Marian Marzynski
3.04.2012. “Miłość jest niesfornym ptakiem”, śpiewa chór żołnierzy i pracownic fabryki cygar w Sewilli na początku 19-go wieku, a wtóruje im cyganka Carmen, niezdolna do stałych uczuć, bez odpowiedzialności za krzywdy wyrządzane często zmienianym kochankom.
200 lat później za słynną operę Bizeta zabierze się hiszpański reżyser, który w europejskich kołach awangardy teatralnej uchodzi za maniaka seksualnego. Hiszpański rodak wprowadzi Carmen w wiek “reality television”, wyposażając niesforną kochankę w czerwone majtki, które ta, w połowie pierwszego aktu, ściągnie z siebie i gestem torreadora rzuci na scenie, aż do powolnego wygaszenia reflektorów, biorąc nas, Grażynę i mnie, siedzących wśród zacnych obywateli miasta Bazylea, za byków. Nie rzucamy się jednak na te reformy i znudzeni, na następny akt już nie wracamy.Wśród publiczności, która zostaje, połowa to zamożni emeryci, którzy słyszeli o skandalu i żeby nie czuć się wyizolowanymi w społeczeństwie, muszą w nim uczestniczyć, reszta to młodzi ludzie, przeważnie dziewczyny w wieku randkowym, które dostrzegli w tej operze to, czego od dzieciństwa uczy je telewizja: urok człowieka od pasa w dół.
Motywacja twórców bazylejskiej “Carmen” i ich producentów była oczywista: nikt młody o zdrowych zmysłach nie wyda stu franków na tradycyjną operę, nawet gdyby śpiewały w niej największe soprany świata, a starzy widzieli już to wiele razy i też nie wydadzą. Więc co: nigdy jej nie wystawiać? A co by było, gdyby na scenę wjechał Mercedes, na dach wskoczyła bezmajtkowa Carmen, a pod dachem jej koleżanki z fabryki cygar kopulowałyby z żołnierzami? Potem, na tej majówce, zjawiłby się torreador i z grubego portfela wyrzucałby banknoty peso, a czekający na swoją kolejkę pijani żołnierze, łapaliby je w powietrzu i w ten sposób odpadliby od pijanej Carmen, jemu pozostawiając jej konsumpcję?
“Miłość jest niesfornym ptakiem”, przekonywano sponsorów i o miłości nigdy za wiele. Pieniądze przyszły z globalnego konglomeratu farmaceutycznego, który, nie mając konkurencji, gdy zachorujemy, ściągnie z nas pieniądze jak Carmen majtki, a potem, na pocieszenie, odsypie trochę grosza operze, aby pokazała nam coś, co nas naprawdę nurtuje. Następny spektakl operowy w Bazylei: “Romeo i Julia”. Kochankowie, sponsorowani przez koncern “Roche”, śpiewać będą na golasa.
Zostalo opublikowane w ” Studium opinii”
No to jak juz sie poprawiamy, to Faux pas!
Panie Marianie, tlumaczenie na polski brzmi:” bo milosc to cyganskie dziecie”- skad Pan wzial „niesfornego (?)ptaka?” To jest bezsensowna alegoria choc „cyganskie dziecie” jest tez troche nie do rzeczy. Widocznie z czyms sie rymuje. Rzucanie majtek jest znane w USA -rzucaja je kobiety ulubionym spiewakom muzyki lekkiej na scene w czasie spektaklu. Ale w Metropolitan Opera to jest nie do pomyslenia. Feux pas !