.
Grupa wysokich izraelskich oficerów wystosowała list do premiera , wyrażając zaniepokojenie w związku z ostatnimi doniesieniami, że Izrael może nie zastosować suwerenności nad Doliną Jordanu. Oficerowie ostrzegli, że “cofnięcie się na tym etapie zachęciłoby wrogów do zwiększonej presji na Izrael, aby uczynił dalsze ustępstwa i wycofał się z kolejnych obszarów, co może zagrozić bezpieczeństwu państwa Izrael. Jest to czas, na który czekaliśmy, jest to historyczny czas, aby wszystkim, którzy nie mają wizji i odwagi pokazać prawdziwe przywództwo i postąpić właściwie: zastosować suwerenność w szeroko rozumianej Dolinie Jordanu i w żydowskich osiedlach w Judei i Samarii.”
Musimy pamiętać i zdawać sobie sprawę z niezwykle skomplikowanej sytuacji panującej w regionie. Z Izraelem porozumienia pokojowe podpisane mają Egipt (1979 r.) i Jordanią (1994 r.). Syria nigdy nie uznała powstania państwa Izrael, a wojny zostały przerwane rozejmem. Niestabilną granicę izraelsko-syryjską od 1974 r. nadzorują międzynarodowe siły UNDOF. Podobnie wygląda sytuacja z Libanem, gdzie granicę nadzorują międzynarodowe siły UNIFIL.
Fakt zawarcia pokoju z Egiptem wcale nie oznacza, że Izrael nie musi uważnie obserwować rozwoju wydarzeń na południu. Wydaje się, że cały obszar wokół Egiptu staje się coraz bardziej niestabilny. Trwa spór Egiptu z Etiopią wokół budowy zapory wodnej, która wpłynie na ilość wody wpływającej do Nilu. Relacje z Sudanem są napięte, a przez granicę przenikają transporty z bronią dla terrorystów. Na Półwyspie Synaj trwa przeciągająca się w nieskończoność operacja wojskowa przeciwko islamskim terrorystom. Jednak w ostatnim czasie najbardziej zapalnym miejscem stała się Libia, która dla Egiptu od niepamiętnych czasów zawsze była żywotnym punktem zainteresowania. Wojna domowa w Libii przyniosła z sobą militarne zaangażowanie Turcji i Rosji. Konsekwencją tego było zwrócenie się pozostałych libijskich frakcji do Egiptu z prośbą o pomoc. W ten sposób, widmo konfrontacji militarnej między Egiptem a Turcją na libijskiej ziemi stało się namacalnym zagrożeniem. Sytuację jeszcze bardziej komplikuje osobista wrogość prezydent Egiptu Abdel el-Sisi wobec prezydenta Turcji Recepa Erdogana. Turcja zawarła porozumienie z Libią, które jest między innymi wymierzone w strefy wpływów Egiptu, Izraela, Grecji i Cypru na Morzu Śródziemnym. Dodatkowo Turcja udzieliła wsparcia egipskiemu Bractwu Muzułmańskiemu i Hamasowi w Strefie Gazy, oraz jest militarnie zaangażowana w konflikt zbrojny w północnej Syrii i północno zachodnim Iraku, gdzie zwalcza siły Kurdów. Egipt i Turcja udzieliły już wsparcia przeciwstawnym siłom walczącym w Libii, jednak bezpośrednia pomoc sił tureckich przechyliła szalę zwycięstwa na korzyść milicji GNU.
Na niebie Libii pojawiły się tureckie samoloty i drony bezzałogowe, a u wybrzeży zaczęły operować tureckie okręty wojenne, zapewniające obronę przeciwlotniczą i wsparcie logistyczne. Siły GNU dotarły na obrzeża miast Syrtre i Jufra, które wyznaczają linię oddzielającą wrogie siły. GNA ma historyczne powiązania z libijskim skrzydłem Bractwa Muzułmańskiego, tą samą organizacją, która uczestniczyła w obaleniu w 2011 r. prezydenta Egiptu Hosniego Mubaraka. Egipt jest zaniepokojony obecnym sukcesem GNA i poważnie rozważa interwencję wojskową. Jeśli tak się stanie, nieuchronnie dojdzie do bezpośredniej konfrontacji egipsko-tureckiej na libijskiej ziemi. Byłaby to radykalna zmiana strategii Egiptu w regionie. Chociaż armia egipska jest sklasyfikowana jako siódma najsilniejsza armia na świecie, to nie brała ona udziału w żadnej dużej operacji wojskowej od czasu Wojny Jom Kippur w 1973 roku. Wydaje się więc mało prawdopodobne, że Egipt zdecyduje się na bezpośrednią interwencję zbrojną w Libii, tym bardziej, że skutki ewentualnej porażki byłyby katastrofalne. Zarówno Egipt, jak i Turcja są bliskimi sojusznikami Stanów Zjednoczonych.
Prezydent Donald Trump nie jest zainteresowany kolejnym kryzysem w przeddzień wyborów prezydenckich, i poprosił obu przywódców o uspokojenie sytuacji. Jeśli jednak dojdzie do bezpośredniego atak na Syrte i Jufrę, lub nastąpi znaczne wzmocnienie radykalnych sił islamskich we wschodniej Libii w pobliżu granicy z Egiptem, dojdzie do zmiany sytuacji, która może wymusić na Egipcie wysłanie swoich wojsk do Libii. Byłoby to dla Egiptu przekroczeniem przysłowiowego rubikonu. Obecnie Egipt i Zjednoczone Emiraty Arabskie wspierają wycofujące się na wschód siły milicji LNA, a dla ich wsparcia w Libii pojawili się rosyjscy doradcy wojskowi oraz rosyjskie samoloty. Siły LNA wciąż utrzymują kontrolę nad złożami ropy naftowej, która jest siłą napędową libijskiej gospodarki. Również Francja jest niezadowolona wzrostem wpływów Turcji w regionie, a rozwojowi sytuacji uważnie przyglądają się również Włochy. A wszystko to pod czujnym okiem amerykańskiej VI Floty.
Na wschód od Egiptu znajduje się Arabia Saudyjska, która jest zaangażowana militarnie w walki z proirańskimi siłami rebeliantów Houthi w Jemenie. Odpowiadają oni za rakietowe ataki na cele w Arabii Saudyjskiej, jednak ich przeprowadzenie byłoby niemożliwe bez wsparcia Iranu. Houthi zapowiadają kolejne ataki w Arabii Saudyjskiej za pomocą dronów i rakiet.
Iran i Turcja w coraz większym stopniu koordynują politykę na Bliskim Wschodzie, ponieważ współpracują w kilku kwestiach. Oba te państwa sprzeciwiają się roli Stanów Zjednoczonych w Syrii i mają wspólne interesy w obejściu amerykańskich sankcji i zwalczaniu sił kurdyjskich wspieranych przez Amerykanów. Zasadniczo jest to częściowo cyniczna polityka kompromisów, ale istnieje między nimi jedność w ich poparciu dla Hamasu, a także ich niechęć wobec Izraela, co może zbliżać Teheran i Ankarę w działaniach na całym Bliskim Wschodzie, od Jemenu do Syrii. W dniu 15 czerwca Turcję odwiedził Irański minister spraw zagranicznych Javad Zarif. Iran chce, aby Turcja pomogła w złagodzeniu sankcji i embargu na broń, w zamian za co Teheran zaoferował wsparcie tureckiej interwencji w Libii. W ten sposób Turcja zrekrutowała syryjskich rebeliantów do walki w Libii. 17 czerwca turecka armia w koordynacji z proirańskimi siłami rozpoczęła operację przeciwko Kurdom w północnym Iraku, gdzie mają powstać tureckie bazy wojskowe, by wspólnie odciąć Kurdystan od granicy z Iranem.
Nic więc dziwnego, że Egipt i państwa Zatoki Perskiej (z wyjątkiem Kataru) wyraziły zaniepokojenie rolą Turcji i Iranu w Iraku. Ta irańsko-turecka koordynacja działań w każdej chwili może obrócić się przeciwko Izraelowi. Częścią tej wielkiej układanki jest także Katar, będący sojusznikiem Turcji i posiadający bliskie powiązania z Iranem. Turcja i Iran mogą koordynować działania również w Afryce Subsaharyjskiej, gdzie Iran coraz częściej stara się wspierać zbrojne grupy islamskie. Sytuacja w Iraku, Syrii i Libanie również się coraz bardziej radykalizuje, jednak te kwestie odłożymy na inny czas.
Efraim
Kategorie: Uncategorized
Droga Ewo,
Nie wszyscy spoza Izraela wtrącają sie w jego sprawy , właśnie probowalem powiedzieć , że nie zawsze jest na miejscu wypowiadać sie na tematy decyzji , których konsekwencje nie dotyczą bezpośrednio osoby wypowiadającej się. Niezależnie od tego czy sie ma brudny nos czy nie 🙂 Pozdrawiam
Bardzo sobie cenie i zawsze się zgadzam z komentarzami MEF, ktokolwiek by sie krył za tymi inicjalami.
Trudno ocenic jaka taktyke Izrael ma stosowac jezeli chodzi o implementacje Doliny Jordanu, Judei i Samarii. Tym kto to wie jest zapewne premier Netanjahu i sadze ze jezeli ktos moze ta implementacje przeprowadzic to obecnie tylko on. Reakcja opinii publicznej to mniejszy problem w porownaniu z mozliwoscia konfliktu zbrojnego oraz reakcji glownie Rosji. Dla tego taktyka step by step wydaje sie konieczna. Wydaje sie ze z implementacja Doliny Jordanu nie nalezy czekac. Dostep do wody ma kolosalne znaczenie. Jezeli chodzi o pozostale tereny to stosowanie polityki ktora w swoim czasie doprowadzi do nazwijmy to naturalnej implementacji Judei i Samarii moze byc z wielu wzgledow wlasciwe.
Mozna przypuszczac ze ocena sytuacji, taktyka i strategia premiera Netanjahu jest wlasciwa i precyzyjna i to ze zrobi on wszystko co jest konieczne dla zachowania bezpieczenstwa Izraela. Implementacja Judei i Samarii to wykluczenie utworzenia nowego, wrogiego panstwa arabskiego na tych terenach. I to jest chyba wazniejsze niz wizja Izraela w granicach biblijnych. Gwarancje miedzynarodowe na bezpieczenstwo Izraela z wrogim tzw palestynskim panstwem u boku to po prostu groteska. Jedyna gwarancja jest potega militarna Izraela i pomoc USA. Na ile na Europe mozna liczyc wiemy z sytuacji w czasie Zaglady. To i obecna niechec a wrecz wrogosc EU do Izraela ze Szwecja wlacznie, i nasilajacy sie antysemityzm mowia same za siebie.
Obserwatorze, nie wierz gazetom.
Groźby przemocy są puste. A to z dwóch powodów:
1. Cały płw arabski jest ogarnięty przemocą. Ledwie stoją na nogach ale dalej mordują się. Jeszcze trochę i zaczną okładać sie pałkami, bo pieniądze już się skończyły. Jeszcze jedna rakieta nie zrobi żadnej różnicy.
2. Dzięki Trumpowi sprawdziliśmy dwukrotnie jakość gróźb Arabów. Kiedy USA uznał suwerenność izraelską nad Golanem i kiedy USA uznał suwerenność izraelską nad Jerozolimą. Tytuły gazet zionęły wtedy ogniem, ale dzień potem zamilkły, bo nic się nie stało. Oczywiście poza codzienną rzezią Arabów z rąk Arabów. Ale ta niewarte wzmianki w tych gazetach.
Tak będzie i po deklaracji suwerenności izraelskiej w Doliną Jordanu , w Gush Etzion i w Ma’ale Adumim. Wrzaski i groźby przedtem i wstydliwy kwik z mysiej dziury potem.
To samo odnośnie gróźb z Europy.
Drogi „ Obserwatorze” na tym forum nikt nie udziela nikomu żadnych rad i tylko wymieniamy się opiniami i przemyśleniami na tematy które nam sa bliskie. I zdajemy sobie doskonale sprawe ze nie mamy najmniejszej mocy doradczej ani wobec Izraela ani wobec żadnego innego kraju. Natomiast masz racje Obserwatorze ze Izrael jako suwenenne i demokratyczne państwo nie potrzebuje żadnych rad z zewnątrz i dobrze byłoby gdyby państwa całego świata ( zarówno Żydzi z Diaspory jak i najprzeróżniejsi rządowi Goje) przestaly wsadzać swoj brudny nos w jego sprawy, publicznie go potępiać i grozić sankcjami. Niestety wszyscy na świecie interesują się sprawami Izraela w bardzo niezdrowy sposób.
Jestem w rozterce…..Zgadzam sie jak najbardziej z argumentami o przyłączeniu terenów , które nie tylko z nazwy ale i z niezaprzeczalnej historii powinny być częścią Izraela . Ale ani ja ani moje dzieci nie mieszkają w Izraelu… a to na Izraelczyków ci wszyscy „shahidy”, i inni mordercy skierują całą swą wściekłość i nienawiść …. Myślę , że nam, nie mieszkającym w Izraelu należy zachować milczenie w tej kwestii , która może dać Izraelowi wiele dobrego …. ale to izraelczycy , przynajmniej na krótką metę mogą też zapłacić nie małą cenę . …
Proponuję wszystkim , którzy nie wiele ryzykują w tej kwestii nie radzić Izraelczykom co robić , zdecydują o tym bez naszych rad
Państwa Bliski Wschódu są dzisiaj bankrutami w stanie pełnej wojny albo wojny domowej. Mędrcy na uniwersytetach Zachodu twierdzą że to taki stan przejściowy od tzw „wiosny” arabskiej ( sic). Jedno z wielu kłamstw, ponieważ te państwa nigdy nie były państwami według kryteriów tychże mędrców.
Nie ma także szansy że znienacka powstania jakaś świadomość narodowa w Syrii Iraku i Libanie i te dziwne twory staną się państwami.
Ponad 100 lat temu Brytyjczycy i Francuzi pocięli zwłoki imperium osmańskiego i częściom tych zwłok nadali nazwy. Wykreślili mapy na serwetce w kawiarni i powiedzieli że co w środku to państwa o tych nazwach.
Mianowali najsilniejszych kolaborantów na „królów” i „prezydentów” i powiedzieli mieszkańcom że od dzisiaj są narodami a tym kolaborantom ze mają rządzić sprawiedliwie.
Było jasne od pierwszej chwili że taka metoda nie może pracować i też nie pracowała. Z braku narodu można założyć państwo obywatelskie. Pomysł niezły ,ale niewykonalny. Bo pojęcie obywatelstwa jest nieznane w kulturze islamskiej.
Po 100 latach niedoli i przelewu krwi, te „państwa” ostatecznie zbankrutowały. Miliony wygłodzonych i przerażonych ludzi stara się uciec z piekła które stworzyli sobie według rad mocarstw kolonialnych.
Zdrowy rozsądek wskazuje że ci uciekinierzy stawią się także w bramach Izraela. Główny nacisk jest w tej chwili na granicy libańskiej, gdzie mnożą sie wypadku prób przekroczenia granicy przez tych nieszczęsnych ludzi.
Dolina Jordanu była jak dotąd chroniona przed falami uchodźców przez Jordanię. Ale Jordania też się wali i też bankrutuje i nie ma gwarancji że umowa z izraelem przetrzyma następną rzeź którą na Zachodzie nazywają”wiosną”.
Izrael musi przejąć pełną kontrolę nad doliną Jordanu. Czym wcześniej tym lepiej.
Partia amerykanskiego Gomulki, oszoloma Sandersa, wcale nie bedzie bardziej przychylna Izraelowi jezeli Netanyahu zrezygnuje z ”aneksji”.
Izraelscy medrcy poswiecajacy wlasne dzieci byleby bron Boze nie urazic Hamasu jeszcze bardziej nic nie osiagneli, tak jak pajac Peres z jego ”New Middle East” .
Ergo, splunac na nich i sprobowac cos nowego, czyli ”aneksje”.
Jeśli nie teraz odzyskac Samarię i Judee to kiedy ? Ta historyczna możliwoś może się nigdy już nie powtórzyć j jej przegapienie będzie bardzo kosztowne. Zachód wcale nie polubi nagle Izraela za zaniechanie operacji połączenia Judei i Samarii, natomiast to zaniechanie bardzo osłabi zarowno wizerunek potęgi Izraela jak i jego realna sile obronna, nie mówiąc już o możliwości wchłonięcia kolejnej fali imigrantów ktora niebawem nadplynie wskutek gwałtownie narastającego swiatowego antysemityzmu. Fale te izraelscy specjaliści oceniają na 250 tys ludzi w ciągu 3-5 lat. ( Jerusalem Post).
Gdzie ich pomieścić ?
Na co czeka Netanyahu ?
Na „uproszczenie sytuacji” na Bliskim Wschodzie ?…