Przyslal Jacob Gurman-Schatz
Sąd Najwyższy w Izraelu przypisał sobie na zasadzie precedensu funkcję sądu konstytucyjnego. I działał często bardzo radykalnie, nie zwracając uwagi na polityczne nastroje większości – mówi Lejb Fogelman, senior partner w kancelarii Greenberg Traurig.

Na czym polega obecny spór o sądownictwo w Izraelu?
W Izraelu nie ma konstytucji, przynajmniej nie w formie jednego dokumentu. Sąd Najwyższy nie ma więc funkcji sądu konstytucyjnego, a jedynie sobie ją przypisał na zasadzie precedensu, który z czasem został przyjęty jako norma. Ten sąd reguluje legislację, bardzo często w kontrze do prawicowego rządu. Zresztą Izrael już od dawna jest z jednej strony mocno liberalny (w paradach równości biorą udział nawet żołnierze), a z drugiej mieszka w nim ogromna liczba bardzo konserwatywnych obywateli (głównie Żydów sefardyjskich i emigrantów z Rosji).
Ten sąd jest wybierany, podobnie jak w Polsce – przez sędziów – czy szerzej środowiska prawnicze. Ponadto dochodzi wątek zarzutów korupcyjnych wobec premiera Benjamina Netanjahu, co budzi podejrzenia, że chce on podporządkować sobie sądy, by uniknąć odpowiedzialności. Choć muszę przyznać, że duża część tych zarzutów jest bardzo słaba, czy wręcz absurdalna. Ale pamiętajmy, że już dwóch premierów Izraela i jeden prezydent wylądowało w więzieniu. Sprawa nie jest więc jednoznaczna, a to bardzo źle.
Premier Izraela Beniamin Netanjahu chwali zaangażowanie prezydenta USA Joe Bidena w sprawy Izraela, ale nie będzie ulegał “naciskom z zagranicy”.
Na czym polega ta niejednoznaczność?
Z jednej strony jest sąd, który nie odpowiada obecnej kompozycji polityki izraelskiej – bo lewica tam jest w bardzo głębokim kryzysie. A z drugiej można powiedzieć, że to idealne warunki dla „checks and balances”, gdy lewicowy kontroluje prawicowego. Ale to też rodzi nieunikniony konflikt. Uważam, że dobrze iż Sąd Najwyższy przypisał sobie rolę sądu konstytucyjnego, ale w powinien w tej kwestii działać bardziej ostrożnie i rozważnie – a nie przesuwać kraj „w lewo” niejako z pozycji na marginesie.
Sędziowie zostali wybrani zgodnie z prawem, to grupa wybitnych ludzi, ale ich działania mają często realnie charakter legislacyjny, co powoduje konflikty, kiedy te działania idą wbrew większości opinii publicznej, która coraz bardziej skręca na prawo. Rząd też został legalnie wybrany i jak na razie nie zrobił nic, co mogłoby go zdyskwalifikować z punktu widzenia systemu prawnego. Ma swój program polityczny i go realizuje. Rząd ma więc prawo po swojej stronie i większość w Knesecie – co nie znaczy, że to co robi, jest dobre.
Premier Netanjahu wszedł na niebezpieczną ścieżkę, która może doprowadzić do destabilizacji Izraela i to w okresie jego największego zagrożenia. Sąd Najwyższy działał często bardzo radykalnie i niekoniecznie zwracając uwagę na polityczne nastroje większości. A w demokracji obyczaj jest bardzo ważny – jeśli ktoś go złamie, to demokracja się chwieje. Trzeba bowiem szanować pewne wspólne wartości.
Czy to raczej rząd nie łamie obyczaju, który zakładał właśnie, że Sąd Najwyższy pełni rolę sądu konstytucyjnego?
Był i jest taki obyczaj, ale obyczaj tylko wtedy działa, kiedy stosuje się go inkrementalnie. W sytuacji, kiedy nie ma społecznego konsensusu, ten sąd i ten rząd powinni wziąć pod uwagę to, że społeczeństwo się radykalizuje i na prawo, i na lewo. Inaczej wszyscy będą przegrani, a podstawy demokratycznego ładu będą załamane. I teraz mamy radykalizację społeczeństwa, która jednak nie wynika z działań sądu, a z tego, że duża część obywateli po prostu nie chce zaakceptować nowego rządu, który został niedawno wybrany w demokratycznych wyborach.
Na ulicę wyszło 10 proc. populacji. Tak działa społeczeństwo obywatelskie – tylko że tam przy okazji jest ono uzbrojone. Sytuacja jest bardzo skomplikowana, ale wojsko się nie zbuntuje, bo ono jest warunkiem „sine qua non” istnienia państwa. Wojny domowej nie będzie, Żydzi nie będą strzelać do siebie nawzajem. Zresztą koalicja rządząca ma przewagę jedynie 4 posłów. Jeśli oni się wyłamią, to to prawo nie przejdzie.
Fogelman: Izraelski rząd ma prawo po swojej stronie, co nie znaczy, że robi dobrze
Kategorie: Uncategorized
Koalicja ma przewagę 18 posłów, a nie 4, bo Arabowie (10 posłów) nie zajmą stanowiska w sporze of reformę sądownictwa. Widzְą go jako spór między syjonistami, których Arabowie i tak nie chcą niezależnie od ich fochów politycznych.
Prawo podstawowe: ”Sądy i Sądownictwo” , nie jest nawet prawem obwarowanym. Co znaczy że każda większość w parlamencie może ją zmienić. Nawet 10 za i 9 przeciw.
L. Fogelman jest businessmanem posiadającym dyplom prawniczy z Harvardu. To niekoniecznie znaczy że jest autorytetem od izraelskiego systemu sądownictwa i od Izraela. Ale na pewno rozumie się świetnie na systemie amerykańskim. Zdał przecież egzamin na Harvardzie.
A odnośnie tej tęsknoty demonstrantów i świata zachodniego do konstytucji izraelskiej…
Konstytucje nigdy nie były ostoją demokracji. Nie trzeba być historykiem aby pokazać na przykładach bezsilność konstytucji w sytuacjach rewolucyjnych. Konstytucja nigdy nie ocaliła obywateli przed przemocą w takich sytuacjach. Konstytucja jest dobra kiedy popiera ją większość obywateli. Ani chwili dłużej.
Bo konstytucja jest umową społeczną. Żaden to katechizm czy pismo święte. To społeczeństwo broni konstytucji ale nie na odwrót. Społeczeństwo może zmienić ją, wprowadzić poprawki albo nawet sformułować nową, według potrzeby.
Izrael nie ma konstytucji, bo Izraelczycy nie wiedzą jeszcze w pełni kim są i co chcą. Konsolidacja narodu zajmie jeszcze pokolenie – dwa. Dopiero wtedy będzie można sformułować konstytucję przyjętą przez solidną większość obywateli, powiedzmy 75%. Tymczasem obecne prawa podstawowe pracują całkiem nieźle. Ustawicznie poprawiane, zmieniane lub rozszerzane, według potrzeb narodu w procesie konsolidacji.
Możliwe że ta ostateczna wersja nie będzie nawet podobna do obecnego zbioru 13 praw podstawowych.
Możliwe też że nie będzie podobna do konstytucji europejskich dzisiaj. Ale kto wie do czego będą podobne konstytucje europejskie za dwa pokolenia…? Może do Koranu a może do ”Kapitału”.
Izraelczycy powinni kierować się własnym zdrowym rozsądkiem.