JAN LITYŃSKI NIE ŻYJE.
Do Jego życiowych dokonań będzie się wracać. Była to bowiem postać wyjątkowa. Jeden z głównych – choć nie rzucający się w oczy – działacz podziemia antykomunistycznego. Więzień reżimu peerelowskiego. Urodził się w rodzinie polsko – żydowskiej. Być może stąd Jego wrażliwość na drugiego człowieka i tolerancja do inaczej myślącego.W tworzeniu wolnej Polski odegrał czołową rolę, choć działał jakby z daleka, z ukrycia. Za działalność antypeerelowską osadzony w więzieniu. Zapisał kartę bohatera z krwi i kości. Organizator studenckiej rewolty marca 1968. Członek KOR -u , uczestnik obrad Okrągłego Stołu. A gdy narodziła się III RP był jej mózgiem. Był człowiekiem mądrym i szlachetnym. Niezwykła postać!

Kochał zwierzęta, miał trzy psy. W tych dniach przyszła raptownie odwilż. Do tragedii doszło na rzece Narew (Pułtusk) w rejonie mostu Wyszkowskiego Jan Lityński próbował uratować czworonożnego przyjaciela.
Jan Litynski – Marzec 68. fragment dziennika komandosa
Wtorek, 19 marca 1968: Klawisze
Powoli poznaję oddziałowych, czyli naszych klawiszy. Jest ich dwóch dziennych, niekiedy pojawiają się kobiety w mundurach, ponieważ na naszym piętrze jest też oddział kobiecy. Jeden oddziałowy to Jasio – pełen energii, zawsze wesoły. Otwiera drzwi szybko, zaś kluczem stuka jak zawodowy werblista. Jego przeciwieństwem jest Marian, zwany też Smutnym. Zgodnie z przydomkiem nigdy się nie uśmiecha, mówi cicho jakby nieśmiało, zachowuje się jakby przepraszał, że przeszkadza nam w wypoczynku. W przeciwieństwie do Jasia nosi zawsze czapkę. Przechodząc obok dyżurki na spacer odkrywam jego tajemnicę. Marian jest łysy i wyraźnie swej łysiny nie lubi. Oddziałowi to na ogół chłopo-klawisze.
Mieszkają na wsi i system 12 godzin pracy z jednodniową przerwą pozwala im na doglądanie gospodarki i prace na roli. Trzecim klawiszem, wolnym elektronem, jest „Prawda”. Jest na oddziale codziennie. Niekiedy to on przyjmuje apel wieczorny. Nikt nie salutuje z takim namaszczeniem. Lubi wpaść szybko do celi. Gdy widzi mnie blisko okna stwierdza: – Proszę uważać. Naczelnik jest dobry człowiek, ale może się zdenerwować. I wtedy za minimalne wykroczenie, maksymalna kara. Prawda, nie!
Po południu otwierają się drzwi i klawisz wskazuje na pana Jurka i pana Ryśka – Wy i wy. Z rzeczami. Oznacza to, że nas rozdzielają. Wskazani szybko się pakują. Mam wrażenie jakby mi odbierano kogoś bliskiego. W celi szybko przywiązuje się do ludzi, a każda zmiana może oznaczać zmianę na gorsze. W każdym razie dla pana Jurka to jeszcze nie droga ostatnia, ponieważ wyprowadzają ich dwóch. Zostajemy z panem Tadeuszem.
Po pół godzinie jest nas już trzech. Do celi wchodzi Paweł Bąkowski, z fizyki, członek wydziałowego komitetu strajkowego. Złapali go na ulicy. Pawła poznałem na obozie wojskowym latem 66, który odbywałem z powodu choroby w 65 roku z rokiem niżej. Nigdy się specjalnie w nic nie angażował, ale zawsze można było na niego liczyć. To ciekawe, ale takich ludzi poznawało się niemal natychmiast, nawet bez rozmowy o polityce. Wskazywał na to ich sposób bycia, sposób prowadzenia rozmowy, rodzaj zainteresowań. Paweł przynosi nowe wieści. Strajki studenckie trwają, nie tylko na Uniwersytecie i Politechnice, ale a całej Warszawie i na wielu uczelniach pozawarszawskich.
Calosc dziennika niestety nie znaleziona
Jerzy Klechta

Kategorie: Uncategorized
Ogromny smutek po utracie tak znaczącej, zasłużonej i mądrej osoby. Czy można prosić o uczczenie pamięci Jana Litynskiego cyklem artykułów na tym Blogu ?