
Wszystko wskazuje na to, że zbliża się koniec ostrej fazy konfliktu zbrojnego rozpoczętego 24 lutego tego roku napaścią Rosji na Ukrainę. Patrząc na dotychczasowy przebieg tego konfliktu, na ogrom zbrodni wojennych popełnianych przez wojska Putina, uznanego za zbrodniarza wojennego i nazwanego przez prezydenta Bidena rzeźnikiem, wiem jedno – tamten świat, ten sprzed 24 lutego, skończył się.
Otwarte pozostaje pytanie – na jak długo ?
Pewnie za kilka tygodni zawarty zostanie jakiś rozejm, pewnie Krym zostanie przypisany Rosji a południe Ukrainy będzie na statusie innych krajów wyłonionych po rozpadzie ZSRR, pewnie Putin będzie świętował „dień pabiedy” 9 maja na Placu Czerwonym a świat nie będzie tam obecny (no może będzie premier Orban po wygranych niedzielnych wyborach).
Ale to będzie inny świat.
Wojna wszczęta przez Putina w imię wielkomocarstwowej ambicji Rosji, podbudowanej jedynie arsenałem atomowym i ślepym przekonaniem prostego rosyjskiego człowieka, że władza ma zawsze rację, pokazała też siłę i słabości świata zachodniego. Państwa UE nałożyły sankcje na agresora; ale ich skuteczność jest ograniczona wobec tego, co myślą i robią Chiny. Wojna w Europie, mająca skutki dla całego świata, nie jest jeszcze treścią życia ludzi na kontynentach odległych od Europy.
Różne jeszcze scenariusze są przed nami i nie ma takich mocy i ludzi zdolnych ująć całość, uwzględnić wszystkie zmienne, jakie są ważne w modelowaniu tego przyszłego świata.
Próba refleksji nad światem, który ogarniamy (przynajmniej niektórzy) pamięcią, prowadzi niestety do smutnych wniosków.
Po pierwszej wojnie światowej lat 1914-1918, po zgubie milionów ludzi, walczących na wszystkich frontach podzielonego świata, po wejściu do wojny Stanów Zjednoczonych sprowokowanych zatopieniem ich statku – świat uległ głębokiej zmianie, obejmującej między innymi powstanie Polski jako państwa suwerennego. Zwycięzcy postanowili, aby zapobiec nowej światowej wojnie, powołać Ligę Narodów.
Powołali, a świat dwadzieścia lat później pogrążył się w jeszcze większej wojnie 1939-1945.
Nastąpiło kolejne przemodelowanie światowego porządku i powołano Organizację Narodów Zjednoczonych po to, aby już nigdy więcej…
Ani Liga Narodów, ani Organizacja Narodów Zjednoczonych nie odegrały zaplanowanej roli. Wojna jest stałym elementem naszej rzeczywistości; różnica polega jedynie na tym, czy toczy się ona blisko naszych granic, czy gdzieś tam daleko. Wojna jest stałą częścią historii ludzkiej cywilizacji; była nią zawsze, we wszystkich systemach sprawowania władzy, we wszystkich kulturach, na każdym miejscu ziemskiego globu.
Mówiąc nieprecyzyjnie – przez 10 tysięcy lat naszej historii człowiek zawsze zabijał innego człowieka i robił to pod różnymi pretekstami i z najróżniejszych przesłanek. Zmieniały się jedynie narzędzia i sposoby mordowania – od zwykłej walki na kije i maczugi, poprzez coraz lepsze miecze i topory, po łuki i kusze aż do armat i karabinów, z maszynowymi włącznie. Od czasów Drugiej Wojny człowiek posiadł i stale doskonali środki masowego rażenia – aż do skali, w której całkowicie możliwe jest zniszczenie całego świata.
Równowaga strachu, jaka miała powstrzymywać strony dysponujące bronią atomową zapewniła – przy wielu momentach krytycznych – że świat przetrwał.
Obecny konflikt Rosji z Ukrainą pokazuje, że ta równowaga strachu może nie wystarczyć.
Jeżeli będzie tak, że po obu stronach konfliktu staną ludzie mający absolutnie różną odporność na strach przed skutkami użycia broni masowej zagłady, to nie ma tej równowagi. Jeżeli po jednej stronie jest kraj, w którym cała władza skupiona została w rękach jednego człowieka, to każde zachwianie jego równowagi psychicznej czy fizycznej, kończy tę równowagę.
System światowego bezpieczeństwa nie może opierać się na tym, że na świecie są państwa zbrodnicze czy państwa sprywatyzowane, rządzone przez państwowe grupy mafijne. Świat musi reagować z wyprzedzeniem; musi wpływać na przebieg procesów politycznych we wszystkich krajach tak, aby nie dopuścić do powstawania kolejnych satrapii czy dyktatur.
Czy da się to uzyskać mając do dyspozycji takie urządzenie jak Organizacja Narodów Zjednoczonych? W moim najgłębszym przekonaniu – nie!
Czy świat potrafi, już teraz, wprowadzić inne, lepsze zabezpieczenia niż powoływanie jakiś nowych gremiów składających się z ważnych (pytanie, dlaczego ważnych?) ludzi? W moim najgłębszym przekonaniu – nie!
No to co możemy – czy nawet musimy – zrobić?
Niestety coś, co będzie bolało. Trzeba skończyć z modelem i stylem życia narzucanym, propagowanym, zalecanym przez wszystkie środki, media a polegającym na tym, że musisz mieć stale więcej. Więcej wszystkiego!
Trzeba skończyć z systemem gwarantującym stałe pogłębianie się różnic bogactwa pomiędzy różnymi ludźmi. Mamy świat, w którym już teraz 1% ludzi dysponuje takim bogactwem jak pozostałe 99%.
Trzeba oddać kluczowe decyzje dotyczące przyszłości klimatycznej świata i wprowadzenia niezbędnych zmian systemowi SI jako takiej, w której nie będzie ludzkich emocji i gry interesów.
Trzeba do systemu światowej gospodarki wprowadzić zasadę nakładania sankcji i odcinania od obiegu gospodarczego tych krajów, w których władze budują systemy oligarchiczne i dyktatury wojskowe.
Trzeba, już teraz, rozpocząć studia nad tym, jak może wyglądać świat, w którym nie będzie pieniądza a ludzie będą motywowani przez inne systemy niż te, które znamy.
Trzeba nie tyle zwiększać budżety na zbrojenia, ile zwiększać możliwości wyrównywania różnic pomiędzy różnymi społecznościami. Więcej broni, jeszcze lepszej, skuteczniejszej w zabijaniu, skutkuje zawsze tym samym – chęcią jej wypróbowania.
Można tak długo. Mając niestety to, co mamy: czyli wojnę tuż przy naszej granicy i jej cyniczne wykorzystywanie przez naszych rządzących dla swoich niskich celów, sprowadzających się jak zawsze do jednego – utrzymania się przy władzy.
Na koniec jeszcze jedno – jak wielki musi być poziom cynizmu człowieka, który w środku wojny, gdy jej skutki dotyczą nas w ogromnym stopniu już, a trwać będą jeszcze długo – wyciąga z szafy politycznego trupa, jakim jest katastrofa smoleńska? Katastrofa, w której zginęło blisko sto osób ważnych dla kraju. Katastrofa, która umożliwiła mu zdobycie władzy w 2015 roku i skutecznie podzieliła Polaków.
Jarosław Kaczyński zapowiedział powrót do sprawy. Powiedział, że on już wie, kto zamordował mu brata … ale nie może jeszcze tego powiedzieć. Powie pewnie 10 kwietnia, w okrągłą rocznicę katastrofy – po to jedynie, aby wrócić do „religii smoleńskiej”.
Mam pytanie – czy wróci również jej kapłan Antoni Macierewicz, schowany w tylnych rzędach ław sejmowych, ale nadal będący wiceprzewodniczącym Prawa i Sprawiedliwości ?
Kategorie: Uncategorized