Ciekawe artykuly

WOLNOŚĆ I BUNT cz. 2

 

Nie był marksistą. Zapisał się do partii z innych powodów. Nie wiadomo nawet czy czytał Marksa i Engelsa. Ksiąg Lenina nie znał. Stalina poznał od jak najgorszej strony, poznał się na nim wcześniej od wszystkich, nawet najbardziej przemądrzałych filozofów lewicy francuskiej, z Sartrem na czele. Natomiast prace Plotyna i św. Augustyna systematycznie zgłębiał. Skąd się u niego wzięło to zainteresowanie Plotynem i św. Augustynem? W gruncie rzeczy miał przecież powierzchowną wiedzę religijną, greki nie znał i jej nie studiował. Czyżby – jak chcą niektórzy badacze i krytycy – czuł więź z mędrcami, tak jak on sam, pochodzącymi z Afryki? Plotyn, św. Augustyn i Camus byli dziećmi świata śródziemnomorskiego. Todd pisze: Intrygują go postacie pokroju Plotyna i świętego Augustyna. Są oni bliżsi jego sercu, umysłowi i ciała niż Kartezjusz, Kant lub Hegel. Plotyn, zwiastujący zmierzch hellenizmu i początek chrześcijaństwa, kontempluje wiekuisty świat dobroci i piękna. Owo poszukiwanie Plotyna to rozrachunki z mistycznym dążeniem do absolutu, co dla chrześcijan oznacza świat pozaziemski, Królestwo Boże. Camus pragnie go na ziemi. Plotyn reprezentuje neoplatonizm, a dla platoników świat realny to świat idei. Camus chciałby pogodzić to, co realne i nierealne, świat zmysłów i świat rozumu.

Camus ma zresztą coś wspólnego z świętym Augustynem. Autor „Wyznań” był nie tylko „akademickim” myślicielem. Camus również. Św. Augustyn był przede wszystkim moralistą. Camus również. Św. Augustyn poznał gorycz (smak) grzechu. Camus poznawał go bezustannie. Obaj doświadczali miłości kobiet.

Święty Augustyn prosi Boga: spraw, bym żył w czystości i nie uległ pokusie. Camus miłości i seksu nie porzucił do końca życia. Dobro i zło – to problem nadrzędny i dla św. Augustyna, i dla Alberta Camusa. Gdy jednak autor „Dżumy” wysoko oceniał pasję św. Augustyna w jego poszukiwaniu cnoty i miłości, to nie mógł dać sobie rady z jego koncepcją grzechu
(zwłaszcza pierworodnego). Grzech w nauczaniu Kościoła był dla Camusa czymś niepojętym. Tak jak niepojętym dla pisarza był sam Bóg. Dlatego nie mógł zgodzić się z św. Augustynem, gdy ten uczył, że człowiek staje się wolny, zaznając łaski Boga. Camus pragnął, by system sprawiedliwości na tym świecie stworzył religię, ale bez Boga. Chrystianizmem – studiując dzieła św. Augustyna – interesował się i poznawał go, ale miał to być chrystianizm wykluczający Boga. Camus wykluczał Boga, ponieważ w niego nie wierzył. Jednak ciągle żył w nim – pisał w „Notatnikach”- ten religijny niepokój. Nie widział potrzeby, aby się nawracać. Co nie przeszkadzało mu, w latach młodzieńczych, widzieć w chrześcijaństwie , to co widział w nim św. Augustyn. Głosił pochwałę chrześcijaństwa, które było jedyną wspólną nadzieją i jedynym skutecznym puklerzem chroniącym Zachód od nieszczęść, jakie nań czyhały. Ale zarazem zwalczał każdy przejaw antysemityzmu.

Antysemityzm znalazł on we Francji „żyzną glebę”. Gdy hitlerowcy zajęli Paryż wielu mieszkańców, wówczas jeszcze światowej stolicy kultury, chętnie demonstrowało swój antysemityzm. Camus był tym, który po wojnie zdemaskował nie jednego rodaka, który zapisał haniebną kartę antysemicką, denuncjując Żydów, najczęściej od pokoleń żyjących we Francji.

Może dziwić, że w tym samym czasie, gdy zajmował się, poznawał, zgłębiał nauki i myśli św. Augustyna, należał do partii. Camus zapisał się do partii komunistycznej nie z miłości do Marksa i Lenina. Widział w niej co innego. Dla niego rewolucja oznaczała zmartwychwstanie, proletariat – lud wybrany, burżuazja to potępieni, ukaranie kapitalistów to piekło, partia to Kościół. Opuścił jej szeregi, gdy zamiast braterstwa zobaczył zbrodniczą krew na jej rękach. Podobnie jak autor „Folwarku zwierzęcego” George Orwell, przejrzał na oczy, gdy dowiedział się o sowieckich prowokacjach i zbrodniach w wojnie domowej w Hiszpanii ( jej problemy były mu zawsze bliskie, nie krył powinowactwa z republikanami, będzie działał przeciwko frankistom, od demokratycznego rządu hiszpańskiego na emigracji otrzymał wysokie odznaczenie).

Gdy zerwał z komunizmem, odrzucił tkwiące w nim łaknienie nicości, oddał się miłości życia ( tytuł jednej z jego noweli). Pozostał wierny św. Augustynowi, gdy pisał : każda napotkana istota, każdy zapach tej ulicy, wszystko to jest dla mnie pretekstem, by kochać bez granic. Od polityki uwolniła go literatura, w „Notatnikach” zapisał: ci, co mają w sobie wielkość, nie zajmują się polityką. Nigdy nie opuścił człowieka, Camus chciał chronić każdego człowieka przed fatalizmem historii. We wrogim świecie człowiek działa samotnie i jest sam wobec losu, który tylko on tworzy i który odnajduje. Jednostka potrzebuje obrony przed światem polityków, przed ich knowaniami, wciąganiem w idiotyczne gry i zabawy.

Polem, na którym uprawiał swoją „politykę” było dziennikarstwo. Do pracy w ambitnym, niekonformistycznym, nisko nakładowym dzienniku „Alger républicain”, wciągnął go dziennikarz, poeta, przyjaciel Pascal Pia (zadedykował mu Mit Syzyfa). Był rok 1937. W Hiszpanii trwała wojna domowa, nad Europą zawisła brunatna ideologia nazizmu, w Algierii, której los był tak bliski Camusowi, coraz częściej dochodziło do ucisku i prześladowań, na farmach bogatych Francuzów w nieludzkich warunkach pracowali algierscy robotnicy rolni. Camus uznał, że na dziennikarskich polu będzie mógł skutecznie walczyć o człowieka, o jego prawa i godność. Ulubionym jego gatunkiem było publikowanie listów otwartych. W ten sposób z drażliwymi, konkretnym sprawami docierał bezpośrednio do przedstawicieli władzy i opinii publicznej. Niekiedy przynosiło to efekty. Pracował w kilku czasopismach. Najważniejsza była praca w „Combat”, pismo docierało do środowisk intelektualnych i studenckich. Pierwszy artykuł ogłosił w nim Camus kilka dni po wybuchu paryskiego zrywu antyhitlerowskiego, w sierpniu 1944 roku: W sierpniowej nocy Paryż bije ze wszystkiej broni. W ogromniej dekoracji z kamienia i wody, wokół rzeki, której fale ciężkie są od historii, raz jeszcze wzniesiono barykady wolności. Raz jeszcze sprawiedliwość trzeba okupić krwią ludzi. Artykuły wstępne w „Combat” publikował do 1948 r. Jego walczące teksty – zauważa Joanna Guze – mówią o przeszłości, żądającej świadectwa, teraźniejszości i o przyszłości, która wynika z przeszłości i dnia dzisiejszego.

Camus pisał: Nie wystarczy zabić sprawiedliwego, trzeba zabić jego ducha, aby przykład sprawiedliwego, który wyrzeka się godności, zniechęcił wszystkich sprawiedliwych i samą sprawiedliwość…Jest może sprawiedliwością odwieczną i świętą przebaczać za tych wszystkich, którzy umarli, milcząc, we wzniosłym spokoju serca, co nigdy nie zdradziło; lecz uderzyć trzeba straszliwie za najbardziej odważnych spośród nas, których upodlono, poniżając ich dusze i którzy umarli w rozpaczy, unosząc w sercu, na zawsze spustoszonym, nienawiść do innych i pogardę dla siebie samych. We wszystkim co robił, czy wówczas, gdy parał się dziennikarstwem, teatrem, czy literaturą, godność człowieka miała dla niego miarę najwyższą. Żyć godnie! Oto sens życia! Nawet tak zwana postawa patriotyczna, nie wiele znaczy. Samo wymachiwanie szabelką – nie wystarcza. Trzeba było jeszcze owej delikatności serca, w którym wstręt budzi wszelkie paktowanie, i dumy, która jest wadą w pojęciu mieszczańskim; wreszcie zdolności powiedzenia: nie.

Poprzednie czesci

KLIKNIJ TUTAJ

klechtaJerzy Klechta

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.