
To sądy Izraela, a nie domniemani wrogowie państwa, są głównym obiektem ataku ze strony nowego rządu Benjamina Netanjahu. Determinację, by się z nimi rozprawić, wzmogła sprawa zdymisjowanego ministra Arjego Deriego.
Izraelska prokurator generalna zaprzeczyła w poniedziałek, jakoby zamierzała zażądać, by premier Benjamin Netanjahu z Likudu zawiesił sprawowanie swej funkcji, by w ten sposób uniknąć fundamentalnego konfliktu interesów. Wcześniej przywódcy rządzącej koalicji wystosowali do pani prokurator pismo, w którym ostrzegali, powołując się na doniesienia o tym w mediach, by nie stawiała takich żądań: „Oznaczałyby one zamach stanu… i pozbawione byłyby choć cienia praworządności”.
Koalicja ma rację: usunięcie przez władzę sądowniczą władzy wykonawczej przy sprzeciwie władzy ustawodawczej istotnie stanowiłoby zamach stanu.
Prokurator Gali Baharay-Miara – a jej urząd jest w Izraelu rzeczywiście niezależny i obdarzony poważnymi prerogatywami – słusznie więc zaprzeczyła, jakoby miała taki zamiar. Nie byłby to jednak zamach na praworządność; przeciwnie. Netanjahu jest sądzony z oskarżenia o korupcję i nadużycia władzy, zaś koalicja zamierza przyjąć ustawę dającą Knesetowi prawo odrzucania zwykłą większością głosów wyroków Sądu Najwyższego, do którego z całą pewnością premier skieruje odwołanie, jeśli zostanie uznany za winnego. Mamy do czynienia z ewidentnym wykorzystaniem funkcji publicznych dla – niegodziwych – celów prywatnych.
Netanjahu zwalnia i liczy na powrót Deriego
Netanjahu z oburzeniem odrzuca takie oskarżenie i przypomina, że jednak zwolnił w niedzielę, na żądanie pani prokurator Arjego Deriego, przywódcę Szas, największego koalicjanta Likudu, z funkcji ministra spraw wewnętrznych oraz zdrowia. Deri, który za rok miał zamienić te dysponujące gigantycznymi budżetami resorty na resort finansów, kilkanaście lat temu odsiedział wyrok za oszustwa, a dwa lata temu został skazany w zawieszeniu za oszustwa podatkowe. Prawo izraelskie zabrania skazanym, przez siedem lat od wyroku, piastowania funkcji ministra (acz nie premiera), ale Netanjahu uważał, że wyrok w zawieszeniu się nie liczy.
Pani prokurator jednak uznała, że mianowanie Deriego jest sprzeczne z wymogiem „rozsądności”, którego niedochowanie może być podstawą do sądowego zakwestionowania rządowych decyzji. Jest sprzeczne także z zasadą estoppel, czyli unikania podwójnych korzyści. Deri dostał wyrok w zawieszeniu, bo obiecał sądowi, że się wycofa z polityki, po czym stanął do wyborów, został wybrany, a teraz został ministrem. Estoppel zakazuje mu jednak korzystania i z fałszywej obietnicy, i z jej złamania. Deri może jeszcze zostać alternatywnym premierem lub marszałkiem Knesetu (tych funkcji kryterium siedmiu lat nie obejmuje), a na razie obsadził „tymczasowo” wakujące resorty. Prawo daje tymczasowym ministrom trzymiesięczną kadencję; Deri najwyraźniej liczy, że zanim ona upłynie, wymóg rozsądności zostanie zniesiony.

Arje Deri bierze udział w specjalnej sesji Knesetu, izraelskiego parlamentu, w Jerozolimie 29 grudnia 2022 r. Fot. Amir Cohen/AP
Trudno mu się dziwić – skoro nie obowiązuje już w polityce, dlaczego miałby obowiązywać w prawie? Netanjahu zapowiedział już powrót Deriego na stanowisko.
Demonstracje nie zniechęcą rządu
Koalicja zapewne o estoppel nie słyszała i dlatego w swym programie reformy sądownictwa umieściła jedynie usunięcie kryterium rozsądności, obok odrzucania wyroków i pełnej rządowej kontroli nad nominacjami sędziowskimi, a także osłabienia prokuratora generalnego. Opinia międzynarodowa zareagowała na zapowiedzi nowego rządu uderzenia w prawa Palestyńczyków, izraelskich Arabów, świeckich Izraelczyków oraz osób LGBT; wszystkie one istotnie są skandaliczne. Ale bez złamania niezależnego sądownictwa walka z nimi będzie nadal możliwa, i dlatego to sądy Izraela, a nie domniemani wrogowie państwa, są głównym obiektem ataku ze strony nowego rządu.
Sprawa Deriego wzmocniła jedynie determinację koalicji, by się z sądami rozprawić, a sobotnia demonstracja w Tel Awiwie 120 tysięcy przeciwników rządu tej postawy nie zmieni: koalicja i tak uznała liberalny i świecki Tel Awiw za wrogie terytorium. Ale wrogowie czają się też w jej własnych szeregach: minister obrony Joaw Gallant z Likudu zawetował rozporządzenie wiceministra Becalela Smotricza z faszyzującej partii Religiny Syjonizm (RS) o legalizacji nielegalnego osiedla Or Haim, założonego w sercu Zachodniego Brzegu przez kilka fundamentalistycznych rodzin. Smotricz powoływał się na deklarację programową koalicji dającą – wbrew prawu krajowemu i międzynarodowemu – „narodowi Izraela niepodważalne i wyłączne prawo do całej Ziemi Izraela”.
Gallant, były szef sztabu armii, powoływał się na zdrowy rozsądek: w sytuacji narastającej konfrontacji z palestyńskimi terrorystami, którzy w ubiegłym roku zabili 21 Izraelczyków, kolejna konfrontacja jest ostatnią rzeczą, jaka Izraelowi jest potrzebna. Ale „zdrowy rozsądek” brzmi niebezpiecznie – przypomina skazaną na usunięcie zasadę rozsądności, a zresztą bez RS koalicja nie ma większości. Gallant może jeszcze będzie musiał uznać, że to jego wice kieruje ministerstwem.
Zderzenie z rzeczywistością
Ale choć przyzwoitość dawno pożegnano, a rozsądek też znajduje się na wylocie, to pozostaje jeszcze rzeczywistość. Polityka obecnego rządu to nie tylko woda na młyn lewicy amerykańskiej Partii Demokratycznej, od dawna nawołującej do zdystansowania się od Izraela. Sprawia ona także, że od Jerozolimy odwrócić się może amerykańskie centrum – a w obliczu narastającego zagrożenia ze strony Iranu Izrael nie może sobie pozwolić na zrażenie najważniejszego sojusznika. Za kilka dni sekretarz stanu USA Antony Blinken, odwiedzając Izrael, przypomni o tym premierowi, a na jego wymówkę o presji opinii publicznej będzie mógł odpowiedzieć tym samym.
Nowych, bogatych arabskich sojuszników z Zatoki złe traktowanie sądów ani mniejszości nie oburzy, bo w końcu sami w tym przodują, ale w Egipcie, który z powodu kryzysu gospodarczego jest na skraju wybuchu, stosunki z Izraelem mogą stać się nośnym hasłem buntu przeciwko rządowi. Na tę rzeczywistość nie pomoże ani ochrona Netanjahu czy Deriego przed sądami, ani wywalanie dziesiątków milionów szekli na walkę z LGBT w szkołach, ani zakaz remontów na kolei w szabat, ani planowane deportowanie palestyńskich czy innych „wrogów państwa”. Nie da się jej też aresztować, jak poseł Cwika Fogel z Żydowskiej Potęgi chciał, żeby postąpiono wobec przywódców opozycji. Tyle że cena za frontalne zderzenie z rzeczywistością bywa na ogół katastrofalna.
Jak rządzić Izraelem, gdy nie da się aresztować rzeczywistości?
Kategorie: Uncategorized
Jak to jest, że lewacy, których żydowskość państwa Izrael nie obchodzi, tak uparcie zabierają głos w sprawach, które ich nie dotyczą. Nie dotyczą? Może właśnie za sprawą istniena tego państewka, choć wolą galut, mogą czuć się tymi, kim są, choć chowają się za podwójną gardą, by ich nie rozpoznano.
Bo istnieje miejsce, w którym, w razie czego, będą mogli oddychać pełną piersią. A jednak ich stosunek do Izraela jest jakiś patologiczny. Niestety, tendencje ku samozniszczeniu są w tym wariackim narodzie bardzo silne. Same mądrale i ten pogardliwy uśmieszek pychy.
ml:
On wie i to jego pozycja. Szkoda że operuje na rzecz wrogów.
Coś mi to przypomina.Polak – Izraelita dwa bratanki?
„…demaskowanie reakcyjnej ideologii i polityki syjonizmu stanowi pilne zadanie wszystkich postępowych, antyimperialistycznych sił i jest nierozerwalnie związane z obroną pokoju… demokracji i postępu społecznego” pisał w 1982 roku w swojej pracy doktorskiej Mahmoud Abbas. Konstatny Gebert wydajesie być tyl;ko epigonem wypracoiwanych w Moskwie meted badawczych i dziennikarskich „naukowego antysyjonizmu”.
„To sądy Izraela, a nie domniemani wrogowie państwa, są głównym obiektem ataku ze strony nowego rządu Benjamina Netanjahu.”
Tak, Polska ma tylko domniemanych wrogow, wiec opaslak Warszawski rozciaga to tez na Izrael, o ktorym tak duzo wie widocznie
Izrael jest chyba jedynym państwem na Zachodzie gdzie prokurator zarządza rządem i wetuje decyzje parlamentu i jeszcze twierdzi że jest doradcą prawnym. W innych miejscach doradca prawny nie jest prokuratorem i ani nawet sędzią konstytucyjnym, ale normalnym adwokatem. Bo te trzy funkcje w jednym urzędniku są chodzącą sprzecznością interesów.
Ale autor to roztrojenie jaźni wychwala. Może poleci spróbować tego wynalazku w Polsce?