DAN SCHNUR

F. Scott Fitzgerald powiedział: “Sprawdzianem pierwszorzędnej inteligencji jest zdolność do jednoczesnego utrzymywania w umyśle dwóch przeciwstawnych idei i zachowania zdolności do funkcjonowania”.
Zawsze starałem się przestrzegać tego dictum Fitzgeralda, ale obecna debata na temat polityki USA i Izraela wobec Arabii Saudyjskiej wystawia moje możliwości na próbę.
Z jednej strony wiemy, że saudyjscy przywódcy są siłą zła. Wiemy, że dopuszczają się przerażających okrucieństw w zakresie praw człowieka wobec własnego narodu, zapewniają ogromne kwoty finansowania radykalnym islamskim fundamentalistom, którzy przeprowadzili ataki terrorystyczne 11 września 2001 r. i że zamordowali amerykańskiego dziennikarza.
Ale wiemy również, że Saudyjczycy są siłą na rzecz pokoju. Wiemy, że są oni liderami koalicji na Bliskim Wschodzie, która rozwinęła się, aby odeprzeć irańską agresję, i wiemy, że partnerstwo z Izraelem może być kluczem nie tylko do powstrzymania Iranu, ale także do szerszej akceptacji Izraela w świecie arabskim.
Byłoby miło móc ukarać pierwszą z tych dwóch Arabii Saudyjskich bez utraty możliwości czerpania korzyści z relacji z drugą. Równie pocieszające byłoby partnerstwo z drugą Arabią Saudyjską bez konieczności zaprzyjaźniania się z pierwszą. Ale świat nie działa w ten sposób. Tak więc pytanie zarówno dla Stanów Zjednoczonych, jak i Izraela brzmi, czy lepiej jest sprzymierzyć się z obiema Arabiami Saudyjskimi, czy też z żadną z nich.
Ta i tak już trudna decyzja nie istnieje już w próżni. Teraz, gdy Chiny stały się graczem na Bliskim Wschodzie, przypisując sobie pośrednictwo w zawarciu traktatu między Iranem a Arabią Saudyjską i sugerując podobną rolę w izraelskich rozmowach z Palestyńczykami, Stany Zjednoczone mają jeszcze mniej opcji. Albo pójdą naprzód z Saudyjczykami – nawet jeśli oznacza to zapewnienie im zwiększonego wsparcia wojskowego i prawdopodobnie zdolności nuklearnych – albo pozwolą Chinom jeszcze bardziej wyprzeć amerykańską obecność w tej krytycznej części świata.
Wyzwanie Izraela jest jeszcze bardziej skomplikowane. Rozszerzenie Porozumień Abrahama o normalne stosunki z Arabią Saudyjską mogłoby zapewnić poziom bezpieczeństwa, jakim państwo żydowskie nigdy nie cieszyło się przez 75 lat swojego istnienia. Wymagałoby to jednak również fundamentalnych zmian w stosunkach Izraela z Palestyńczykami, a choć przywódcy Arabii Saudyjskiej nie precyzują, jakie byłyby to kroki, jasne jest, że cokolwiek zbliżonego do rozwiązania dwupaństwowego spowodowałoby niezwykłe wstrząsy polityczne w Izraelu.
Większość krajów arabskich, które tworzą koalicję antyirańską, w ostatnich latach traktowała kwestię palestyńską drugorzędnie, co działało na korzyść Izraela na obu frontach. Gdyby jednak Arabia Saudyjska zażądała, by Izrael dążył do jakiegoś porozumienia pokojowego z Autonomią Palestyńską i Hamasem, izraelscy przywódcy musieliby zdecydować, który z tych dwóch imperatywów jest ważniejszy. Krucha koalicja Benjamina Netanjahu mogłaby łatwo rozpaść się w związku z tą kwestią, a późniejsza awantura mogłaby stanowić okazję dla centrystów Benny’ego Gantza do odzyskania władzy.
Netanjahu zdaje sobie również sprawę, że saudyjskie porozumienie pokojowe może znacznie podnieść jego pozycję wśród izraelskich wyborców i odwrócić ich uwagę od wewnętrznych sporów politycznych, które nękają jego obecną kadencję. Chce on zostać zapamiętany jako mąż stanu, który uczynił Izrael bezpiecznym: traktat z Arabią Saudyjską mógłby zapewnić mu takie dziedzictwo. Ale tylko wtedy, gdy wyborcy uwierzą, że nie zrezygnował zbyt wiele, aby uzyskać porozumienie.
Prezydent USA Joe Biden również skorzystałby na byciu postrzeganym jako siła napędowa takiego historycznego porozumienia. Biden rozumie również, że podczas gdy zarówno Netanjahu, jak i saudyjski książę Mohammed bin Salman czują się bardziej komfortowo współpracując z Republikanami, może to wymagać od demokratycznego prezydenta przekonania członków kongresu swojej partii, aby odłożyli na bok swoje podejrzenia wobec Arabii Saudyjskiej i udzielili poparcia.
Biden, który kiedyś obiecał uczynić z Arabii Saudyjskiej ” wroga”, najwyraźniej zdecydował, że w tym przypadku pokój ma pierwszeństwo przed prawami człowieka. Teraz Netanjahu stoi przed równie trudną decyzją.
DAN SCHNUR
Kategorie: Uncategorized
Izrael cieszy się pokojem z Saudią już ponad 70 lat. W ostatnich latach oba państwa mają także wspólne interesy. To stan idealny którego nie warto zmieniać. Rokowania z Saudią których celem jest poprawa sytuacji politycznej USA na BW są absurdem politycznym godnym doktryny Binkena.