Cała przedwojenna Łódź drżała przed Ślepym Maksem
Dzieje Ślepego Maksa, najsłynniejszego łódzkiego gangstera z dwudziestolecia międzywojennego, to gotowy materiał na film. Osierocony przez ojca i próbujący ratować rodzinę, był okrutny jak słynny Al Capone, a jednocześnie pomocny niczym Robin Hood. Kim naprawdę był człowiek, przed którym drżała przedwojenna Łódź?

- Urodzony w 1890 r. Ślepy Maks w młodym wieku podporządkował sobie cały ówczesny łódzki półświatek
- Napędzany żądzą zemsty bogacił się, aż znalazł się w kręgu najbogatszych ludzi w mieście
- Oprócz siania terroru Maks pomagał ludziom będącym w potrzebie, a niemogącym liczyć na pomoc państwa
Menachem Bornsztajn, bo tak naprawdę nazywał się największy postrach ówczesnego bandyckiego półświatka, przyszedł na świat w 1890 r. w podłódzkiej Łęczycy. Po kilku latach jego rodzice, Benjamin i Masza, postanowili przeprowadzić się z synem i córką Gitlą do Łodzi – miasta rozkwitającego przemysłu, ale i mrocznych zaułków.
Niczym Batman
Nic nie wskazywało na przestępczą przyszłość Menachema. Do czasu. Chłopiec, niczym komiksowy Batman, w wieku dziesięciu lat był świadkiem brutalnego zamordowania własnego ojca. Benjamin, pracujący przy ostrzeniu noży, nagle zasłabł na ulicy i przewrócił się pod nadjeżdżający powóz. Miał pecha: pojazdem kierował Aron Goldberg, syn jednego z najbogatszych wtedy mieszkańców miasta. Aron wpadł w szał. Zamiast pomóc rannemu, zaczął okładać mężczyznę batem. Do tego aktu przemocy przyłączył się stojący obok stójkowy, odpowiednik dzisiejszego policjanta, uzbrojony w twardą pałkę.
Rany Benjamina okazały się śmiertelne, a osierocony Menachem wylądował na ulicy, by żebrać o jałmużnę potrzebną do utrzymania matki i siostry. W sercu chłopca zakwitło jednak silne postanowienie zemsty na tych, którzy wyrządzili mu krzywdę.
Zabity przez dziecko
Żebranie pod kościołem nie przyniosło Menachemowi zarobku, ale dało szansę na zbudowanie swojej późniejszej kariery. Chłopcem zainteresował się paser znany jako Natan Ksiądz. To on wprowadził przyszłego gangstera do łódzkiego półświatka, odkrywając przed nim tajniki drobnej kradzieży. Uczeń jednak przerósł mistrza i poszedł o krok dalej, wciąż mając w głowie chęć pomszczenia ojca
Atletyczny wygląd i imponujący wzrost pomogły Menachemowi zdobyć posłuch i szacunek na Bałutach, najbiedniejszej z łódzkich dzielnic. W kilka lat po śmierci ojca doprowadziły go do stójkowego odpowiedzialnego za bestialskie morderstwo.
Zemsta z miłości czy miłość z zemsty?
Ten czyn nie zaspokoił pragnienia zemsty Maksa. Piął się wyżej w hierarchii łódzkiego półświatka, by w latach 20. zostać jego niekwestionowanym królem. Jego pozycja doprowadziła go do najbogatszych i najwyżej postawionych osób w mieście, w tym Arona Goldberga. Ślepy Maks zaczął robić z nim interesy, udając, że puścił w zapomnienie wydarzenia sprzed kilkunastu lat.
Wciąż jednak czekał na okazję do dokonania swojej zemsty. Ta nadarzyła się, gdy na jaw wyszło, że córka Goldberga poszukuje kandydata na męża. Menachem poślubił ją. Nie było w tym jednak ani krzty miłości, a zwykłe wyrachowanie. Na weselu szajka Maksa zasztyletowała Arona, a sam gangster wszedł w posiadanie całego majątku swego wroga. Jego świeżo upieczona żona była bowiem jedyną dziedziczką tej ogromnej fortuny.
Cel uświęca środki
Razem z żoną Ślepy Maks zamieszkał przy ul. Nowomiejskiej, by potem przeprowadzić się na ul. Sienkiewicza. To tam powstało słynne wówczas Biuro Próśb i Podań “Obrona”. Jego klientami zostali ludzie z całej Łodzi potrzebujący pomocy w odzyskaniu skradzionego przedmiotu czy wyegzekwowaniu spłaty zaciągniętego długu. Każdą sprawę Menachem rozpatrywał, a gdy uznał, że jest godna jego interwencji, chętnie udzielał zapewne niezbyt sprawiedliwego wsparcia.
Nie krył się przy tym ze swoją gangsterską działalnością, nie obiecywał, że wszystkie sprawy rozwiąże zgodnie z prawem. Klientom to jednak nie przeszkadzało, a legendarny Ślepy Maks zyskał przydomek łódzkiego Robin Hooda stojącego na straży biednych i poszkodowanych.
Sprawiedliwy sędzia
Tę działalność Menachem kontynuował, obejmując jedną z dinojtr, czyli żydowskich sądów polubownych, w tym przypadku skoncentrowaną na działalności przestępczej. Choć czyny Ślepego Maksa nie były godne pochwały, to jednak był to człowiek do szpiku kości honorowy, ceniący sobie przestrzeganie niepisanego gangsterskiego kodeksu.
Tego samego wymagał od innych. Przed jego sądem stawali ci, którzy donosili na kolegów stróżom prawa lub w inny sposób przynosili hańbę społeczności gangsterów. Przykładem może być sprawa Feliksa Światały, znanego jako Trupia Główka, który w swoich działaniach wyróżniał się wyjątkowym sadyzmem. W pierwszej kolejności osoba taka była upominana, a w przypadku braku poprawy zachowania wydawano na nią wyrok śmierci.
Bohater wojennej zawieruchy
Czasy pierwszej wojny światowej Ślepy Maks spędził w Niemczech, utrudniając dostawy broni tamtejszym żołnierzom. Jego losy w trakcie drugiej wojny nie są znane – możliwe, że wyjechał aż do Kazachstanu. Potem jednak powrócił do Łodzi i zamieszkał przy ul. Gdańskiej. Ponownie się ożenił, tym razem z młodszą aż o 42 lata kobietą.
Nie zaprzestał swojej szemranej działalności. Pracował jako portier w jednej z łódzkich fabryk, ponoć prowadził niejawnie małą tkalnię. Prócz tego handlował złotem w kultowym Grand Hotelu, bogacąc się dodatkowo na wykopywaniu przedwojennych złotych dolarów. Krążyły plotki, że dostał ofertę współpracy od Urzędu Bezpieczeństwa – do dziś nie wiadomo, czy ją przyjął.
Śmierć żywej legendy
Król bałuckiego półświatka dożył wieku 70 lat. W 1960 r. pochowano go na Cmentarzu Żydowskim w Łodzi w jednej z bocznych, ale ważnych alejek. Ślepy Maks spoczywa m.in. tuż obok mauzoleum Izraela Poznańskiego, jednego z najbogatszych łódzkich fabrykantów.
Za życia nazywany Robin Hoodem, po śmierci zyskał miano polskiego Al Capone. To tylko dowodzi jego roli w przestępczych zaułkach przemysłowej Łodzi. Do dziś wzbudza zainteresowanie i kontrowersje. Zły gangster czy sprawiedliwy bohater? Nikczemnik czy obrońca uciśnionych? Wciąż trudno go ostatecznie ocenić.
KAROLINA LEWANDOWSKA
Okrutny jak Al Capone, pomocny jak Robin Hood.
Kategorie: Uncategorized
Pisze Ala Elczewska
W roku 1998, wydawnictwo Biblioteka “Tygla Kultury” Łódź 1998,
wydało książkę Arnolda Mostowicza pod tytułem “Ballada o Ślepym Maxie”
Nie wiem czy książka jest nadal dostępna ale na pewno warto się dowiedzieć i ją nabyć.
Jest to historia Maxa, zgrabnie przekazana przez Arnolda Mostowicza. Autora wielu książek.
Był Łodzianinem i znał historię swojego miasta.
Zanim został pisarzem pełnił funkcję Naczelnego redaktora tygodnika “Szpilki”
W Łódzkim Parku Ocalałych jest Aleja Arnolda Mostowicza.