Fragment wspomnień Ireny Bołądź-Gutsch z okresu, gdy jako siedmioletnia dziewczynka przebywała w miejscowości Jurszyszki (na Wileńszczyźnie), u swojej ciotki. Opisywane przez nią morderstwa miały miejsce 22 i 23 września1941 roku.
Wszystko to działo się błyskawiczni. Chwilę później do mieszkania wpadło dwóch żandarmów z karabinami maszynowymi. Zaczęli przeglądać szybko pokoje i kuchnię, wyszli na podwórko, spojrzeli na zamkniętą na kłódkę bramę, obejrzeli jeszcze przybudówkę.
Pytali o Żydów, ale Wujek Piotr powiedział, że nie zauważył nikogo, bo siedział w domu.
Może po godzinie wujek tą samą drogą, przez bramę wychodzącą na pola wypuścił tych dwóch spod pieca. Znał dobrze tych ludzi, byli sąsiadami.
Po tym wszystkim ciocia Ewa musiała wyjść z domu, żeby coś załatwić. Ale nie przeszła nawet przez ulicę Wileńską. Stała na chodniku przed swoim domem i patrzyła na niekończącą się kolumnę kobiet i dzieci, prowadzonych środkiem drogi.
I wtedy stało się coś jeszcze gorszego. Do cioci podeszła znajoma młoda kobieta, która trzymała na rękach malutkie dziecko, niemowlę, i nie pytając się o nic wcisnęła je cioci w ręce. Powiedziała szybko: „Pani Jassowiczowa, niech Pani uratuje moje dziecko, ja zginę, ale moje dziecko musi żyć”. Ściskała w dłoni węzełek, pewnie z biżuterią. „To niech Pani weźmie na jego przeżycie”.
Wtedy podszedł do nich policjant z karabinem maszynowym i powiedział: „Oddaj dziecko matce, bo inaczej pójdziesz razem z nami”.
To malutkie dziecko zaczęło płakać i wyciągać ręce do swojej mamy. Matka zabrała je z powrotem.
Dla cioci Ewy była to niespodziewana i dramatyczna sytuacja, znała tę kobietę. Wszyscy znali mieszkających przed wojną w Ejszyszkach i okolicy Żydów. Mieszkali i żyli przecież razem.
Kiedy słuchałyśmy z kuzynką tego co opowiadali wujostwo, wrócił ze szkoły litewskiej z Jurysdyki, mój 10-o letni kuzyn Florian Jassowicz „Lolek”. Wyglądał strasznie, był blady i z trudem mówił. Opowiadał, że po szkole poszedł z grupą kolegów na polanę przed cmentarzem katolickim, bo tam zawsze grali w piłkę nożną. Zaczęli mecz, ale po chwili zauważyli idącą od Ejszyszek w kierunku Jurysdyki tę ogromną kolumnę idących całą szerokością ulicy kobiet i dzieci żydowskich. Wszyscy skręcili w lewo, w drogę przed cmentarzem, a następnie w prawo i zatrzymali się przy rowach.
Później wszystko zaczęło się dziać bardzo szybko. Einsatzkommandos rozstrzelało pierwszą grupę kobiet z dziećmi. Wtedy wybuchła niewyobrażalna panika.
Kobiety zaczęły krzyczeć: „nie zabijajcie nas!”. Dziesięcioletni chłopcy, przerwali grę i stali skamieniali patrząc, co się dzieje. Kilka kobiet zauważyło ich i zaczęło wyciągać ręce w do nich ręce i wołać: „Ratujcie nas!! Ratujcie nas, bo nas zabiją, powiedzcie ludziom, że nas zabijają!!” Jedna z kobiet z dzieckiem podbiegła do chłopców, ale natychmiast któryś żołnierz popchnął ją kolbą karabinu, a kiedy zatoczyła się w stronę rowów, zastrzelił ją i dziecko.
Krzyknął do chłopców wściekły: „Sofort raus! Raus!!!”
Uciekli szybko, ale cały czas słyszeli krzyk i strzały.
To już był koniec września, dni nie były długie, więc zostałyśmy na noc w Ejszyszkach z kuzynką, bałyśmy się wracać do Jurszyszek po tym wszystkim. Dopiero na drugi dzień ruszyłyśmy w drogę powrotną.
Przez kilka następnych dni Gestapo i Żandarmi przeszukiwali jeszcze domy w Ejszyszkach w poszukiwaniu ukrywających się mężczyzn.
Później, przy kolejnym spotkaniu z wujostwem słyszałam, jak opowiadali, że Szaulisi, którzy pili dużo wódki, opowiadali jak ta akcja była zorganizowana, jak udało w jednym dniu zgromadzono taką ogromną ilość oddzielnie mężczyzn – Żydów i Żydówek z dziećmi do egzekucji.
Niemcy planowali zagładę wszystkich Żydów nie tylko z Ejszyszek, ale także z całej okolicy oraz z Raduni. Miała się ona odbyć wczesną jesienią, bo później, kiedy nastąpią mrozy, nie można byłoby wykopać dużych rowów dla zabitych w zamarzniętej ziemi.
Sprowadzono większą ilość tzw. Einsatzkommandos, które najpierw zebrały wszystkich polskich Żydów z miejscowości Radunia. Następnie, kazali wszystkim żydowskim mieszkańcom zEjszyszek i okolic zgromadzić się w Synagodze i w pomieszczeniu przy rynku, gdzie przed wojną odbywały się bale.
Następnie sprowadzili Żydów z Raduni do Ejszyszek. Osobno mężczyzn i kobiety z dziećmi. Tłumaczyli, że mężczyźni mają udać się do pracy, i dlatego ich rozdzielają. A później wszystkich rozstrzelano.
Wiele lat później poprosiłam mojego kuzyna „Lolka”, który był świadkiem tego morderstwa, by narysował plan, gdzie znajdują się rowy, w których zakopano tysiące zabitych mieszkańców Ejszyszek i Raduni.
Opracowanie tekstu-Anna Karolina Kłys
Poprzednie czesci TUTAJ
Kategorie: Uncategorized