Uncategorized

Czyste sumienie w Diyarbekirze. Przesłanie Erdogana dla polskich nacjonalistów

Dawid Warszawski


Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan (AP / AP)Przemówienie Erdogana w Diyarbekirze może być zapowiedzią mowy prezydenta Polski w Jedwabnem czy prezydenta Ukrainy w Porycku za ćwierć wieku.


Przemawiając tydzień temu w Diyarbekirze, stolicy tureckiego Kurdystanu, prezydent Recep Tayyip Erdogan kolejny raz wyraził oburzenie na „fałszowanie historii” poprzez oskarżanie otomańskiej Turcji o ludobójstwo Ormian podczas I wojny światowej. Takiego „fałszowania” ostatnio dopuścił się np. prezydent USA. „Tymczasem wszyscy historycy krajowi i zagraniczni – stwierdził Erdogan – podają, że w 1915 r. to Ormianie wymordowali ponad milion bezbronnych kurdyjskich cywili”.

I prezydent, i jego publiczność, wiedzą, że w tym piramidalnym kłamstwie są tylko dwa elementy prawdy: istotnie, są historycy krajowi gotowi je firmować, a podczas rzezi Ormian zdarzały się też mordy odwetowe na członkach kurdyjskich plemion, które wraz z otomańskimi władzami państwowymi były wykonawcami ludobójstwa. Działo się tak zwłaszcza podczas rosyjskiej okupacji tureckich kresów wschodnich.

Jednak dziś w Turcji, gdzie Ormian niemal już nie ma (w samym Diyarbekirze wymordowano podczas ludobójstwa około 50 tys. ludzi), to Kurdowie są ofiarami. W krwawej wojnie z tureckim państwem tylko w ostatnich sześciu latach zginęło ich ponad 1100. Jedyna legalna partia kurdyjska, prześladowana Demokratyczna Partia Narodów (HDP), jest zarazem jedyną, która walczy o historyczną prawdę o ludobójstwie Ormian, akceptując także kurdyjską odpowiedzialność. Mowa Erdogana, której głównym tematem była rzekoma wina samych Kurdów oraz tureckiej opozycji za konflikt, była rozpaczliwą próbą znalezienia Kurdom i Turkom wspólnego wroga.

Publicznie nie protestuje nikt. W Turcji, gdzie za mniejsze rzeczy idzie się siedzieć, nikt nie podejmie polemiki z prezydentem, którego nazwisko nadaje się uniwersytetom. Nie podejmie jej również dlatego, że większość społeczeństwa świadomie to kłamstwo popiera. Jego oficjalne odrzucenie byłoby i ujmą na honorze, i naraziłoby Turcję na roszczenia ofiar. Setki tysięcy tureckich rodzin na wschodzie mieszkają i gospodarują na mieniu poormiańskim; dziesiątki tysięcy mają wśród przodków morderców.

Obietnica obrony przed ormiańskimi roszczeniami wzmacnia władzę Erdogana, a zarazem knebluje usta opozycji, która nie może się jej przeciwstawić z obawy przed gniewem wyborców. To, co oni uważają, można było wywnioskować z treści amatorskiego wideo ze Stambułu z minionej niedzieli, pokazującego młodych ludzi tańczących triumfalnie na furcie ormiańskiego kościoła św. Takavora. Wskoczyli na nią, naigrywając się ze stojącego tam krzyża i wymachując tureckim sztandarem. Zostali po dłuższym czasie zatrzymani przez policję, która przy kościele stacjonuje niemal stale, by uniemożliwić jego wiernym publiczne wystąpienia na dziedzińcu. Wierni zresztą, zastraszeni, zapewne dawno już stracili do takich wystąpień wolę. Występy tancerzy potępił jednak turecki internet, nawet szef MSW uznał je za „niestosowne”. Jakby nie widział związku między triumfalnym tańcem a słowami prezydenta.

Tego samego dnia, kiedy w Stambule tańczono na furcie kościoła, w Jedwabnem policja zablokowała żydowskim żałobnikom dostęp do pomnika ofiar mordu. Dopuściła ich dopiero po dłuższych negocjacjach i spisaniu personaliów. Przedtem w Polsce coś takiego zdarzyło się raz: w kwietniu 1983 r., gdy ówczesna władza upaństwowiła obchody rocznicy powstania w getcie, milicja nie dopuściła nas do tablicy na warszawskim Umschlagplatzu, gdzie chcieliśmy, jak co roku, złożyć kwiaty. W Jedwabnem dzień wcześniej paradowali za to narodowcy, żądający, by Żydzi przeprosili za swoje zbrodnie. Na dostępnym w sieci nagraniu widać, jak jeden z nich z iście stambulską zręcznością młynkuje polskimi flagami na miejscu zbrodni.

W 2002 r. o zbrodni w Jedwabnem nie słyszało 18 proc. młodzieży w wieku 15-19 lat, w 2011 r. już 41 proc., potem tego nie badano. Ci, co wówczas nie wiedzieli, dziś głosują. Czy poprą kogoś, kto im chce wmówić, że wśród ich przodków są też mordercy Żydów?

To nie tylko problem polski czy turecki. Na Ukrainie 80. rocznicę rzezi wołyńskiej właściwie przemilczano, bo nie można równocześnie czcić Banderę i potępiać jego zbrodnie. I choć zbrodnie tureckie, ukraińskie i polskie nie są oczywiście takie same: czym innym jest udział w ludobójstwie, czym innym jego zorganizowanie, a skala jest nieporównywalna, to problem z pamięcią jest podobny. Problemy takie zaś łatwiej jest wykorzystać niż rozwiązać. Przemówienie Erdogana w Diyarbekirze może być zapowiedzią mowy prezydenta Polski w Jedwabnem czy prezydenta Ukrainy w Porycku za ćwierć wieku.


Czyste sumienie w Diyarbekirze. Przesłanie Erdogana dla polskich nacjonalistów

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.