Uncategorized

Szkoła Kieślowskiego (2)


Marian Marzynski

Drogi Marianie, cieszę się z wiadomości, że na chmurze wracasz do Polski, żeby uczyć patrzenia, pisze mi przyjaciel – krytyk filmowy. Właśnie usiłowałem wytłumaczyć mojemu wnuczkowi, że ciekawie było żyć w rozkładającym się „systemie” PRL, który trząsł się ze strachu przed kinem, a przy tym miał respekt dla artystów. Ty wkraczasz do Szkoły Kieślowskiego w Polsce, która w niczym nie przypomina naszych młodych lat, które jakoś pozwoliły nam wyjść na ludzi. Dzisiejszy świat, z jego materialnym blichtrem, jest groźny, bo potrafi zdegradować człowieka.

Myślę, że dla milionów Polaków, tamten świat, który odbierał im inicjatywę, też był groźny, ale prawdą jest, że artystów wzywał do protestu, a nawet płacił im za to. A wracając do moich przyszłych studentów w Szkole Kieślowskiego, zadaję sobie pytanie: po co im te studia filmowe? Czy chcieliby przeciwko czemuś zaprotestować, za co nikt im nie zapłaci? Więc może dlatego szukają zarobków w nowych mediach, które kiedyś nazywały się reklama?

Jako nauczyciel filmu w ramach europejskiej inicjatywy Creative Management in New Media zajrzałem do strony EU pod nazwą Social Fund, z którego finansowane są moje zajęcia, żeby zorientować się kto inny jeszcze stoi przy wodopoju Euro. Zobaczyłem tam setki milionów złotych, które trafiają do polskich inicjatyw. Są na tej liście wszystkie województwa, które wpisały się, jak potrafiły, w unijną ideologię: wyrównywanie dobrobytu, rozwijanie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego, równouprawnienie płci, prawa kobiet, niezawisłość sądów, tolerancja dla odmienności rasowej, religijnej i seksualnej, choć z tym ostatnim jest najgorzej. Znalazłem tam również projekt jednej osoby: 24-letnia Anna po skończeniu studiów prawniczych, zamiast pracować w kancelarii adwokackiej, postanowiła założyć w swojej wsi nowoczesne przedszkole i dostała na to unijną kasę. Nie wyobrażam sobie spustoszenia po odebraniu Polsce tego potężnego zastrzyku nowoczesności i postępu społecznego. Wtedy z zachodnich nowości pozostałby tylko Facebook, LinkedIn i Instagram.

Dlatego szczekanie polskiego premiera na europejską karawanę, która idzie dalej, o szantażu i polskiej niezawisłości, przypomina mi bełkot nacjonalisty z zadatkami na faszystę, Donalda Trumpa. Panie premierze, proszę dobrze przyjrzeć się mojemu europejskiemu projektowi, czy czasem nie jest antypolski?

Gdy wyjeżdżałem w roku 1969, taki dowcip chodził po Warszawie:

Do dyrektora państwowego cyrku przychodzi magik, żeby sprzedać mu swój numer. Otwiera pudełko od zapałek, z którego wyskakuje 49 białych myszek w czarnych frakach, każda z instrumentem muzycznym. Gdy zaczynają grać 9 symfonię Beethovena, dyrektor przerywa koncert: — Wspaniałe. Ale czy ten pierwszy skrzypek to czasem nie jest żydek?

Cdn.

Kategorie: Uncategorized

2 odpowiedzi »

  1. „przypomina mi bełkot nacjonalisty z zadatkami na faszystę, Donalda Trumpa.”

    I kto tu bełkocze ?

  2. Szkoda, ze ten dowcip nie zostal w Warszawie w 1969r,

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.