Uncategorized

Ciepłe słowa i puste gesty Bidena


Melanie Phillips
Melanie Phillips

 W kontaktach z politykami ważne jest, aby zawsze zwracać mniejszą uwagę na to, co mówią, niż na to, co faktycznie robią – a także na to, czego nie chcą mówić, co może stanowić wskazówkę dotyczącą ich działań.

Kiedy prezydent USA Joe Biden przybył w tym tygodniu do Izraela, powiedział, że jest dumny, że stosunki Ameryki z Izraelem są „moim zdaniem głębsze i silniejsze niż kiedykolwiek wcześniej” i powiedział izraelskiemu dziennikarzowi, że powrót do Izraela był „jak powrót do domu”.

Uczucia Bidena są bez wątpienia wystarczająco autentyczne. Kiedy jednak tymczasowy premier Izraela, Yair Lapid, nazwał prezydenta „wielkim syjonistą i jednym z najlepszych przyjaciół, jakich Izrael kiedykolwiek znał”, takie przymilanie się uderzyło w fałszywą nutę, biorąc pod uwagę bezprecedensową wrogość wobec Izraela części Partii Demokratycznej i Bidena. własna administracja.

Demokraci zaciekle sprzeciwiali się decyzji byłego prezydenta Donalda Trumpa o przeniesieniu ambasady USA w Izraelu z Tel Awiwu do Jerozolimy, co sygnalizowało akceptację przez Amerykę Jerozolimy jako niepodzielnej stolicy Izraela.

W zeszłym roku administracja Bidena zaproponowała ponowne otwarcie konsulatu Ameryki w Jerozolimie jako de facto misji dla Palestyńczyków, wskazując w ten sposób na uznanie dwóch panstw w mieście. Wycofał się w obliczu zaciekłej opozycji izraelskiej, chociaż podniósł rolę zaciekle antyizraelskiego urzędnika do roli Specjalnego Wysłannika do Palestyńczyków z bezpośrednim powiązaniem z Departamentem Stanu USA

W Jerozolimie plan podróży Bidena został ukształtowany tak, aby dostarczyć zestaw sygnałów dotyczących sposobu, w jaki jego administracja postrzega Izrael. A te sygnały nie były dobre.

Na przykład poszedł do Yad Vashem, ale nie odwiedził Ściany Płaczu na Starym Mieście w Jerozolimie. Trump odwiedził mur, chociaż żaden inny prezydent USA nie zrobił tego podczas sprawowania urzędu.

Nie ma wątpliwości, że Biden był naprawdę emocjonalny w Yad Vashem, gdzie podobno miał łzy w oczach. Mimo to w pobożności wobec zmarłych Żydów często kryje się obojętność lub wrogość wobec żyjących.

Tak samo jest z Departamentem Stanu. Zgodnie z jego nastawieniem, oddanie należytego szacunku żydowskim ofiarom nazizmu jest w porządku. Uznanie prawdy o roszczeniach Izraela do ojczyzny przodków Żydów, co obejmuje zaprzeczanie wielkiemu kłamstwu Palestyńczyków, którzy fałszywie twierdzą, że mają starożytne pochodzenie na tej samej ziemi, nie jest.

Ściana Płaczu – mur oporowy Drugiej Świątyni – to nie tylko święte miejsce dla religijnych Żydów. Dostarcza trwałych dowodów na nieprzerwany związek między biblijnym pochodzeniem żydowskich roszczeń do Jerozolimy a współczesnością. Jego istnienie jest zatem kpiną z twierdzenia – że ta część Jerozolimy jest pod nieuprawnioną „okupacją izraelską”.

Ściana Płaczu jest symbolem słusznych roszczeń do tej ziemi, w prawie iw historii, tylko Żydów. To było to, co Trump przyznał, kiedy go odwiedził i z szacunkiem dotknął jego kamieni. I dlatego Biden zdecydował się tam nie jechać.

Jeszcze bardziej niepokojąca jest wizyta Bidena we wschodniej Jerozolimie, aby odwiedzić arabski szpital Augusta Victoria. To pierwszy raz, kiedy prezydent USA odwiedził sporne terytorium Jerozolimy. Co więcej, zdecydował się nie towarzyszyć tam żadnemu urzędnikowi izraelskiemu.

To nie tylko wyrachowana zniewaga dla Izraela, ale celowy sygnał, że dla Stanów Zjednoczonych Jerozolima jest wiecznie podzielonym miastem.

W tym tygodniu przeprowadziłem wywiad z byłym ambasadorem Ameryki w Izraelu w administracji Trumpa, Davidem Friedmanem. Powiedział mi, że to, co najbardziej go zaniepokoiło w wizycie Bidena, to te symboliczne pominięcia i wtrącenia na jego trasie. I zauważył, że administracja Bidena była wypełniona urzędnikami, którzy nienawidzą Izraela.

Jak powiedział, ci urzędnicy byli przerażeni posunięciem ambasady USA i przełomowymi Porozumieniami Abrahama, które przekształcają region poprzez rozwijanie bliskich więzi między Izraelem a światem arabskim, ponieważ tacy ludzie nie mogą przyznać, że cały zestaw ich założeń dotyczących Bliskiego Wschód zawsze się mylił. Więc próbują w kółko zmusić Izrael i palestyńskich Arabów do tego samego nieudanego procesu.

Przed wizytą Bidena Stany Zjednoczone po raz kolejny powiedziały Izraelowi, że muszą pójść na ustępstwa, aby wesprzeć szefa Autonomii Palestyńskiej, Mahmuda Abbasa. Po raz kolejny Izrael zastosował się.

Zgodził się zalegalizować status 5500 Palestyńczyków bez dokumentów i cudzoziemców mieszkających na Zachodnim Brzegu iw Strefie Gazy; zatwierdziła sześć palestyńskich projektów mieszkaniowych w rejonie „Zachodniego Brzegu”, gdzie Izrael sprawuje kontrolę cywilną; a Lapid obiecał Bidenowi, że „nie będzie niespodzianki” w związku z budową w izraelskich osiedlach.

Jednak Stany Zjednoczone nie wymagały od AP żadnych równoważnych ustępstw. Zamiast tego nadal je finansują, pomimo odmowy zaprzestania podżegania do mordowania Izraelczyków i pomimo ciągłego płacenia krwi rodzinom terrorystów, którzy mordowali Żydów.

Administracja Bidena odmawia uznania dowodów na własne oczy – że ustępstwa wobec reżimów terrorystycznych jedynie zachęca, a nie tłumią ich agresję. Dlatego nawet teraz pozostaje zaangażowana w zawarcie umowy nuklearnej z Iranem.

Teheran ujawnił, że (nielegalnie) produkuje wysoko wzbogacony uran za pomocą zaawansowanych wirówek w ośrodku nuklearnym zakopanym głęboko w górach. W zeszłym miesiącu czołowy organ nadzoru nuklearnego ONZ, Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, ostrzegła, że ​​do połowy tego miesiąca nie będzie w stanie w pełni zweryfikować działań nuklearnych Iranu.

Jednak obsesja Ameryki na punkcie zawarcia umowy pozostaje niezachwiana. Biały Dom upiera się, że nawet decyzja Iranu o wysłaniu dronów do Rosji nie wpłynie na negocjacje. Kiedy Lapid upierał się, że dyplomacja nie powstrzyma programu nuklearnego Iranu, Biden publicznie nie zgodził się z tym i twierdził, że „dyplomacja jest najlepszym sposobem”.

Niemniej jednak nastąpiła niewielka zmiana języka. Biden powiedział, że jest gotów użyć siły militarnej „jako ostateczności”, aby powstrzymać rosnący program nuklearny Iranu.

W tym tygodniu Biden i Lapid podpisali Deklarację Jerozolimską formalizującą amerykańsko-izraelskie partnerstwo strategiczne. To mówi, że Ameryka i Izrael „wykorzystają wszystkie elementy władzy narodowej”, co obejmuje środki wojskowe, aby zapewnić, że Iran nie otrzyma broni nuklearnej.

Ale co to oznacza? Biorąc pod uwagę poprzednią formę administracji Bidena, ta „ostatnia deska ratunku” prawdopodobnie nie byłaby taka, dopóki irańska rakieta nuklearna nie byłaby bliska wystrzelenia. Dla Izraelczyków „ostatnia deska ratunku” niewątpliwie nadejdzie znacznie wcześniej. Gdyby Izrael zaatakował Iran, czy Stany Zjednoczone pomogłyby – czy też spróbują go powstrzymać?

A deklaracja Bidena, że ​​Iran nigdy nie otrzyma broni nuklearnej, brzmi pusto, biorąc pod uwagę, że administracja Obamy złożyła tę samą obietnicę, nawet gdy sformułowała umowę z 2015 r., która gwarantowała irańską zdolność do wybuchu broni jądrowej z zaledwie kilkuletnim opóźnieniem.

Zatem pewien sceptycyzm wobec „siły wojskowej” jest właściwy, szczególnie w świetle tego, co uważa się za prawdziwy powód wizyty Bidena – błaganie Saudyjczyków o pompowanie większej ilości ropy w celu obniżenia ceny, a tym samym złagodzenia kryzysu paliwowego. wywołane wojną Rosji z Ukrainą.

Aby przekonać Saudyjczyków do tego, Biden musi ich przekonać, że Ameryka poważnie zamierza zatrzymać Iran na swoich torach. Stąd „odniesienie do sił zbrojnych”.

Ale jak powiedział Lapid Bidenowi, Iran będzie odstraszony jedynie wiarygodną groźbą działań militarnych. Naprawdę wiarygodnym sygnałem byłoby publiczne ogłoszenie przez Stany Zjednoczone zamiaru przekazania Izraelowi broni, dzięki której mógłby zniszczyć irańskie obiekty nuklearne.

Pomijając tego rodzaju sygnał, nie ma powodu, dla którego Saudyjczycy lub ktokolwiek inny miałby zmienić swój pogląd, że Stany Zjednoczone pod rządami Bidena to zepsuty kolor – przygotowany do zaoferowania jedynie ciepłych słów i pustych gestów, które były na tak rzucających się w oczy wyświetlić w tym tygodniu.

Melanie Phillips, brytyjska dziennikarka, prezenterka i pisarka

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

  1. Melanie Phillips ma calkowita racje. Rzad Izraela probuje podlizac sie USA i mozna sie spodziewac tylko tragedii.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.