Uncategorized

Zderzenie ciszy z ciszą: polska poezja i Holokaust

Wilhelm Sasnal, “Shoah (Las)”, 2003, olej na płótnie, kolekcja prywatna, obraz prezentowany na wystawie “Taki pejzaż” w Muzeum Polin. Fot. Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie

Czy poezja po Zagładzie jest możliwa? Oto spojrzenie na sposoby, w jakie poeci używali języka polskiego do reagowania na bezprecedensową tragedię Holokaustu: od bezpośrednich relacji wojennych po refleksje kolejnych pokoleń.

Możliwość poezji po Zagładzie była jedną z kluczowych kwestii etycznych i estetycznych dla nowej cywilizacji odradzającej się z popiołów II wojny światowej. Ze względu na samą geografię Zagłady w centrum wielu z tych pytań znalazła się literatura polska, aw szczególności polska poezja. Polskojęzyczni poeci (wielu z nich to Żydzi) byli zarówno ofiarami, jak i świadkami niewyobrażalnego ludobójstwa dokonanego przez nazistowskich Niemców.

Wielu z nich czuło się obciążonych zadaniem albo opisywania tego, co się wydarzyło, albo składania zeznań. Zadanie napisania o Zagładzie, znalezienia sposobów jej wyrażenia i ustalenia jej znaczenia stało się również egzystencjalnym wyzwaniem dla następnych pokoleń. Poeci polscy, zarówno żydowscy, jak i nieżydowscy, szukali języka, którym mogliby pisać o tym, co niezrozumiałe.

1. Zuzanna Ginczanka: Non Omnis Moriar

Miniaturka
Zuzanna Ginczanka, fot. Muzeum Literatury w Warszawie.

Najwcześniejsza znana poetycka reakcja na tragedię Holokaustu nastąpiła podczas samego Zagłady. Formułowali ją Żydzi, którzy byli jej ofiarami, stłoczeni i zamknięci w gettach lub próbowali przeżyć w ukryciu po tzw. aryjskiej stronie. Z tym drugim przypadkiem była Zuzanna Ginczanka (1917-1944).

Jeden z najwybitniejszych i najbardziej oryginalnych poetów dwudziestolecia międzywojennego, Ginczanka miał zaledwie 22 lata, gdy wybuchła wojna. Tuż po wybuchu wojny uciekła do Lwowa. W czerwcu 1941 r., po inwazji hitlerowskich Niemiec na ZSRR, ukrywała się. We Lwowie spędziła dwa lata, zanim zadenuncjowana przez sąsiadkę zmuszona była do ucieczki do Krakowa. Jesienią 1943 r. w wyniku kolejnego donosu została aresztowana przez gestapo i ostatecznie rozstrzelana w krakowskim więzieniu.

Wstrząsające doświadczenie ukrywania się zaowocowało co najmniej jednym wierszem (według bliskich przyjaciół Ginczanka pisał więcej, ale potem niszczył ich w obawie przed złapaniem), który od tego czasu stał się jednym z najbardziej przejmujących świadectw Holokaustu. Co więcej, jest to prawdopodobnie jeden z nielicznych wierszy w historii świata, który stał się dowodem prawnym w sprawie karnej, co skutecznie przyczyniło się do skazania oskarżonego.

Non Omnis Moriar odwołuje się do starożytnych tropów Horacego i jego modyfikacji dokonanych przez polskiego poetę romantycznego Juliusza Słowackiego, by zestawić wzniosłą tradycję polskiej poezji (i ogólnie kultury zachodnioeuropejskiej) z bardzo przyziemną wojenną rzeczywistością zdrady, kradzież i grabież majątku żydowskiego. Wiersz, który jako jeden z pierwszych wprowadza również motyw grabieży mienia żydowskiego przez miejscową ludność, staje się swoistym donosem: nie tylko jednej osoby, ale całej kultury.

Niech wszyscy moi przyjaciele siedzą z podniesionymi kielichami

Aby wznieść toast za moją pamięć i własne bogactwo,

ich zasłony i kilimy, świeczniki i misy.

I niech piją całą noc, aż do świtu,

A potem zacznij szukać klejnotów i złota

W materacach i sofach, kołdrach i dywanikach.

W materacach i sofach, kołdrach i dywanikach.Zuzanna Ginczanka, Non Omnis Moriar, przeł. Aniela Pramik i Geoffrey Cebula.

O wstrząsającym doświadczeniu ukrywania się po aryjskiej stronie, które było ważną strategią przetrwania polskich Żydów, mówili inni poeci, którzy podzielali to doświadczenie, m.in. Le c.

Osobnym przypadkiem, można argumentować, był przypadek Krzysztofa Kamila Baczyńskiego , poety żydowskiego pochodzenia, który nie ukrywając się oficjalnie, odczuwał przytłaczającą presję nazistowskich polowań na Żydów. Wiele z jego najsłynniejszych wierszy, które przez długi czas odczytywano jako świadectwa polskiej martyrologii i związanych z Powstaniem Warszawskim, powstało w rzeczywistości wcześniej i należy je łączyć z powstaniem w getcie warszawskim i zagładą Żydów ( Pokolenie , Byłeś jak Wielkie Stare Drzewo , Niebo Złote Ci Otworzę).

2. Władysław Szlengel: Co czytałem umarłym

szlengel pion_6887625.jpg
Poeta Władysław Szlengel, fot. Żydowski Instytut Historyczny (ŻIH)

Tymczasem rzeczywistość życia codziennego (i śmierci) Żydów za murami getta znalazła swój najbardziej złożony obraz w wierszach Władysława Szlengla (1914-1943). Szlengel, który przed wojną był poetą, kabaretowcem, a także autorem tekstów polskich piosenek rozrywkowych , stał się kronikarzem życia Żydów w getcie warszawskim . Jego często satyryczne wiersze pisane były z gorzką ironią, często z kabaretowym zacięciem, z domieszką prawdziwie czarnego humoru. Jednocześnie uchodzą za jedne z najbardziej przejmujących i wywrotowych poetyckich świadectw Zagłady.

Perspektywa Szlengla jako kronikarza tego okresu sięga wstecz, obejmując przedwojenne stosunki polsko-żydowskie i ich dalsze pogorszenie pod okupacją hitlerowską ( Klucz u Stróża ). Obejmowała następnie utworzenie i następującą po nim izolację getta ( Okno na Tamtą Stronę , Telefon ) , jego likwidację w ramach Grosse Aktion ( Rzeczy , Kartka z Dziennika Akcji Kartka z dziennika akcji]), transporty do obozów zagłady ( Mała Stacja Treblinki ), a kończą na akcie zbrojnego oporu ze stycznia 1943 roku (wiersz natchniony Kontratak[Kontratak]), co można uznać za preludium do powstania w getcie w kwietniu 1943 roku. Szlengel zginął najprawdopodobniej jakiś czas po tym pierwszym bohaterskim chwycie za broń.

Oprócz potępienia natury stosunków polsko-żydowskich, wiersze Szlengla są także mocnym oskarżeniem o bezczynność i obojętność całego świata w obliczu Zagłady. W jednym z wierszy, gdy rozżalony poeta cynicznie wznosi toasty za wybitne osobistości żydowskie żyjące bezpiecznie na Zachodzie (Albert Einstein, Lew Feuchtwanger, Julian Tuwim), trafnie identyfikuje też nastawioną na zysk hipokryzję zachodnich elit. Przewiduje, że doprowadzi to do tego, że Charlie Chaplin nakręci film o getcie (ze ścianą z papier-mache w Hollywood i aktorami zawodzącymi w jidysz z angielskim akcentem), a Thomas Mann napisze czterotomową powieść.

„Będą płakać wzruszeni do łez / będą krzyczeć pełni pogardy / jak bardzo są poruszeni naszym losem / przepraszam, a co ze mną?”. Gorycz w pisaniu z punktu widzenia kogoś, kto już nie żyje, i dla czytelników, którzy już nie żyją, dotyczy większości tych wierszy.

W najbardziej radykalnych wierszach tych wierszy pojawia się pasmo potężnych wykroczeń: w wierszu o transportach do Treblinki pociągi przejeżdżają obok starego szyldu reklamującego gaz do gotowania, kreśląc bolesną paralelę z losem Żydów kierowanych do obozu zagłady ( Mały Dworzec w Treblince ). W wierszu Już czas Szlengel maluje krwawą wizję żydowskiej zemsty na Bogu, w której wyobraża sobie Boga duszącego się w komorze gazowej przed kremacją:

Gorąca para zacznie się dusić, dusić cię

Będziesz krzyczeć i będziesz chciał uciekać

Kiedy skończy się agonia umierania,

Wciągną cię, wrzucą do potwornego dołu

Wyrwą ci gwiazdy – złote zęby z twoich szczęk –

A potem pozwolą ci spłonąć.

– I zostaniesz tylko prochem.

Szlengel nie był jedynym poetą piszącym w murach getta. Innymi poetami działającymi w getcie warszawskim byli Henryka Łazowertówna, Stefania Ney (Grodzieńska) i Izabella Gelbard (Czajka-Stachowicz). W ramach Archiwum Ringelbluma zachowało się wiele wierszy . Abram Cytryn i młody chłopak Abramek Koplowicz pozostawili swoje poetyckie świadectwa życia w łódzkim getcie (Litzmanstadt).

3. Władysław Broniewski: Ryfka umiera wraz z Chrystusem

Miniaturka
Władysław Broniewski, 1950, fot. CAF/PAP

Jeden z najbardziej ukochanych polskich poetów lirycznych XX wieku, Władysław Broniewski był także socjalistą darzącym wszystkich obywateli Polski głęboką sympatią. Jego poetycka reakcja na Zagładę, podobnie jak Elegii Miasteczków Żydowskich Antoniego Słonimskiego , była natychmiastowa, pełna empatii, a jednocześnie zakorzeniona w tradycji polskiej poezji romantycznej.

Wojenny wiersz Broniewskiego Żydom polskimpoświęcona jest pamięci Szmula Zygielbojma [członka Rady Narodowej polskiego rządu na uchodźstwie, który po stłumieniu powstania w getcie warszawskim popełnił samobójstwo w proteście przeciwko bezczynności zachodnich aliantów]. Wiersz był epitafium dla cywilizacji żydowskiej w Polsce, a także pomnikiem dzielnego oporu „Synów Machabeuszy”, bojowników powstania w getcie warszawskim. W nieco heroicznej i utopijnej wizji Broniewskiego, doznane nieszczęścia („Łączy nas mur straceń, Dachau i Auschwitz”) ostatecznie połączyły chrześcijańskich Polaków i polskich Żydów, tworząc „jedną nową rasę, najwyższą: lud szlachetny”.

Ale to inny wiersz Ballady i romanse ( Ballady i romanse) stanowił jedną z najdoskonalszych wczesnych odpowiedzi na tragedię Holokaustu. W wierszu, pełnym bezpośrednich odniesień do romantycznych tradycji poetyckich Adama Mickiewicza (sam tytuł to tytuł debiutanckiego tomiku poezji Mickiewicza; za nim idą inne bezpośrednie cytaty), Broniewski opowiada historię 13-letniej Ryfki. Rudowłosa dziewczyna, przerażona, odchodząca od zmysłów z bólu i przerażenia, ukrywająca się w pozostałościach swojego rodzinnego miasta, jest uosobieniem prześladowanego Innego.

W kulminacyjnej scenie wiersza Ryfka zostaje zastrzelony przez hitlerowskich Niemców wraz z Jezusem Chrystusem. Powód: ponieważ obaj są Żydami, „ze względu na cierniową koronę i rude włosy”. W tej transgresyjnej scenie egzekucji Syna Bożego Broniewskiemu udało się też zasugerować, że przyczyną ludobójstwa jest poczucie winy sprawców – idea metafizyczna, która dopiero znacznie później znalazła zwolenników.

4. Czesław Miłosz: Biedny chrześcijanin patrzy na warszawskie getto

Miniaturka
Teren byłego getta warszawskiego, fot. Stefan Rassalski / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Napisane w czasie II wojny światowej Campo dei Fiori Czesława Miłosza i Biedny chrześcijanin Spojrzenia na getto warszawskie były bezpośrednią reakcją na powstanie w getcie warszawskim. Oba wiersze pisane są z perspektywy polskiego chrześcijańskiego świadka. Wywarli ogromny (choć spóźniony) wpływ na polskie rozumienie Holokaustu, inicjując przez lata narodowe debaty i dyskusje.

Campo dei Fiori rysuje paralelę między powstaniem w getcie warszawskim a spaleniem Giordano Bruno na rzymskim placu jakieś trzy i pół wieku wcześniej. Chociaż te dwa wydarzenia mogą wydawać się dość nieproporcjonalne, podstawą porównania jest w rzeczywistości reakcja tłumów, które zebrały się, aby zobaczyć rozwój tych wydarzeń. Przepełniony ignorancją, obojętnością, nienawiścią kontrastuje z absolutną samotnością umierania. Wiersz kończy się uświadomieniem sobie nieskończonej alienacji tego doświadczenia: „Nasz język staje się dla nich / językiem prastarej planety”, ale także silną wiarą w ostateczną moc słowa poety: „Na nowym Campo dei Fiori / Wściekłość rozpali się na słowo poety”.

Drugi wiersz był chyba jeszcze bardziej radykalny w zwróceniu uwagi na rolę polskich świadków (jako taki nie został opublikowany od razu po napisaniu). Biedny chrześcijanin… to chtoniczna i być może nieco surrealistyczna wizja, której początkiem jest fizyczny rozkład ludzkich ciał pod ziemią. W drugiej części wiersza pojawia się enigmatyczna postać kreta stróża, który „odróżnia prochy ludzkie po ich świetlistej parze, / Prochy każdego człowieka po innej części widma”. W ostatniej zwrotce poeta wyraża najgłębsze zaniepokojenie perspektywą przyszłego sądu:

Cóż mu powiem, ja, Żyd Nowego Testamentu,

Czekać dwa tysiące lat na powtórne przyjście Jezusa?

Moje połamane ciało doprowadzi mnie do jego wzroku

I zaliczy mnie do pomocników śmierci:

Nieobrzezany.

Biedny chrześcijanin patrzy na getto warszawskie, przeł. Czesława Miłosza

Miłosz jako pierwszy i najgłośniej wśród polskich poetów podkreślał zbiorową winę obojętności polskich świadków Zagłady. Według Piotra Matywieckiego nakreślił też poetycką definicję „banalności zła” na długo przed Hannah Arendt.

W 1978 roku, jakieś trzy dekady po napisaniu, Biedny chrześcijanin patrzy na getto warszawskie odegrał centralną rolę w ogólnopolskiej dyskusji na temat roli Polaków w Zagładzie (zapoczątkowanej esejem krytyka i historyka Jana Błońskiego). Ta dyskusja nabrała nowego rozmachu dopiero w ostatnich latach, gdy badacze odkrywają więcej na temat Holokaustu i II wojny światowej.

5. Julian Przyboś: Niewyrażalność Holokaustu

Miniaturka
Julian Przyboś, 1965, fot. Stanisław Piotrowski/CAF/PAP

Ale czy pisanie poezji po Holokauście jest w ogóle możliwe? Czy jego grozę, rozmach i znaczenie da się w jakikolwiek sposób przedstawić w poezji? Czy przeżycia tych, którzy zginęli lub przeżyli, mogą być wyrażone w formie wiersza, środka literackiego, który przecież służy ustanowieniu jakiegoś sensu i znaczenia?

Te pytania towarzyszyły większości autorów stojących przed problemem pisania po Zagładzie. Dla niektórych, jak wybitny międzywojenny poeta awangardowy Julian Przyboś, masowy mord europejskich Żydów stanowił „najstraszliwszą rzecz od początku świata”, co czyniło go „bezradnym i przerażonym”: „[…] kiedy Wyciągam rękę, aby znaleźć właściwe słowo, otacza mnie napięta, niezwyciężona cisza”.

W 1945 roku, w trzecią rocznicę powstania krakowskiego getta, pisał: „Jestem poetą – a jednak w całym spektrum emocji, jakich kiedykolwiek doświadczyłem, nie znajduję najmniejszego przeczucia tego horroru; przerażenie, które, gdybym go dopuścił, zatrzymałoby moje serce […] Nie czuję się upoważniony do zrozumienia martyrologii narodu żydowskiego.

Dla Przybosia niezgłębionym novum Zagłady nie był sam fakt masowej zagłady fizycznej, ale „zamach na ostatnią kroplę człowieczeństwa” – sama idea śmierci człowieka.

„Heteryci chcieli pozbawić zamordowanych Żydów samego znaczenia, nawet nazwy śmierci. Kiedy nasze umysły będą w stanie to ogarnąć, kiedy będziemy w stanie znieść ten moralny horror?”.

Przyboś zdecydował się wtedy na ciszę. Jednocześnie „podniesienie w poezji ciężaru tego najstraszniejszego ze wszystkich rzeczy” stało się dla poety imperatywem moralnym. „Dopóki nie udźwignę – choćby jednym poetyckim słowem – ciężaru tej strasznej rzeczy, nie będę czuł się całkowicie wolny jako poeta, nie będę się czuł jak ktoś, kto przeżył, ale raczej jak ktoś, kto umarł w tamtych czasach pogardy” , cierpienie i walka”.

Zadanie mogło być „łatwiejsze” dla tych, których Holokaust dotknął osobiście – ponieważ wielu ocalałych odczuwało natychmiastową, niepowstrzymaną potrzebę złożenia świadectwa o tym, co przeżyli, kogo stracili.

6. Stanisław Wygodzki: „biograf śmierci i zniszczenia”

Miniaturka
Stanisław Wygodzki z Melanią Kierczyńską na Zjeździe Pisarzy Polskich w Szczecinie, 1949, fot. PAP

Stanisław Wygodzki (1907-1992) był poetą i pisarzem pochodzącym z Będzina (w Zagłębiu w południowej Polsce), którego żona i pięcioletnia córka, rodzice i bracia zginęli w Holokauście. Jego tomik poezji Pamiętnik Miłości , wydany w 1948 roku, należy do najbardziej poruszających poetyckich świadectw ocalałego z Zagłady. Ta osobista tragedia zdeterminowała powojenną twórczość Wygodzkiego, który stał się, jak sam to określił, „biografem śmierci i zniszczenia” czy też „tróżem pamięci”.

Pamiętniku miłosnym Wygodzki powraca do śmierci swojej córki i żony (w transporcie do Auschwitz cała trójka zażyła fenobarbital; obudził się tylko Wygodzki). Ich natrętna obecność i wszechogarniająca depresja dni i nocy Wygodzkiego stanowią sedno tej poezji i pozbawiają znaczenia otaczającą rzeczywistość. Poeta zamienił się w cień strachu i smutku.

W mrocznej wizji Wygodzkiego jego córka staje się duchem błąkającym się po ruinach Warszawy. Samotna, głodna i zziębnięta szuka rodziców w pobliżu stacji kolejowej, zanim w końcu zdaje sobie sprawę, że nie przyjdą. W innym wierszu wszystko przypomina poecie jego żonę; idylliczny letni krajobraz staje się wspomnieniem dzieciństwa jego córki, „dzieciństwa, którego nigdy nie było”. Wyimaginowana rozmowa poety i jego żony jadącej pociągiem kończy się jej zaniepokojeniem, czy jest pewien, że dziecko „nie rozpłacze się, zanim się spłonie”. Najczęściej, jak pisze Wygodzki, tym duchom swoich bliskich może zaoferować tylko milczenie.

Zdaniem poety i krytyka literackiego Piotra Matywieckiego, mimo symbolicznej poetyki poezji Wygodzkiego, „podejmowane w niej zagadnienia dziwnie kojarzą się z najnowocześniejszą liryką Paula Celana. Obaj autorzy tęsknią za niemożliwym dialogiem z zamordowanymi w Zagładzie, który mimo zupełnie innej konwencji poetyckiej wywołuje porównywalny niepokój słowa, podobną wibrację składni”.

[...] Ach, uciec od martwych domów, grobów,

i chodniki, wąskie drogi, bagna

podczas gdy pamięć o żywych chodzi po tobie

i chodzenie, chodzenie bez przerwy,

i gdzie uderza i gdzie spada

tylko ja, milczą [...]

[…]fragment wiersza Kamionka; Źródło przekładu: Literatura polska wobec Holokaustu (red. Buryła, K

W kontekście Wygodzkiego warto wspomnieć o poezji innego ocalałego z Auschwitz, Tadeusza Borowskiego . Choć Borowski jest pamiętany przede wszystkim ze swoich mistrzowskich opowiadań osadzonych w Auschwitz , jest także autorem kilku najmocniejszych wierszy przedstawiających powojenną rzeczywistość, zarażoną Auschwitz, odczuwaną przez ofiarę i ocalałego, który jest świadomy z własnej winy. Oskarżone wówczas o cynizm wiersze te do dziś należą do najmocniejszych utworów polskiej poezji, niezłomnie spoglądających w nieznośną otchłań Zagłady.

7. Tadeusz Różewicz: poezja na zaciśnięte gardło

Miniaturka
Tadeusz Różewicz, 1956, fot. CAF/PAP

Zadanie (a nawet możliwość!) pisania poezji po II wojnie światowej i Zagładzie najbardziej konsekwentnie podejmował Tadeusz Różewicz (1921-2014). Począwszy od debiutanckiej książki Niepokój z 1947 roku, Różewicz zaczął stosować poetykę, którą nazywał ściśniętym gardłem, swoje „kamienne obrazy” redukując wiersz do najprostszych i niezbędnych słów, emocji i myśli. Ponadto z wyłączeniem rymu, asonansu lub rytmu.

Mimo to wiersze Różewicza o Zagładzie, jak zauważył Piotr Matywiecki, uderzają „dziwną mieszanką tej okrutnej,„ kamiennej ” wyobraźni (a raczej wspomnień) i niezwykłej dla tego poety czułości”. Tak jest w niektórych jego najsłynniejszych wierszach o Holokauście, takich jak Żywi Umierali, Matka Powieszonych , Róża i Rzeź Chłopców.

Warkoczyku , jego prawdopodobnie najsłynniejszym wierszu, opartym na wycieczce z przewodnikiem do Miejsca Pamięci i Muzeum byłego nazistowskiego niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady Auschwitz-Birkenau, „[t] on masowy charakter śmierci jest reprezentowany przez „zamiatanie i zbieranie” włosów z ogolonych głów kobiet. Zwiedzający muzeum doświadczają wtedy „pamięci masowej”, której symbolem są włosy eksponowane w gablotach” – pisał Matywiecki.

W ogromnych skrzyniach

chmury suchych włosów

tych uduszonych i wyblakły warkocz

warkocz ze wstążką

ciągnięty w szkole

przez niegrzecznych chłopców

Dla Różewicza, którego matka była Żydówką, Holokaust i jego dziedzictwo były powracającym (lub lepiej: zawsze obecnym) aspektem jego twórczości. Poeta włożył niesamowity wysiłek i mnóstwo czasu w znalezienie odpowiedniej formy dla tego tematu. Tę troskę chyba najlepiej widać w Chaskielu , krótkim poemacie o żydowskim chłopcu, który próbuje ukryć się przed śmiercią na swoim podwórku. Wiersz przeszedł wiele iteracji na przestrzeni kilku lat, aż do ostatecznej wersji z 1956 roku.

[…] wszystkie dobre kryjówki

otwierany

wszystkie kąty

wszystkie tajne komory

potępił go

leżał tam jak robak

na twardej ścianie

morze czerwone go ukryło

Inni znani powojenni poeci piszący o Zagładzie to: Miron Białoszewski (Jerozolima), Marian Pankowsk i (Auschwitz), Anna Kamieńska i Arnold Słucki.

8. Wisława Szymborska: „Zderzenie ciszy z ciszą”

Wisława Szymborska, fot. forum

Próba uchwycenia horroru Zagłady przez polską poetkę, laureatkę Nagrody Nobla, Wisławę Szymborską , jest z pewnością jednym z najdoskonalszych wierszy podejmujących ten temat. To wyrafinowany dialog z ideami reprezentacji i (nie)wyrażalności Zagłady.

Wiersz koncentruje się na transporcie Żydów do niemieckiego nazistowskiego obozu zagłady – zamkniętych w bydlęcych wagonach, jadących na śmierć. W wierszu Szymborskiej indywidualizacji podlegają jednak imiona, a nie osoby. Jakby mówienie o jednostkach było już aktem nadużycia ich pamięci? Przestępstwo etyczne w odniesieniu do tego, co można sobie wyobrazić i sformułować?

Imię Nathan uderza pięścią w ścianę,

imię Izaak, obłąkany, śpiewa,

imię, dla którego Sara woła o wodę

imię Aaron, który umiera z pragnienia.

Ten z pozoru dziwny poetycki gest prowadzi następnie do refleksji nad wszechobecnym w kraju antysemityzmem („bo tu włosy na głowie liczą / bo tu odróżniają dobro od zła / po imieniu i kształcie powiek”). Kończy się to sformułowaniem konieczności przyjęcia (spóźnionej?) strategii mimikry – przyjmowania polskich imion. Dopiero w końcowych wersach wiersza poetka objawia się jako ktoś, kto obudzony w środku nocy słyszy „zderzanie ciszy z ciszą”.

Wiersz wykorzystuje rym (co jest dość nietypowe dla poety) i mocno opiera się na rytmice, nawiązując do monotonnego stukotu kół na torach kolejowych (w przedziwny sposób nawiązuje do słynnego i ukochanego wiersza dla dzieci Juliana Tuwima „ Lokomotywa ” ) . Jak wykazali literaturoznawcy, opiera się ona również na poetyckiej tradycji literackich „ballad”, w których imiona stają się odpowiednikami upiorów i duchów. Wszystko to sprawia, że ​​jest to bardzo wyrafinowany utwór poetycki i kolejna wyjątkowa próba ubrać w słowa grozę Holokaustu.

9. Jerzy Ficowski: „Czytanie z popiołów”

Jerzy Ficowski, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Znany przede wszystkim jako uczony Brunona Schulza, znawca polskiej społeczności romskiej, tłumacz i autor tekstów, Jerzy Ficowski był także – przede wszystkim – poetą. Jego poezja, „najbardziej pomysłowo i radykalnie zakorzeniona we frazeologii języka polskiego” (według poety Piotra Sommera), a przez to niezwykle trudna do przetłumaczenia na język angielski, pozostaje jednym z najbardziej oryginalnych utworów polskiej poezji XX wieku. Twórczość Ficowskiego od początku zajmowała się także przeszłością i historią, w tym losem polskich Żydów.

Wydane w 1979 roku Odczytanie Popiołów to cykl dwudziestu kilku wierszy poświęconych zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej. Pisane powoli, przez ćwierć wieku (najwcześniejsze fragmenty pochodzą z 1952 roku) i publikowane w różnych tomach, wiersze te były „rodzajem nieustannej medytacji w wierszu, aż do skonstruowania sekwencji” (Sommer).

Składa się głównie z krótkich wierszy (z wyjątkiem dłuższego Poematu do Marca Chagalla ), A Reading of Ashes tworzy własny język. Pełen oksymoronicznych struktur i frazeologicznych wybiegów wiersze te próbują wyrazić paradoksalną postawę ich autora („Chciałbym tylko milczeć, ale milcząc kłamię” lub „Chcę tylko chodzić, ale depczę”). , i jego niemożliwe zadanie przybycia na ratunek, próbując ocalić tych, którzy zostali zamordowani.

Działacz, poszukiwacz przygód, poeta – wcielenia Jerzego Ficowskiego

Prawdziwy człowiek renesansu, Jerzy Ficowski był pisarzem, poetą, tłumaczem, znawcą kultury cygańskiej, znawcą artystów Brunona Schulza, Bolesława Leśmiana i Witolda Wojtkiewicza, kompozytorem pieśni ludowych i żołnierzem konspiracji II wojny światowej. Culture.pl przedstawia tego genialnego człowieka wszystkich zawodów poprzez spektrum jego przebrań i dokonań.

nawet jeśli to już koniec.[Nie udało mi się uratować ani jednego życia], przekład Jennifer Grotz i Piotra Sommera, w: Wszystko, czego nie wiem. Wybrane wiersze

Ficowski twierdził, że napisał te wiersze, bo choć nie należał do „gatunków skazanych na zagładę”, był naocznym świadkiem ludobójstwa. Mówiąc o swojej „formie poetyckiej”, Ficowski podkreślał, że jest to forma, której szukał przez kilkadziesiąt lat:

„Ponieważ go nie miałem. Nie byłem w stanie sobie tego wyobrazić. Chciałem, żeby to była poezja, która może poruszyć kogoś, kto nie doświadczył jej na własnej skórze. Z drugiej strony nie chciałem napisać ani jednego słowa, które mogłoby obrazić pamięć tych, którzy zginęli. Chciałem czegoś niemożliwego: żeby to była jednocześnie wielka cisza i wyraz tego, co się wydarzyło. Ale jak to wyrazić, jakimi środkami, kiedy słowa pozornie same wpadają ci do gardła, bojąc się wybrzmieć? To był dylemat, którego trzymałem się przez wiele lat”.

Poetyckie skutki tego dylematu należą z pewnością do najbardziej oryginalnych przedsięwzięć w dziejach literatury polskiej.

Innym niezwykle ważnym polskim poetą, którego poezja traktuje (całkowicie i wyłącznie) o Zagładzie, jest Henryk Grynberg . Znany przede wszystkim z prozy, Grynberg jest także autorem wielu wierszy poruszających teologiczne konsekwencje Zagłady.

10. Jacek Podsiadło: „Filar słów”

Miniaturka
Jacek Podsiadło na dorocznej ceremonii rozdania Nagród Nike 2021, fot. Mateusz Włodarczyk/Forum

Ostatnim wierszem w naszym wyborze jest utwór z 2021 roku Słup ze Słów Jacka Podsiadły (ur. 1964). Wiersz ten na wiele sposobów wpisuje się w tradycję polskiej poezji Holokaustu, ale ukazuje też nowe perspektywy i jako taki już wzbudził zainteresowanie i uznanie zarówno krytyków, jak i badaczy. Został nawet zreinterpretowany w piosence przez polskiego barda Jacka Kleyffa.

Inspiracją do rymowania wiersza była historia 16-letniej Beli Gertner z Ostrowca Świętokrzyskiego, ocalałej z Holokaustu, zabitej w pogromie kieleckim 4 lipca 1946 roku, która – jak się dowiadujemy – była poetką. Fakt ten ośmiela poetę (mieszkańca pobliskiej świętokrzyskiej wsi) do stworzenia własnego wiersza opowiadającego historię Beli i jej brata Abeka (zginął w powstaniu w getcie warszawskim). To także medytacja nad rolą i siłą poezji: zarówno w najciemniejszych momentach Zagłady, jak i dzisiaj, jakieś 80 lat później.

Słup ze słów – Kleyff, Kleyff, Niakrasava, PodsiadłoJacek Kleyyf / Jacek Podsiadło, “Słup ze słów”

Przedstawiając tę ​​historię, Podsiadło szeroko posługuje się cudzymi słowami, wykorzystując informacje zaczerpnięte z prac wybitnych polskich badaczy Zagłady (zwłaszcza autorów opasłych monografii o getcie warszawskim i pogromie kieleckim), wprowadzając świadków zeznania, a także inne cytaty. Co ciekawe, wszystko to w jego piórze łączy się w spójny i mocny głos.

Jednak najbardziej godne uwagi w kontekście poetyckiego kanonu polskiej poezji Zagłady jest to, jak poeta pozycjonuje się wobec polskiej winy za Zagładę. Nie odcinając się od niej, identyfikuje elementy mowy nienawiści i nastrojów antysemickich jako część tradycji kulturowej własnego narodu, głęboko zakorzenionej w polskich idiomach i obyczajach. Przyjmując perspektywę polskich Żydów, ofiar pogromu kieleckiego, rozpoznaje w tłumie poniżej „Sto [jego] matek/prawdziwych Polaków”.

Czy tragedię jednej żydowskiej dziewczynki lub miliony europejskich Żydów da się ująć w wiersz? 16-letni Bela Gertner uważał, że „stos słów to zbyt błahostka, by świadczyć o śmierci zamordowanego, niewinnego dziecka”, ani też „pisanie ksiąg pamięci nie może uwiecznić Żydów spalonych w piecach”. A jednak Bela pisał wiersze. Dla Podsiadły staje się to ostatecznym uzasadnieniem jego własnych poetyckich dążeń. Odwołując się do „głodu” literatury i poezji w getcie warszawskim, wymienia nazwiska Kirmana, Szajewicza i Kacenelsona , żydowskich poetów, którzy zginęli w getcie. „Ale nawet Tam i Wtedy ludzie ufali wierszom” – mówi – i ta siła poezji legitymizuje także jego twórczość, kolejne słowo w „filarach słów”. Jeszcze jeden wiersz, któremu możemy i powinniśmy zaufać.

Zderzenie ciszy z cisza

Kategorie: Uncategorized

3 odpowiedzi »

  1. Artykul Mikolaja Glinskiego jest napisany przez kogos kto naprawde rozumie ludzka potrzebe do wyslowienia gleboko przezyty bol i wieczysta blizne, spodowane Zaglada, ktore nas nigdy nie opuszcza.

  2. Podziekowania dla Mikolaja Glinskiego za ten gleboki, bolesny tekst w 80-ta rocznice powstan w Getcie Warszawskim i w Treblince

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.