Uncategorized

Powiązany z kryminalistami, negocjował z terrorystami, sławił Armię Czerwoną

Polska i Rosja to nie tylko dwa różne kraje, ale również dwie różne cywilizacje. Ktoś powie, że taka opinia jest efektem uprzedzeń, kto inny stwierdzi, że wręcz przeciwnie – stanowi ona oczywistość. Niemniej są takie dziedziny życia społecznego, w których widać, że Polacy i Rosjanie ewidentnie nie nadają na tych samych falach i wtedy okazuje się, że nawet wspólny mianownik słowiańszczyzny to marne spoiwo.


Aby się o tym przekonać, warto przypomnieć sylwetkę zmarłego 30 sierpnia Iosifa Kobzona (we wrześniu skończyłby 81 lat). W Rosji piosenkarz ten cieszył się olbrzymim uznaniem. Popularność zdobył jeszcze w czasach sowieckich, ale przetrwała ona wszystkie znaczące zmiany, które się zaczęły wraz z agonią realnego komunizmu i rozpadem ZSRR.

To dość znaczący fakt. Trzeba bowiem brać pod uwagę, że chodzi o artystę, którego istotnym nurtem działalności był udział w propagandowych widowiskach. Warto choćby przypomnieć, że Kobzon występował w Afganistanie przed kontyngentem wojsk sowieckich, gdy ZSRR najechał ten kraj.

Piewca „wielkomocarstwowego patriotyzmu”

Oczywiście byłoby czymś niesprawiedliwym twierdzić, iż tylko z tego powodu sowiecki, a potem rosyjski establishment polityczny otaczał piosenkarza ogromnym szacunkiem.

Atuty wokalne Kobzona są nie do podważenia. Imponował charakterystycznym barytonem, którym wykonywał urozmaicony repertuar, w tym arie operowe czy utwory do filmów. To on śpiewał sentymentalne, „duszoszczipatielnyje” piosenki w soundtracku głośnego serialu „Siedemnaście mgnień wiosny” o sowieckim agencie, pułkowniku Władimirowie, znanym jako Standartenführer SS Stirlitz.

Niemniej przede wszystkim Kobzon odgrywał w rosyjskiej kulturze podobną rolę do tej, jaka przypadła Chórowi Aleksandrowa, słynącemu głównie z wykonywania utworów sławiących potęgę Armii Czerwonej. Skądinąd z zespołem tym piosenkarz koncertował wielokrotnie – także w Warszawie w roku 2009.

Kariery Kobzona nie można oddzielić od polityki. Oprócz tego, że dużo śpiewał o tym, jak wspaniały jest Kraj Rad, był członkiem Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego do końca jej istnienia. Po krachu ZSRR pozostawał piewcą rosyjskiego „wielkomocarstwowego patriotyzmu”.

W kolejnych wyborach do Dumy Państwowej ubiegał się o mandat deputowanego. Na początku nie odnosił sukcesu, ale od roku 1997 aż do swojej śmierci zasiadał w izbie niższej rosyjskiego parlamentu. Od roku 2003 reprezentował frakcję Jednej Rosji – partii popierającej prezydenturę Władimira Putina (choć formalnie do samego ugrupowania nie wstąpił).

Jako deputowany do Dumy był jednak nie tylko maszynką do przegłosowywania ustaw reżimu, który wyciął z parlamentu realną opozycję. Gdy w roku 2002 w Moskwie czeczeńskie komando zajęło teatr na Dubrowce zatrzymując zakładników, to Kobzon jako pierwszy negocjował z terrorystami. Dlaczego? Po prostu zgodzili się oni wpuścić go do okupowanego gmachu. Skutkiem jego rozmów było uwolnienie jednej kobiety i trojga dzieci.

Znamienne, że od lat 90. Kobzon miał coraz większe kłopoty z podróżowaniem po świecie. Od roku 1995 jego wnioski o wizę amerykańską spotykały się z odmową. Władze USA podejrzewały go o związki ze zorganizowanymi grupami przestępczymi, handlującymi bronią i narkotykami. Są świadectwa, według których wśród przyjaciół Kobzona były osoby z kręgów kryminalnych

Calosc TUTAJ

Przyslala Rimma Kaul

Kategorie: Uncategorized

1 odpowiedź »

  1. To dosyć normalne, że pojechał do Afganistanu, do żołnierzy swego kraju. Podobnie do Wietnamu w czasie wojny jeździli artyści amerykańscy, m.inn. J. Steinbeck i J. Wayne. Prawdą jest, że inni protestowali, co nie zdarzało się w Związku Sowieckim, dla którego Afganistan okazał się grobem. Mam nadzieję, że nie okaże się dla Ameryki.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.