Uncategorized

Czy ofensywa lądowa w Gazie to konieczność? Nawet izraelscy eksperci mają wątpliwości

Marta Urzędowska
Izraelskie transportery opancerzone udają się w stronę granicy Strefy Gazy. Południowy Izrael, 13 października 2023 r.

Izraelskie transportery opancerzone udają się w stronę granicy Strefy Gazy. Południowy Izrael, 13 października 2023 r. (Fot. Ariel Schalit / AP Photo)

Amerykańscy urzędnicy, a nawet izraelscy spece od bezpieczeństwa przekonują, że posłanie czołgów do Gazy może oznaczać ryzykowną wojnę na dwa fronty i wcale nie dać Izraelczykom zwycięstwa. Bo Hamas to nie grupa, tylko ideologia.

Izraelskie władze potwierdziły w piątek, że – w ramach odwetu za bestialski atak Hamasu na Izrael sprzed dwóch tygodni – lada moment ruszy inwazja lądowa na Strefę Gazy. Tymczasem jest coraz więcej wątpliwości, czy posłanie czołgów do enklawy to dobry pomysł.

Biden: Rozmawiamy z Izraelczykami o alternatywach dla inwazji

Joe Biden, który w środę odwiedził Izrael, demonstrując niezłomne poparcie Ameryki dla sojusznika, jednocześnie wyraźnie sygnalizował, że amerykańska administracja niekoniecznie popiera pomysł lądowej inwazji.

Przyznał, że izraelska i amerykańska armia rozważają alternatywne rozwiązania, które pozwoliłyby uniknąć pełnej inwazji lądowej. – Długo rozmawialiśmy o tym i o możliwych alternatywach – tłumaczył dziennikarzom jeszcze w samolocie powrotnym do Waszyngtonu. – Nasza armia rozmawia z ich armią o innych opcjach – podkreślał.

Mimo zastrzeżeń amerykańskiego przywódcy Izraelczycy najwyraźniej zamierzają rozpocząć inwazję lada chwila, po blisko dwóch tygodniach prowadzenia nalotów na rządzoną przez Hamas Strefę. W czwartek minister obrony Jo’aw Galant i premier Izraela Beniamin Netanjahu odwiedzili zgromadzonych przy granicy z Gazą izraelskich żołnierzy, obiecali im rychłe zwycięstwo, a Galant zapewnił, że „wkrótce będą oglądać Gazę od środka, bo rozkaz nadejdzie”.

Nadal nie wiadomo jednak, kiedy – jeszcze w ostatni wtorek, rzecznik izraelskiej armii płk Richard Hecht przyznał, że operacja lądowa wcale niekoniecznie jest nieunikniona. – Szykujemy się na następne etapy wojny – mówił dziennikarzom. – Nie powiedzieliśmy jeszcze jednak, jak będą one wyglądać – zastrzegł. – Wszyscy mówią o ofensywie lądowej, ale może będzie to coś zupełnie innego – dodał.

Co może wchodzić w grę? Operacje sił specjalnych, dalsze ataki z powietrza, wymierzone w struktury i dowódców Hamasu.

Amerykanie ostrzegają przed błędami takimi jak ich po 11 września

Choć dziś Izraelczycy wydają się zdeterminowani, a czołgi i zmobilizowani w sile ok. 300 tys. rezerwiści stoją na granicy z Gazą już od wielu dni – ofensywa nadal się nie rozpoczęła. Na pewno jednym z powodów opóźnienia były ostatnie wizyty amerykańskich urzędników, którzy jeden po drugim przyjeżdżali do Izraela i innych państw Bliskiego Wschodu, wśród nich był sekretarz stanu Antony Blinken, szef dowództwa gen. Michael Kurilla i sekretarz obrony Lloyd Austin.

Wszyscy ostrzegali Izraelczyków, by uniknęli błędów Ameryki, która po atakach terrorystycznych na Nowy Jork i Waszyngton z 11 września 2001 r. wpakowała się w wojnę, której konsekwencje okazały się tragiczne dla Amerykanów i całego Bliskiego Wschodu, a są odczuwane do dziś.

– Podejrzewam, że przed Izraelem jawią się dziś ogromne wyzwania – nie tylko kwestia, jak przeprowadzić potężną operację na terenach miejskich, ale też pytanie: „co potem?”, czyli jaki jest plan powojenny? – przekonuje anonimowo cytowany przez „Guardiana” były wysokiej rangi dowódca amerykańskiej armii.

Komentatorzy wskazują, że scenariusze mogą być różne – Izrael może wznowić zakończoną kilkanaście lat temu okupację Gazy, może oddać Strefę pod rządy Autonomii Palestyńskiej, która dziś rządzi na Zachodnim Brzegu, może zainstalować na miejscu arabskie albo międzynarodowe siły pokojowe, a nawet pozwolić politycznemu skrzydłu Hamasu uciec z Gazy na wygnanie, jak na początku lat 80. OWP Jasera Arafata.

– Na razie musimy zobaczyć, ile czasu nam zajmie zniszczenie Hamasu – zastrzegła kilka dni temu w rozmowie z „Washington Post” izraelska minister ds. wywiadu Gila Gamliel. – Później na pewno uda nam się porozumieć ze społecznością międzynarodową, co dalej – dodała. – Jednak na razie musimy włożyć całą energię w wygranie tej wojny – przekonywała.

Eksperci od regionu wskazują też, że lądowa operacja na wielką skalę w miejscu takim jak gęsto zaludniona Gaza może okazać się zwyczajnie nieskuteczna. Szczególnie że Izraelczycy mówią, że ich celem jest dziś całkowite unicestwienie Hamasu, co praktycznie wydaje się niemożliwe. Bo nawet jeśli izraelska armia zabije wszystkich liderów grupy w Gazie i zniszczy ich tunele, którymi ściągają broń i ludzi, Hamas zawsze miał swoich ludzi – w tym ważnych przywódców – także za granicą: w Libanie, Turcji czy Katarze. Z kolei zwolenników Hamasu można znaleźć nie tylko w Gazie, ale też na Zachodnim Brzegu Jordanu, gdzie w ostatnich miesiącach Izraelczycy przeprowadzali wiele operacji, polując na palestyńskich terrorystów.

Izraelski ekspert: Trudno jest zmiażdżyć ideologię

Yossi Melman, publicysta “Haareca” i ekspert od wywiadu, przyznaje, że nawet dziś nie da się wykluczyć opcji, że polityczne skrzydło Hamasu przetrwa i nadal będzie rządzić Gazą. – Co to w ogóle znaczy: „Zmiażdżyć Hamas”? – pyta cytowany przez „Washington Post”. – Hamas to ideologia, jak Państwo Islamskie. A przecież trudno jest zmiażdżyć ideologię – ostrzega.

Amerykańscy urzędnicy anonimowo cytowani w „Guardianie” przyznają też, że boją się, iż – wchodząc do Gazy – Izrael narazi się na odwet libańskiego Hezbollahu, co oznaczałoby  bardzo ryzykowną wojnę na dwa fronty. Już dziś, niemal od początku obecnej odsłony konfliktu, na granicy izraelsko-libańskiej co rusz dochodzi do wymiany ognia, a Izrael ewakuuje kolejne przygraniczne miejscowości, bo lecą na nie rakiety Hezbollahu.

Dziennik cytuje jednak także anonimowo izraelskiego urzędnika ds. bezpieczeństwa, który – choć przyznaje, że Amerykanie ostrzegają Izrael przed wojną, powołując się na własne błędy popełnione w Iraku – wskazuje, że Izraelczycy są w innej sytuacji. – To nie Faludża, Basra czy Bagdad, ale nasze kibuce. Są na odległość rzutu beretem od Palestyńczyków, którzy zaatakowali je dwa tygodnie temu – zastrzega. Podkreśla, że „Izraelczycy nie mogą ciągle żyć w oczekiwaniu, aż spadnie na nich miecz”, i dodaje, że po rozprawieniu się z Hamasem Izrael powinien zrobić to samo z Hezbollahem.

Ale przyznaje, że jednym z powodów, dla których Izrael zapewne jednak zdecyduje się na trudną ofensywę lądową w Gazie, jest fakt, że armia i służby czują się odpowiedzialne za dopuszczenie do ataku Hamasu i chcą poprawić swój wizerunek w oczach Izraelczyków.

Jednak komentatorzy ostrzegają, że – o ile dziś Zachód uznaje, że izraelski odwet za atak Hamasu jest w pełni uzasadniony – poparcie dla inwazji zapewne będzie malało – wraz z rosnącą liczbą zabitych palestyńskich cywilów i pogarszaniem się sytuacji humanitarnej w Gazie

Marta Urzędowska

Czy ofensywa lądowa w Gazie to konieczność? Nawet izraelscy eksperci mają wątpliwości

Kategorie: Uncategorized

8 odpowiedzi »

  1. ”…..gazowac i zatapiać tunele”.

    Przeciez nasi ludzie sa w tunelach i nie wiadomo w jakiej ich czesci.
    Te tunele ciagna sie przez setki km.
    Stefcia

  2. Lida chyba nie jestes poinformowana co się wydarzyło 7 października. Racz sie poinformować zanim zadecydujesz kto jest agresorem a kto ofiara. Twoja sympatia i „humanitaryzm „ wobec arabskich morderców sa niewiele warte i bardziej pasuja do wrednych rezolucji ONZ niz do sytuacji w jakiej znajduje sie Izrael.

  3. “… gazowac i zatapiać tunele. Odciąć wode i prąd. Zrobić im piekło na ziemi.”
    Jak Niemcy Żydom w czasie II wojny światowej. Brawo! Już do tego doszło.

  4. Chodzi o zniszczenie militarnej obecności Hamasu w Gazie. A to, czy ideologia Hamasu bedzie obecna w Katarze czy Turcji, bo jej przywódcy tam będą mieszkać (chyba, że coś im się stanie…) to już nie jest zmartwienie Izraela tylko Kataru i Turcji.

  5. Nie wysylac zolnierzy do Gazy.
    Szkoda chlopcow. Bombardować z góry, gazowac i zatapiać tunele. Odciąć wode i prąd. Zrobić im piekło na ziemi.
    I zażądać bezwarunkowy zwrot zakładników. To pierwszy warunek do jakichkolwiek rozmów. Niestety Biden zdecydował inaczej..

  6. Yossi Melman, dla autorki ” specjalista wywiadu” z ” Haaretz” to oplacany przez Niemcow( jak cala jego gazeta ) zwolennik ”prawa powrotu” palestyncow i zniszczenia Izraela.
    Wyjace glosy wplywaja niestety na decyzje IDF, tak jak wplynely na wpuszczanie ” robotnikow” z Gazy i pacjentow z tamtad do izraelskich szpitali. To byli szpiedzy i pomocnicy Hamasu, a medrcy z Shin Beth mysleli ze cos od nich sie dowiedza o Gazie -i dali sie latwiutko oslepic .
    Dlugotrwale myslenie ” co bedzie potem” to zostawianie innym inicjatywy i wygranie przez Hamas, koniec Izraela.
    Poza tym, te przemyslenia powinne byly byc zrobione lata temu, Armie calego Swiata maja przygotowane scenarjusze na mnostwa mozliwosci-ale widocznie IDF zajmowalo sie polityka wewnetrzna i intrygami .

  7. Gdaku, gdaku a czas leci – tiktak tiktak. Armia “ekspertów” wyraża swoje uczone zdania wbrew a równocześnie trochę za, inwazją tak czy nie a czas leci, tiktak, tiktak a zwycięstwo izraelskie pohukuje po lesie ,coraz dalej, coraz słabiej. Jak ten róg Wyspiańskiego z “Wesela” – “Miałeś chamie złoty róg…”.
    Może rzeczywiście Żydom nie należy się państwo. Bo Izrael ani nie broni swoich obywateli, jak marzył Herzl, ani nie wskazuje gojom drogi do równości i do postępu, jak marzyli komuniści żydowscy, ani nawet nie realizuje minimalnego programu nacjonalizmu żydowskiego, jak zasiedlenie Judei i Samarii i skuteczne odstraszanie wrogów, jak marzyli Z.Żabotyński i Rav Kook.
    Jeszajahu Leibowicz, biochemik i domorosły filozof, napisał kiedyś, w odpowiedzi na pytanie słuchacza czemu żyje w Izraelu a nie w rodzinnej Rydze albo w Berlinie, że “tak mi się chce”. Sprytnie uniknął dyskusji.
    Tak, tak, to ten sam który dawno temu nazwał osiedleńców w Judei i Samarii judeonazistami.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.