Szefowie Mosadu: Reuwen Sziloah (1951-1952), Isser Harel (1952-1963), Icchak Hofi (1974-1982)
Mosad na początku był służbą uzdolnionych amatorów. Pierwsze akcje izraelskich służb specjalnych rażą bezradnością i w zasadzie jedna po drugiej kończy się niewypałem. Lecz bardzo szybko Mosad zaczął zadziwiać skutecznością.
Tę historię opisał Ronem Bergman w monumentalnej książce „Powstań i zabij pierwszy” poświęconej skrytobójczym akcjom izraelskich sił specjalnych. Jest wiosna 1968 r. Izraelskie służby specjalne na samej górze listy wrogów do „selektywnej eliminacji” – tak nazwano zabójstwa na polityczne zlecenie – umieściły Jasira Arafata, szefa Organizacji Wyzwolenia Palestyny. Benjamin Szalit, żydowski psycholog wywodzący się ze Szwecji, wymyślił niecodzienny sposób zabicia przywódcy Palestyńczyków. Pomysł zaczerpnął z filmu „Przeżyliśmy wojnę” z 1962 r., w którym agent chińskiego wywiadu tak nakręca podczas hipnozy amerykańskiego jeńca wojennego, że ten godzi się zabić prezydenta Stanów Zjednoczonych. Do swojej idei hipnotyzer przekonał najważniejszych ludzi z izraelskich służb specjalnych.
Niemożliwe jest jednak możliwe: Izraelczycy uwierzyli psychologowi.
Służby specjalne Izraela
Służba bezpieczeństwa Izraela – Szin Bet – wyszukała odpowiednich kandydatów na przyszłych zabójców. Szalit gruntownie ich przeegzaminował i w końcu wybrał urodzonego w Betlejem Araba, niższego rangą współpracownika Al Fatah – macierzystej organizacji Arafata. Niespełna trzydziestoletni Palestyńczyk był postawnym lecz – tak sądzono – niezbyt bystrym mężczyzną. Nosił pseudonim Fatkhi. Został aresztowany w okolicach Hebronu.
Szalit maglował Fathkiego przez trzy miesiące. Stosował różne metody hipnozy. Polegała ona na wmawianiu Palestyńczykowi, że Al Fatah i OWP są OK, tylko Arafat zły i trzeba go usunąć. Na ostatnim etapie prania mózgu dano Fathkiemu pistolet i wprowadzono do pokoju, gdzie wisiały portrety Arafata. Kazano mu strzelać bez zastanowienia, mierząc między oczy. Podobno poziom podporządkowania Fathkiego podprogowym rozkazom wydawanym przez psychologa robił wrażenie na największych nawet sceptykach.
W grudniu 1968 r. Szalit uznał, że Fathki jest gotów do wypełnienia zadania. Nocązawieziono go nad graniczny Jordan, który przyszły zamachowiec miał przepłynąć, a potem udać się do siedziby Arafata. Pogodabyła pod psem, jakby sam Najwyższy ostrzegał, że jest czas, by się zatrzymać i zrezygnować z szaleńczego pomysłu. Lało, więc rzeka wystąpiła z brzegów.
Fathki wszedł w wodę, dźwigając plecak. Porwał go nurt, więc złapał się wystającej skały, lecz nie mógł samodzielnie ani wrócić ani dotrzeć na jordański brzeg. Uratował mu życie agent tajnych służb, który wskoczył do rzeki, schwycił Palestyńczyka i przeprowadził go na drugą stronę. Fathki otrzepał się z wody, wykonał kilka ruchów, jakby strzelał do jakiegoś celu, pomachał Izraelczykom na pożegnanie i zniknął w mroku. Benjamin Szalit był przeszczęśliwy.
Pięć godzin później izraelski agent w Jordanii doniósł dowództwu, że Fathki pojawił się na pierwszym napotkanym posterunku OWP. Oddał pistolet i oświadczył, iż izraelski wywiad namawiał go, by zabił Arafata. Kilka dni później niedoszły zabójca wygłosił publicznie namiętne przemówienie wspierające przywódcę Palestyńczyków.
Gdyby sprawa nie była śmiertelnie poważna i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, śmiechom nie byłoby końca. Wiem, dlaczego w Izraelu jednym z ulubionych tematów złośliwych dowcipów jest Mosad oraz służby specjalne.
Chłopaki i dziewczyny z Mosadu
Wiecej TUTAJ
Kategorie: Polityka