Uncategorized

Aby osłabić Hezbollah, musisz osłabić Iran


BEN COHEN

Nastąpił jeden mały, ale mile widziany postęp na tym froncie, kiedy Stany Zjednoczone ogłosiły sankcje przeciwko organizacji pozarządowej rzekomo zajmującej się ochroną środowiska (w rzeczywistości będącej fasadą Hezbollahu) o nazwie “Zieleń bez granic”.

Nie jest niczym odkrywczym, że Hezbollah, wspierana przez Iran szyicka grupa terrorystyczna w Libanie, po raz kolejny angażuje się w prowokacje wzdłuż północnej granicy Izraela.

Z perspektywy Hezbollahu jest to całkiem korzystny moment. Od miesięcy Izrael targany jest bezprecedensowym wewnętrznym kryzysem politycznym. W międzyczasie, w skali globalnej, mnogość konfliktów zbrojnych, które mogą potencjalnie wiązać się z bronią masowego rażenia, z brutalną inwazją Rosji na Ukrainę na czele, sprawiła, że kraje zachodnie są bardziej nerwowe niż zwykle. Jeśli Hezbollah obstawia, że tradycyjni sojusznicy Izraela będą bardziej niechętni do wypowiadania się w obronie jego bezpieczeństwa z powodu ogólnego niepokoju związanego z programem reformy sądownictwa obecnego rządu Izraela, to może to nie być tak daleko posunięta pomyłka

Przywódca Hezbollahu, szejk Hassan Nasrallah, pozwolił sobie na zwykłą brutalność, mówiąc Izraelczykom w przemówieniu z okazji 17. rocznicy wojny z Izraelem w 2006 r. (którą Hezbollah nazywa “Boskim Zwycięstwem”), że w każdym przyszłym konflikcie zostaną zrównani z ziemią. “Jeśli bitwa przerodzi się w wojnę z opozycyjną osią, nie będzie czegoś takiego jak Izrael”, powiedział. Można dodać, że konflikt o takiej intensywności prawdopodobnie wymazałby również Liban z mapy, ale Nasrallah się tym nie przejmuje.

W zeszłym tygodniu nastąpił niewielki, ale mile widziany postęp w kwestii zagrożenia stwarzanego przez Hezbollah, kiedy to Stany Zjednoczone ogłosiły sankcje przeciwko rzekomo ekologicznej organizacji pozarządowej (w rzeczywistości będącej przykrywką dla Hezbollahu) o nazwie “Zieleń bez granic”. Jak wyjaśnił rzecznik Departamentu Stanu USA Matthew Miller, grupa i jej szef, Zuhair Subhi Nahla, pozwolili na to, by ich strony były “wykorzystywane do prowadzenia szkoleń Hezbollahu w zakresie broni, do zapewniania wsparcia dla działań Hezbollahu wzdłuż Niebieskiej Linii w południowym Libanie oraz do utrudniania swobody przemieszczania się Tymczasowych Sił Zbrojnych ONZ w Libanie (UNIFIL) z mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ”.

Chwaląc posunięcie USA, ambasador Izraela przy ONZ Gilad Erdan wezwał Radę Bezpieczeństwa do pójścia za przykładem Ameryki i nałożenia własnych sankcji na “Zielonych bez granic”. Prawdopodobnie będzie to bardziej kłopotliwe zadanie – nie tylko dlatego, że przedstawiciele UNIFIL konsekwentnie bagatelizowali powiązania między “Zielonymi bez granic” a Hezbollahem, a ich rzeczniczka Andrea Tenenti jeszcze w styczniu upierała się, że grupa nie zrobiła “nic”, aby naruszyć rezolucję 1701, rezolucję Rady Bezpieczeństwa, która doprowadziła do zakończenia walk w 2006 roku.

W każdym razie, podczas gdy “Zieleń bez granic” jest użytecznym przykładem zarówno politycznej przebiegłości Hezbollahu, jak i powolnego uświadamiania sobie przez część społeczności międzynarodowej, że nic nie zmieni głównego celu grupy terrorystycznej, jakim jest wojna o unicestwienie Izraela, sankcje i inne środki wymierzone w pojedynczą organizację pozarządową nie wstrząsną determinacją Hezbollahu. W tej kwestii prawda się nie zmieniła: Aby osłabić Hezbollah, musisz najpierw osłabić Iran, jego głównego sponsora.

Niestety, jeśli chodzi o radzenie sobie z Iranem, administracja prezydenta Joe Bidena unika konfrontacji z islamskim reżimem, starając się zamiast tego ułagodzić jego najgorsze instynkty. Wiarygodność Stanów Zjednoczonych na tym froncie została poważnie podważona przez wybryki Roberta Malleya, wysłannika administracji do Iranu i kluczowego architekta porozumienia nuklearnego z Iranem z 2015 roku, którego poświadczenie bezpieczeństwa zostało zawieszone w tym miesiącu w okolicznościach, które Departament Stanu wciąż nie wyjaśnił. Malley jest teraz oficjalnie na urlopie i udał się na wykłady w rozrzedzonej atmosferze Uniwersytetu Princeton, podczas gdy reszta z nas zastanawia się, w jakim kierunku podąży amerykańska polityka wobec Iranu.

Wszystko wskazuje na to, że polityka ustępstw będzie kontynuowana. To nie jest tak, że Stany Zjednoczone darzą miłością irański reżim, który zamordował setki Amerykanów i konsekwentnie demolował ten kraj w ciągu 44 lat od islamskiej rewolucji w Iranie, albo że Waszyngton jest po prostu nieświadomy ogromnego wkładu Iranu w globalną niestabilność – od militarnego wspierania rosyjskiego imperializmu po pomoc szyickim bojówkom w Iraku i Jemenie, a także w Libanie wraz z Hamasem w Strefie Gazy. Zasadniczo Stany Zjednoczone zaakceptowały fakt, że ustanowienie irańskiego reżimu podatnego na negocjacje może nastąpić jedynie dzięki wysiłkom narodu irańskiego, a nie interwencji z zewnątrz. Do tego czasu – a mogą to być tygodnie lub miesiące, ale niestety najprawdopodobniej lata – Stany Zjednoczone będą musiały tańczyć z partnerem, któremu nie mają powodu ufać.

W ostatnich tygodniach Stany Zjednoczone zniosły zamrożenie prawie 6 miliardów dolarów irańskich aktywów w zamian za uwolnienie pięciu podwójnych obywateli amerykańsko-irańskich przebywających w irańskich więzieniach. Oczywiście jednym z zadań każdego rządu jest pomaganie swoim obywatelom, gdy znajdą się w trudnej sytuacji za granicą, ale problem polega na tym, że Irańczycy postrzegają wszelkie ustępstwa USA jako oznakę słabości, a następnie naciskają na więcej.

Dlatego też rozmowy o wznowieniu Wspólnego Kompleksowego Planu Działania (JCPOA) z 2015 r., czyli technicznej nazwy porozumienia z Iranem, są tak niepokojące. Prawdą jest, że obecna administracja ma bardziej cyniczny pogląd na irańskie ambicje w porównaniu z byłym prezydentem Barackiem Obamą, który zawsze był boleśnie jasny, że zmiana reżimu nie była jego celem, jeśli chodzi o Iran. Niewypowiedzianym założeniem JCPOA jest to, że obecnie rządzący reżim nadal będzie u władzy, gdy “klauzule wygaśnięcia” w umowie – wygaśnięcie szeregu ograniczeń dotyczących badań i rozwoju po kilku latach – wejdą w życie. Jeśli tak się stanie, to oświadczenie Obamy z 2015 r., w którym stwierdził, że umowa zapewnia “odcięcie wszystkich dróg do bomby”, zostanie zdemaskowane jako kłamstwo, którym zawsze było.

Sam Biden dawał mieszane sygnały dotyczące odrodzenia JCPOA, mówiąc nawet zaniepokojonemu irańskiemu rozmówcy podczas kampanii w grudniu ubiegłego roku, że “jest martwy, ale nie ogłosimy tego”. Jednak tak długo, jak umowa pozostaje punktem odniesienia dla amerykańsko-irańskiej dyplomacji, Irańczycy będą zajmować pozycję lidera. A skutki tego będą widoczne w całym regionie, być może przede wszystkim w Libanie.

Aby osłabić Hezbollah, musisz osłabić Iran

Ben Cohen

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.