrego smaku, ale nigdy nie przekraczał granicy wulgarności. Jego piosenki bawiły i rozrzewniały publiczność do łez. Nie tworzył dla inteligentów i snobów, ale dla zmęczonych ludzi interesu, gospodyń domowych, urzędników, sklepikarzy czy żołnierzy. Niektóre piosenki Własta odznaczają się jednak ponadczasową elegancją i jakąś szlachetną melancholią („Całuję twoją dłoń madame” czy „Warszawo ma”).

Stare Polskie Tango – „O piękna nieznajoma” – Adam Aston!

kliknij tutaj

Pierwszą przedwojenną wykonawczynią „Rebeki” była szansonistka Morskiego Oka Dora Kalinówka. Rzewne tango bardzo spodobało się publiczności i stało się przebojem – jak to zwykł mawiać Marian Hemar – „Warszawy, Łodzi i Radomia”. Popularny szlagier śpiewali nie tylko artyści rewiowi, ale również uliczni grajkowie i amatorzy domowego muzykowania. Covery popularnego szlagieru miały w swoim repertuarze takie gwiazdy estrady, jak Adam Aston czy Stefan Witas-Nowita.

Andrzej Włast – autor tekstu do przebojowej „Rebeki” – był jednym z kilku najbardziej znanych i wpływowych twórców polskiego kabaretu międzywojennego. Był też prawdziwą osobistością kultury popularnej w dobie II Rzeczypospolitej, osobistością o którą stale zabiegały rewie warszawskie, popularne scenki kabaretowe oraz operetkowe, a także Polskie Radio i znane przedwojenne wytwórnie płytowe.

Włast był człowiekiem z zasadami, ale niepozbawionym smykałki do interesów. Słynął z przeróbek tekstów piosenek zagranicznych, ale nikt nie mógł mu zarzucić plagiatowania. Jego szlagiery odbiegały stylem i poczuciem humoru od oryginału. Miały warszawski szyk. Ambitniejsi twórcy – w tym i ci żydowskiego pochodzenia, jak Julian Tuwim, Antoni Słonimski czy Marian Hemar – lubili podśmiewać się z tych „tłumaczeń” i zmysłu handlowego Własta. Niektórzy przezywali go złośliwie Pierwszym Grafomanem Drugiej Rzeczypospolitej, bo spod jego ręki wychodziły i takie rozkosznie naiwne rymy:

Na baobabie przy babie usiądę i będę wyć:

O, stary goryl nadejdzie,

więc prędzej ode mnie idź!

Na pewno nie był grafomanem we współczesnym znaczeniu tego słowa. Jerzy Jurandot powiedział o Andrzeju Właście, że Willy (pseudonim artystyczny artysty) był „grafomanem świadomym”. A Tadeusz Boy – Żeleński dodawał: „jego piosenki mają tą cenną właściwość, że można je śpiewać na wspak i w ogóle we wszystkich kierunkach – szczęścia zdrój, marzeń rój, pieśni żar, pieszczot czar”. Włast był twórcą popularnym, zauroczonym sztuką ulicy i miejskim folklorem oraz plebejskim rodzajem humoru. Uważany przez współczesnych za króla kiczu udowadniał na każdym kroku swój wielki talent. Czyż nie brakuje nam dzisiaj takich bajecznych producentów szmiry z najwyższej półki?

Andrzej Włast czerpał garściami z niedoścignionej żydowskiej kultury szmoncesu i zgrabnych powiedzonek jidysz. Lubił żarty, kalambury i rymowanki z pogranicza dobrego smaku, ale nigdy nie przekraczał granicy wulgarności. Jego piosenki bawiły i rozrzewniały publiczność do łez. Nie tworzył dla inteligentów i snobów, ale dla zmęczonych ludzi interesu, gospodyń domowych, urzędników, sklepikarzy czy żołnierzy. Niektóre piosenki Własta odznaczają się jednak ponadczasową elegancją i jakąś szlachetną melancholią („Całuję twoją dłoń madame” czy „Warszawo ma”).

Marian Hemar wspominał po latach z nutką nostalgii: „Przed wojną w Warszawie było tak, że Tuwim i ja pisywaliśmy podobno najlepsze piosenki. Ale szlagiery, które prosto ze sceny szły na ulice (…), które ryczały radiowe i gramofonowe głośniki – te umiał pisać tylko Andrzej Włast”. Co ciekawe, to właśnie dzięki Włastowi do języka polskiego weszło słówko „przebój”. Był inicjatorem rozpisania publicznego otwartego konkursu na zastąpienie słowa „szlagier” polskim odpowiednikiem. A potem sypał własnymi przebojami jak z rękawa; „Czy pani mieszka sama?”, „Już nigdy!”, „Ja nie mam co na siebie włożyć”, „Kochaj mnie, a będę twoją…”, „Przytul, uściskaj, pocałuj”, „Jesienne róże”, „Jojo” czy „Ja się boję sama spać”.

Wiele podróżował po Europie i zawsze z radością wracał do Warszawy, pełen wrażeń i nowych pomysłów:

Mówią, że w Paryżu moda

Dała paniom nouveaute,

Mają być zakryte przody,

Ale tyły decolte.

Jam dziś widział pannę Lolcię,

Co wyciętą była tak,

Że siedziała na dekolcie…

Mało mnie nie trafił szlag!”.

Lansował najnowsze trendy w show businessie i stylu życia. Był bon-vivant. Lubił przyjęcia, rauty i nocne kluby. I jak chciał nucił pod nosem niczym mały ulicznik:
Ja ją wyczuwam z ciuciem.

Chodzę sobie w słonku lilipuciem.

Ono mnie napawa z dziwnym chuciem

I do fajnej flory, i do pań!

Uś, wiosna ta!

Wygibowuje głowę,

Wiatry kończą się północnikowe,

Wchodzę rozmazany w mą alkowę

I sam nie wiem, skąd wypuszczam rym!
Stworzył ponad 2000 tekstów piosenek, librett operetkowych i scenariuszy rewiowych! Był również współautorem szlagierów do popularnego filmu „Manewry miłosne, czyli córka pułku” z Tolą Mankiewiczówną i Lodą Halamą. W roku 1928 napisał słowa do legendarnego „Tango Milonga” Jerzego Petersburskiego.

Kompozytorem i aranżerem muzyki do „Rebeki” był inny żydowski twórca, muzyk Zygmunt Białostocki. Urodził się w 1887 roku w Białymstoku. W latach 1925 – 1930 był dyrektorem muzycznym i dyrygentem Teatru Miejskiego w Łodzi. Po przeprowadzce do stolicy pracował w najbardziej znanych warszawskich rewiach i dancingach. Pisał muzykę dla teatru i kina.

Zygmunt_Bia_ostocki

Zygmunt Bialostocki

Andrzej Włast i Zygmunt Białostocki zostali zamordowani podczas Zagłady w warszawskim getcie. Włast współpracował na scenach getta ze znakomitą piosenkarką Wierą Gran, która wydobyła go ze skrajnej nędzy i uratowała przed śmiercią głodową. Z jej polecenia występował z melorecytacjami w kawiarni Sztuka na Lesznie, ale jak wspominają świadkowie był już w bardzo złej formie psychicznej. Nie potrafił czerpać satysfakcji z pracy w okolicznościach upodlenia getta i grozy Zagłady. Jego ponure i mało szczere występy nie cieszyły się popularnością. Warszawscy Żydzi chcieli się śmiać, by na chwilę zapomnieć o cierpieniu. A Włast nie potrafił już być dowcipny. Przyjaciele spoza muru próbowali go wyprowadzić na aryjską stronę. Gwiazdy przedwojennego kabaretu Loda Halama i Ola Obarska zaangażowały się osobiście w ratowanie starego przyjaciela i protektora. Ucieczka nie udała się. Andrzej Włast został zastrzelony przez gestapowca przy wyjściu z getta wczesną wiosną 1943 roku. Zygmunt Białostocki zginął zamordowany w obozie zagłady w Treblince podczas Grossaktion, likwidacji getta warszawskiego.

Słyszę echo „Rebeki”:
O, mój wymarzony, o, mój wytęskniony,

Nie wiesz o tym przecież ty,

Że w małym miasteczku za tobą ktoś

Wypłakał z oczu łzy…

Artykul napisany dla swieccyzydzi.pl

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.