Przyslala Zosia Walfish
http://ebd.cda.pl/740×475/17986062
.
Tytułowy Birdman przypomina skrzyżowanie postaci Birdmana i Blue Falcona ze starych kreskówek studia Hanna-Barbera. To ptasiopodobny superheros, w którego w latach świetności wcielał się główny bohater, aktor Riggan Thomson. „Birdman” brzmi też trochę jak Batman i nie jest to skojarzenie przypadkowe. Thomsona gra w końcu Michael Keaton, swego czasu wyniesiony na szczyty sławy właśnie dzięki roli Człowieka-Nietoperza. W świetnym filmie Alejandro Gonzáleza Inárritu płaszczyzny prawdy i ułudy swobodnie się przenikają, fikcja żeruje na faktach, a my – wraz z bohaterem – coraz bardziej gubimy się w tym misternie skonstruowanym labiryncie.
Keaton w istocie obficie czerpie tu z własnych doświadczeń. Jego rola to popis aktorskiej odwagi. Kariera gwiazdora – podobnie jak jego bohatera – rzeczywiście przyhamowała przecież, odkąd zrezygnował on z grania ikonicznego bohatera. Kiedy Riggan z zawiścią komentuje sukcesy Roberta Downeya Jr, nie sposób nie pomyśleć, że i Keaton może mieć podobny żal. Downey wrócił bowiem na szczyt właśnie dzięki wbiciu się w (co prawda żelazne) kalesony superherosa. Aktor obnaża się tu więc nie tylko fizycznie, nie szczędząc nam widoku swojego nadgryzionego zębem czasu ciała, ale i – przede wszystkim – pokazując ludzką twarz celebryty. Małostkowego, kierowanego złudzeniami własnej wielkości, niejednokrotnie żenującego. Keaton jest tu idealnym człowiekiem na idealnym miejscu nie tylko ze swoim biogramem, ale i nieodłącznym talentem do swobodnego łączenia dramatu z komizmem. Film Iñárritu jest bowiem – nietypowo dla tego reżysera – komedią. Czarną, bolesną i domagającą się przedrostka „tragi-”, ale jednak komedią.
Kategorie: Uncategorized