Ciekawe artykuly

MOŻE TRZEBA POPROSIĆ TYCH PANÓW BY PRZESTALI BREDZIĆ

 Stanisław Obirek


Ostatnio polscy politycy specjalizują się w dawaniu dobrych rad. Zaczął pan minister Gowin, a stawkę podbił senator Żaryn, tylko patrzeć jak do gry włączy się premier Morawiecki, a zapewne i prezydent Duda chętnie dorzuci swoje trzy grosze.

Chodzi o całkiem niewinne – i w gruncie rzeczy proste – słowa ambasador Izraela Anny Azari, która wygłosiła przemówienie, a właściwie powiedziała kilka słów od serca na Dworcu Gdańskim. Był to element obchodów 50. rocznicy wydarzeń z marca 1968 roku. Jej zdaniem, które podziela każdy obserwator tego, co się dzieje w tej chwili w Polsce, „Przez ostatnie półtora miesiąca już wiem jak łatwo w Polsce obudzić i przywołać wszystkie demony antysemickie, nawet kiedy w kraju prawie nie ma Żydów. Są ludzie, którzy mówią, że wtedy nie było Polski”.

Ale to oczywiste spostrzeżenie spotkało się, jak powiedziałem, ze zdecydowaną odprawą ważnych polityków.

Zacznijmy od Gowina, który jest, jak powszechnie wiadomo, człowiekiem niezłomnych zasad i nie zmienia swoich pryncypialnych poglądów.

Otóż zdaniem Gowina: „przedstawiciele obu państw i obu narodów powinni unikać jakichkolwiek wypowiedzi, które zaogniają atmosferę”. I by było jasne, gdzie leży główna odpowiedzialność, Gowin dodał: „w tym samym czasie w przestrzeni debat publicznych w Izraelu, czy w wypowiedziach przedstawicieli środowisk żydowskich w różnych krajach świata pojawiły się równie ewidentne – a nawet, jeżeli chodzi o skalę, chyba dużo silniejsze – akcenty antypolskie”.

No i jeszcze mądrościowa, by nie rzec Salomonowa, wskazówka Gowina: „Myślę, że byłoby dobrze, aby każdy z rządów skoncentrował się na zwalczaniu tego, za co ponosi odpowiedzialność”.

I by nie było wątpliwości: co czyni nasz rząd, jest najlepsze na świecie. Zdaniem naszego ministra szkolnictwa wyższego: „Zadaniem naszego rządu jest przeciwstawianie się wszelkim przejawom antysemityzmu w Polsce. Liczymy na to, że nasi izraelscy partnerzy – zamiast wytykać nam, Polakom, takie wypowiedzi, które absolutnie nie dadzą się niczym usprawiedliwić – jednak skoncentrują się na zwalczaniu równie drastycznych, a czasami znacznie bardziej drastycznych, wypowiedzi wymierzonych w godność narodu polskiego”.

No właśnie, zamiast skoncentrować się na tym co łączy, politycy izraelscy wyraźnie judzą.

A teraz Żaryn i jego wypowiedź wyrażająca najwyższe oburzenie: „Jeżeli ktokolwiek dziś będzie uważał, że rządy Prawa i Sprawiedliwości w jakimkolwiek stopniu nawiązują do hucpy antyżydowskiej prowadzonej przez aparat partyjny w 1968 roku, czyli przez moczarowców, to ja na pewno takiej osobie nie podam ręki. Jest to kłamstwo i obrzydliwość etyczna. Jeżeli to czyni ambasador obcego państwa, to może trzeba poprosić tą panią, by opuściła to państwo”.

Pytanie (pozostaje otwarte): czy ktokolwiek marzy o dotknięciu dłoni Żaryna? Gdyby mnie ktoś pytał, to ja nie.

I jeszcze jeden mistrz dyplomacji minister prezydencki Krzysztof Szczerski. Jego wypowiedź jest po prostu rozczulająca. Po rozmowie z Wessem Mitchellem, który gwałtownie – by nie rzec brutalnie – zaatakował polską dyplomację za nieporadność związaną z procedowaniem ustawy o IPNstwierdził: „Ustawa o IPN wpłynęła atmosferycznie na stosunki polsko-amerykańskie, nie wpłynęła na ich treść”.

Ta mistrzowska formuła została udoskonalona w tzw. przekazie dnia w PiS, co warto odnotować: Politycy obozu władzy mają zaznaczać, że ‚współpraca strategiczna nie jest zagrożona‚, a ‚kontakty pozostają na dotychczasowym poziomie‚. Instrukcja głosi, że ‚publikowanie takich informacji świadczy o wojnie informacyjnej prowadzonej z polskim rządem przy pomocy fake newsów‚.

Czyżby? Minister Szczerski pewnie nie przeczytał miażdżącego tekstu profesora Zbigniewa Lewickiego w „Rzepie” 8 marca. Z tego artykułu wyłania się ponury obraz: „Jest nawet gorzej, niż to przedstawiają media. Polska placówka i polscy dyplomaci są ignorowani już nie tylko przez urzędników amerykańskich, ale i przez dyplomatów innych państw, w tym uchodzących za przyjazne nam”.

To długa i ważna diagnoza, więc pozostaje mi tylko odesłanie do lektury całości:

Heather Nauert, rzecznik Departamentu Stanu „nie może potwierdzić doniesień o sankcjach dyplomatycznych wobec oficjalnych przedstawicieli sojuszniczego państwa” Kilka tygodni temu, zapytany w jednym z programów telewizyjnych o stan stosunków amerykańsko-polskich, odpowiedziałem: „Jest gorzej, niż się panom wydaje”. Nie chciałem wówczas uzasadniać tego twierdzenia, gdyż wymagałoby to odwołania się do kwestii znanych mi z prywatnych rozmów z amerykańskimi urzędnikami w Waszyngtonie.

Läs artikeln på rp.pl >

Nie jestem politykiem i nie będę z niej rozliczany, ale ci, którzy z takim zapałem psują dorobek ostatnich dziesięcioleci, powinni się zastanowić: czy po to zostali wybrani.

Stanisław Obirek: Może trzeba poprosić tych panów by przestali bredzić

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.