
Przetlumaczyl Sir Google Translate
W „A Wounded Landscape: Bearing Witness to the Holocaust” Marc Wilson odwiedza 130 miejsc w całej Europie, aby opowiedzieć 22 tragiczne historie, w tym historię swojego pradziadka.
LONDYN — 9 lutego 1943 r.
Transport 46 opuścił obóz koncentracyjny Drancy na przedmieściach Paryża, kierując się do Auschwitz. Wśród 1000 deportowanych zabranych na śmierć był 73-letni Aaron Ianco.
Siedemdziesiąt lat później prawnuk Ianco, brytyjski fotograf Marc Wilson, rozpoczął projekt, w ramach którego przemierza Europę, aby uchwycić obrazy, które opowiadają nie tylko tragiczną historię jego własnej rodziny, ale także 21 innych osób.
Wydana 21 października w Londynie 750-stronicowa książka Wilsona „A Wounded Landscape: Bearing Witness to the Holocaust” zawiera ponad 350 oszałamiających i zapadających w pamięć zdjęć zrobionych w 130 miejscach w 20 krajach. Te obrazy obejmują niegdyś tętniące życiem, ale zniszczone społeczności, dawne getta oraz sceny zarówno indywidualnych zabójstw, jak i rzezi na skalę przemysłową. Są one przeplatane zapisami rozmów Wilsona z ocalałymi i ich rodzinami.
„To był temat, o którym wiedziałem, że jest ważny w ogóle i który wiedziałem, że był ważny z punktu widzenia mojej własnej kultury, mojej własnej rodziny” – mówi The Times of Israel. „Ale nigdy nie czułem, że jestem wystarczająco dobry, aby to zrobić. Nie czułem, że jestem wystarczająco dobry jako fotograf. Nie czułem, że mam w sobie odpowiedni język wizualny, aby nadać temu tematowi obrazy, na które zasługuje, i wrażliwość, na którą zasługuje, i znaczenie, na które zasługuje”.
Ale uczucia Wilsona zaczęły się zmieniać w 2014 roku po ukończeniu „Ostatniej bastionu”, czteroletniego projektu dokumentującego niektóre fizyczne pozostałości, takie jak wojskowe struktury obronne, z II wojny światowej na wybrzeżach Wysp Brytyjskich i północnej Europy. Obrazy, które wyprodukował — „miękkie, delikatne i wrażliwe oraz nawiązujące do historii” — przekonały Wilsona, że być może był gotów pomyśleć o pracy skoncentrowanej na Holokauście. Niemniej jednak, mówi, chociaż znał historię, nie był pewien, „jak wpłynie to na mnie nie jako fotografa, ale jako jednostkę”.
Wewnętrzny dziedziniec budynków getta we Lwowie, grudzień 2018 r. (Marc Wilson)
W pierwszym miejscu, które odwiedził, w obozie internowania Rivesaltes w południowej Francji, Wilson zdał sobie sprawę, że podejście, które przyjął do „Ostatniej bastionu” – oderwany, stojący w pewnej odległości i fotografujący miejsca w otaczającym ich krajobrazie – nie zadziała. .
„Te pierwsze obrazy sprawiły, że poczułem się tak zimny, że wiedziałem, że to całkowicie niesłuszne” — wspomina. Zrozumiał, że zamiast tego musi „dosłownie i metaforycznie” przekroczyć barierę, która trzymała go poza obozem.
Odwiedzając Rivesaltes następnego dnia, Wilson odszukał K12, baraki dla dzieci. Kuzynka jego matki, która pracuje z ocalałymi z Holokaustu w Genewie, powiedziała mu, że wciąż zawiera ona ślady obrazów malowanych na ścianach przez dzieci przy użyciu materiałów przekazanych im przez Szwajcarski Czerwony Krzyż. Projekt, uznał Wilson, musiałby być intymny i subiektywny, opowiedziany indywidualnymi historiami.
„Zasadniczo przestrzeń podpowiedziała mi, jak to zrobić” – mówi.
Fragment zdjęcia stacji Bobigny w Paryżu, punktu transportu z Drancy do Auschwitz, 2016. (Marc Wilson)
Pierwszą historią, którą podjął Wilson, była historia jego pradziadka, rumuńskiego Żyda, który wyjechał z rodziną do Paryża w latach 30. XX wieku.
„Nie wybrałem historii rodzinnej, bo to była dla mnie najważniejsza. Pod pewnymi względami wybrałem ją, ponieważ była najłatwiej dostępna” – mówi Wilson. „Wiedziałem bardzo mało [o tym], ponieważ nie było to coś, o czym tak naprawdę rozmawialiśmy… ale wiedziałem, że coś tam jest. Nie czułem, że w jakikolwiek sposób nawiedza moje dzieciństwo, jakby to był apodyktyczny okres historii, która została niewypowiedziana”.
Aaron Ianco został przetransportowany z Drancy do Auschwitz transportem 46 w dniu 9 lutego 1943 r. (Marc Wilson, Londyn, 2017)
W książce historię Ianco opowiadają fragmenty rozmowy Wilsona ze swoją matką Eliane (w przeciwieństwie do ponad 40 innych członków jej rodziny, babcia Wilsona przeżyła Holokaust dzięki poślubieniu Szwajcara i przeprowadzce przed wojną do Genewy ). Znajdują się tam fotografie Drancy, starej stacji Bobigny w Paryżu, skąd transport Ianco wyruszył na Wschód, oraz dokumentacja nosząca jego nazwisko wraz z rampą selekcyjną, którą zabrał i komorą gazową, w której został zamordowany w Auschwitz.
Ale Wilson nigdy nie chciał, aby praca dotyczyła tylko jego rodziny. „Nigdy nie chciałem przywiązywać większej wagi do jednej osoby niż do drugiej, niezależnie od tego, czy jest to moja własna rodzina, czy nieznajomy”, mówi. „Były równie ważne. I niezależnie od ich doświadczenia, było to równie niszczące, gdziekolwiek zostali zabrani, skąd przybyli”.
Fotograf Marc Wilson. (Anna Niekrasowa)
Zamiast tego, mówi Wilson, zawsze postrzegał swoją własną historię rodzinną jako po prostu „jedną z 22 historii w tym dziele, a te 22 historie oczywiście [są] reprezentatywne dla milionów historii”.
Każda z historii przedstawionych w książce jest powiązana lub rozwinęła się z pracy Wilsona nad inną. Na przykład, badając historię w Izraelu, Wilson nawiązał rozmowę z kobietą w autobusie, gdy jechał z Tel Awiwu do kibucu. Pracowała z grupą ocalałych z Holokaustu i zapytała Wilsona, czy chciałby, aby dowiedziała się, czy ktoś chciałby z nim porozmawiać. Z tej rozmowy wypłynęło wiele historii zawartych w książce.
„Opowieść zawsze pochodziła od osoby”, mówi Wilson. „Zawsze ktoś chciał podzielić się ze mną swoją historią, co było dla mnie bardzo ważne, ponieważ nigdy nie chciałem zmuszać ani naciskać”.
Wilson świadomie nie odwołuje się do przeprowadzania wywiadów z ludźmi do projektu. „Czuję, że odbyłem 22 rozmowy i moją rolą było ich wysłuchanie. Nigdy nie miałem żadnych gotowych pytań do tych osób, ponieważ chciałem, aby powiedzieli mi, co czują się komfortowo, mówiąc mi tego dnia” – mówi. „Wcześnie odkryłem, że słuchając, a nie pytając, otrzymuję wszystkie informacje — nie te, których chciałem, ale informacje, które chcieli mi przekazać, i to jedyna rzecz, jaką kiedykolwiek chciałem pokazać w tej książce. ”
„Zraniony krajobraz: niesie świadectwo Holokaustu” autorstwa Marca Wilsona. (Grafika Anthony’ego Boyda)
Jak zauważa Wilson, podczas gdy żadna z osób, których opowiadał, nie znała się podczas wojny, wielu z nich jest oczywiście powiązanych lokalizacją. Czytając książkę, jest ponura znajomość tych miejsc i historii łapanek, obozów i marszów śmierci. Ale każdy ma swój niepowtarzalny element i powtórzenie.
Na przykład Noga z Nir David w Izraelu wspominała, jak jej dziadek, stolarz, uratował swoją rodzinę przed deportacją z Theresienstadt do Auschwitz. Dziadek Nogi, wywieziony z tranzytu, bo komendant chciał dokończyć rzecz, nad którą pracował, powiedział, że jeśli Niemcy chcą, aby praca została zakończona, cała jego rodzina też musi zostać wywieziona z pociągu
Lilian Black, córka Eugene’a Blacka, sfotografowana 21 maja 2018 r. w Leeds w Anglii. (Marc Wilson)
W Leeds, mieście w północnej Anglii, Lilian Black opowiedziała Wilsonowi o swoim ojcu Eugene, który przeżył Bergen-Belsen, Buchenwald i, w przeciwieństwie do swojej rodziny, która została tam zamordowana, Auschwitz. Po jego śmierci Lilian spełniła prośbę ojca, aby rozsypać część jego prochów w Auschwitz, aby mógł ponownie być z rodziną. – To było cholernie trudne – powiedziała.
A w Londynie, Harry Mans, który od tego czasu zmarł, odwiedzil rodziny w Holandii, które udzieliły mu schronienia, zanim ukrył się z 11 innymi żydowskimi dziećmi w wieży ciśnień w Brunssun. „Od czasu do czasu, gdy był ciemny wieczór, Willie [który się nimi opiekował] dzielił nas na dwie grupy i zabierał nas na spacer po okolicy, trzymając się głównie lasu”, powiedział Wilsonowi. „Każda grupa została zabrana innego wieczoru. Był środek zimy i bardzo zimno. Idąc, słyszeliśmy pękanie lodu pod naszymi stopami. Mówienie, a nawet szeptanie było zabronione”.
Harry’ego Mansa. Londyn, lipiec 2018. (Marc Wilson)
Wilson przyznaje, że czasami uważał ten projekt za desperacko trudny. Jego głos prawie w ogóle nie pojawia się w książce, choć krótki wstępny fragment, w którym opisuje wizytę w Pudu Turcului w Rumunii — „zakurzonej i brudnej” wiosce — w poszukiwaniu korzeni pradziadka przekazuje jego emocje. „Byłem zły, pełen nienawiści, ale przede wszystkim byłem po prostu smutny, zagubiony” – pisze.
Wilson wspomina, że „w ciągu ostatnich sześciu lat zdarzyły się bardzo konkretne momenty, kiedy widziałem rzeczy, które doprowadzały mnie do łez, patrząc przez mój aparat z płaczem. Ale nigdy nie robiłem tych zdjęć, bo muszę je zrobić”.
Teren na prawo od krematoriów, obóz leśny, obóz zagłady w Chełmnie. Las Rzuchowski, Polska, 2015. (Marc Wilson)
Były, dodaje, chwile, kiedy skonfrontowany ze strasznym widokiem lub opowieścią zastanawiał się, czy da radę iść dalej. „Ale odpowiedź zawsze brzmiała tak”, mówi, „z tego prostego powodu, że jestem wolny, żyję i mogę to zobaczyć, mogę chodzić do tych miejsc i odchodzić od ich… a więc moim obowiązkiem jest, aby to zadziałało.”
Fragment zdjęcia ulicy getta, Kraków, Polska w 2020 r. (Marc Wilson)
Wilson opisuje swoją pracę jako skupioną na „krajobrazie, historii i pamięci”. Mówi, że „momenty żałoby”, których często doświadczał po powrocie do Wielkiej Brytanii z zagranicznej podróży, wynikały najczęściej z faktu, że odwiedzane przez niego miejsca były powiązane z jedną z 22 historii.
„Jeśli udasz się do tych miejsc i masz wiedzę na temat osoby [kto] tam był, w ten sposób staje się o wiele potężniejsza”, mówi.
Ma nadzieję, że właśnie tej mocy doświadczą czytelnicy książki, jeśli odwiedzą te miejsca.
„To znacznie utrudnia radzenie sobie z tym, ale sprawia, że jest to znacznie silniejsza emocja, co oznacza, że mam nadzieję, że ludzie nauczą się więcej i zostaną z nimi na dłużej” – mówi Wilson.
Ale jest też prostsze, ale być może głębsze przesłanie, które Wilson chce również przekazać historie osób przedstawionych w książce: „Celem jest uświadomienie czytelnikowi, jak niesamowici, ale jak my byli i jacy jesteśmy do nich podobni i jak łatwo ci ludzie mogliby być również nami
”.
Kościół, w którym więźniowie byli przetrzymywani przez noc w pobliżu obozu zagłady w Chełmnie, zdjęcie z 2015 r. (Marc Wilson)
Kategorie: Uncategorized