Abram Cytryn
Nazywam się Lucie Bialer i jestem siostrą Abrama Cytryna. Jako jedyna z całej naszej rodziny wróciłam z piekła. Mama i Abramek zostali zagazowani w Auschwitz. Ojciec nasz, Jakub Cytryn, zmarł z głodu w getcie. Jego grób znajduje się na cmentarzu żydowskim w Łodzi. Po wojnie wróciłam do Łodzi, sądząc, że spotkam kogoś z rodziny. Pobiegłam szybko na ulicę Starosikawską, ostatnie nasze miejsce zamieszkania w getcie. Cudem uratowałam utwory Abramka, te które zostawił w naszym mieszkaniu. Było tam dużo wierszy i dużo utworów prozą. Najlepsze utwory mój brat zabrał ze sobą… Po powrocie do Łodzi poznałam Zygmunta Bialera i wyszłam za niego za mąż. Urodziłam córkę Nelly. Wyrosła na znanego adwokata. Niestety zmarła w wieku 40 lat w roku 1988. Kilka lat po śmierci mojego dziecka zmarł także mój mąż, Zygmunt Bialer. Zostałam sama. Pisanie o mojej rodzinie to mój obowiązek. Chciałabym, żeby Abramek − kiedy umrę − pozostał w pamięci przyszłych pokoleń, przede wszystkim młodych ludzi. Kiedy pisał te wiersze, był w ich wieku. Pisać, to znaczyło dla niego − żyć. Mówił często, że jeśli zabraknie mu pióra, będzie pisał własną krwią. Chciałam zadedykować tę książkę wszystkim dzieciom świata.
Jestem bardzo wdzięczna wszystkim, którzy pamiętają w Łodzi o moim bracie. Dziękuję z całego serca władzom miasta, szczególnie Panu Prezydentowi Kropiwnickiemu, że jest w Łodzi ulica imienia Abrama Cytryna. Dziękuję Pani Krystynie Radziszewskiej, że podjęła inicjatywę wydania utworów mojego brata oraz Pani Ewie Wiatr i Panu Dariuszowi Leśnikowskiemu za trud włożony w opracowanie tej publikacji. Bardzo dziękuję firmie Amcor Rentsch Polska za sfinansowanie wydania tej książki.
Paryż, luty 2009 Lucie Cytryn-Bialer
GRECJA STAROŻYTNA
Apollo rzucił potok świetlanych ulewic
Nad szczęśliwą Grecję rzeźbioną misternie.
Korowód zbudzonych blaskiem dziewic
Zaczął szeptać modlitwy wiernie.
Gromadka mężów w biało lśniących togach
Oblicze swe marmurowe ku wschodowi zwróciła.
Tam wykwitająca pełnia Boga
Snopy powitania szczodrze rzuciła.
Morze pofałdowane złotymi kreskami
Biło radośnie o brzegiHellady.
Pluskało cicho błękitu falami
Jak opowieść greckiej, mitycznej ballady.
Na posąg wyniosłej Ateny ze złota,
Przeszywającej nieba błękity,
Helios pęki swych smug miota
I mieni się jak wieniec z turkusów uwity.
Ptaki igrające w słonecznej krainie
Kryształ powietrza przeszywają świergotem.
Mężowie ateńscy rankiem przy winie
Spędzają czas, leżąc pokotem.
Niewolnicy stawiają złote puchary
Przed panami na biało ubranymi, w togach,
W świątyniach tłoczą się chmary
I harfiarz brzdąka opowieść o bogach.
Nad morzem gawiedź dziewcząt wesoła
Dotyka stopami ognistego piachu,
Pachną oliwki, wirują koła
I płonie kopuła świątynnego dachu.
Beztrosko mija dzień aż do zmroku,
Wino się leje i tańczą koła.
Gdy księżyc zakwita na lekkim obłoku,
Cichnie muzyka Hellady wesoła.
Morze oblane miesięczną poświatą
Kołysze mieszkańców swym cichym rozgwarem,
Noc otula Grecję bogatą
I chłodzi ziemię objętą pożarem.
Powoli zza chmur wyszedł księżyc blady.
Posąg Ateny lśnił się i mienił,
W jeziorach igrać poczęły Najady.
Akropol się w błyskach spłomienił.
Ze świątyni Zeusa harfa brzękła,
Dźwięk popłynął z tchnieniem liści.
Stanęła dziewczyna z dzbanem wylękła
I dwaj młodzieńcy ogniści.
„Na chwałę Zeusa” − szepcze dziewczyna.
Harfa tak cicho szeleści,
Księżyc wysuwać się cicho zaczyna
I posąg Zeusa pieści.
Wysoko na stopniach, schyliwszy głowę,
Kapłan struny potrąca.
Krzesi tony płynne i nowe,
Melodia przewija się śpiąca.
Czasem tak zerwie się ton rozbudzony
Tęsknicą, skrzydlicą pojmany,
Zastygnie księżyc dźwiękiem olśniony
I posąg z metalu odlany.
W tysiące pryska płomień tej nuty,
W sercu dziewicy przepada.
Siedzi kapłan melodią otruty
I boskim kryształem owłada.
Złote pochodnie drgają, padają,
Wiatr je (…) rozwiewa.
Dźwięki harfy to łkają, to bają,
Akompaniują drzewa.
Poprzednia wpisy
Kategorie: Uncategorized