Uncategorized

Prawo i Sprawiedliwość triumfuje w Izraelu

Blok Benjamina Netanjahu zdobył upragnioną większość 61 mandatów w Knesecie i będzie mógł utworzyć rząd. Jednak ostateczny wynik wyborów może być inny, gdyż decydować będą – jak w niedzielę w Brazylii, czy w przyszłym roku w Polsce – ułamki procentów.

Takiej frekwencji wyborczej, jak we wtorkowych wyborach parlamentarnych, w tym stuleciu w Izraelu jeszcze nie było: do 7 wieczorem, na trzy godziny przed końcem, głosy oddało już 62,5 procent obywateli. To zdumiewające, jako że wybory zdążyły się już wszystkim opatrzeć – Izraelczycy poszli do urn po raz piaty w ciągu niecałych czterech lat.

Powrót Bibiego

We wtorkowych wyborach, jak i we wszystkich innych od 2009 roku, chodziło zasadniczo o jedno: czy premierem ma być Benjamin „Bibi” Netanjahu, lider prawicowo-populistycznego Likudu, najdłużej urzędujący premier w historii państwa, które w przyszłym roku świętować będzie 75. rocznicę niepodległości. Popiera go około połowa Izraelczyków; niemal tyle samo uważa, że kierować rządem winien każdy, byle nie on. Jeżeli wierzyć pierwszym exit pollom z momentu zamknięcia lokali, blok Bibiego zdobył upragnioną większość 61 mandatów w Knesecie i będzie mógł utworzyć rząd.

Tyle tylko, że ostateczny wynik wyborów może być inny, gdyż decydować będą – jak w niedzielę w Brazylii, czy w przyszłym roku w Polsce – ułamki procentów. Wysoka frekwencja sprzyjała przeciwnikom Bibiego, gdyż zwiększała szanse, że do parlamentu wejdą trzy wrogie mu partie, balansujące w sondażach na granicy progu wyborczego 3,75 procent: centrolewicowa Partia Pracy, jeszcze kilkanaście lat temu naturalna partia władzy, bardziej od niej lewicowy Merec i jedyna w Izraelu partia ponadetniczna: komunistyczna Hadasz, w sojuszu wyborczym z arabską Ta’al. To jedyne, co zostało z arabskiej Wspólnej Listy, z udziałem także Ra’an i nacjonalistycznej Balad, która w 2015 i 2019 roku była trzecia partia w Knesecie.

Rozczarowani rozłamami, arabscy wyborcy dużo rzadziej głosują teraz niż Żydzi, co dodatkowo osłabia ich parlamentarną reprezentację. Ale przeciwko Netanyahu, który przed sądem odpowiada za korupcję i nadużycia władzy, opowiedziała się także (mniejsza) część prawicy. To dzięki temu utracił w zeszłym roku władzę na rzecz lewicowo-prawicowej koalicji z udziałem, po raz pierwszy w historii Izraela, partii arabskiej: islamistów z Ra’an. Sklecona wbrew wszystkim podziałom koalicja 61 ze 120 posłów do Knesetu była jednak na dłuższą metę nie do utrzymania: odeszło z niej dwoje posłów, utraciła większość i konieczne były kolejne przedterminowe wybory.

„To niedopuszczalne, by niewybrana kasta usiłowała podważać demokratyczne wybory Izraelczyków!”

Nawet zwolennicy Netanyahu nie negują na ogół, że jest skorumpowany. Zamierzają w wypadku zwycięstwa uchwalić ustawę zakazującą prowadzenia dochodzenia o nadużycie władzy i korupcję przeciwko urzędującym członkom rządu; jeśli do tego dojdzie, uznał jeden z konserwatywnych komentatorów, „korupcja stanie się w Izraelu religią państwową”.

Ale zamiary szefa Likudu idą dalej: pragnie ustawy, która pozwoli Knesetowi odrzucać wyroki Sądu Najwyższego zwykłą większością głosów. „To niedopuszczalne – grzmiał na wiecach – by niewybrana kasta usiłowała podważać demokratyczne wybory Izraelczyków!” W Izraelu nie ma konstytucji i wyroki Sądu Najwyższego są jedynym ograniczeniem samowoli rządzących. Jeśli by te ustawy przeszły, z praworządności zostanie jedynie rząd, a z demokracji – głosowanie. Wieczni sojusznicy Likudu z obu partii religijnych nie mieli by nic przeciwko temu.

Ale w tych wyborach Bibi będzie też miał nowych sojuszników: partię Religijny Syjonizm, której powstaniu z dwóch maleńkich frakcji skrajnej prawicy sam patronował: chodziło to, by nie zmarnował się żaden prawicowy głos.

Radykałowie na fali

RS nawiązuje do tradycji maleńkiej partii Kach rabina Kahane z lat siedemdziesiątych, zakazanej w końcu za ekstremizm: nawet posłowie Likudu wychodzili z sali na znak protestu, gdy Kahane przemawiał w Knesecie. Ale przez ostatnie pół wieku Izrael przesunął się bardzo na prawo i RS bez trudu przekroczyła próg w ubiegłych wyborach do Knesetu. Partia głosi aneksję Zachodniego Brzegu bez nadania Palestyńczykom jakichkolwiek praw; to zresztą jedyna duża partia, która ma w ogóle jakikolwiek program w kwestii palestyńskiej.

RS żąda też forsowania arabskiej emigracji jako zasadę polityki państwowej oraz deportowania „wrogów państwa”. To program nie tylko rasistowski, ale i faszystowski; liderzy partyjni, nieświadomie zapewne, bo światem zewnętrznym się nie interesują, nadali mu nazwę „Prawo i Sprawiedliwość”. Dzięki nim, drugą węzłową kwestią, jaką wybory mają rozstrzygnąć, jest to, czy Izrael pozostanie, jak głosi jego Deklaracja Niepodległości, „państwem żydowskim i demokratycznym”.

Między oboma członami tego sformułowania zawsze istniało napięcie; faszyści chcą je rozwiązać, usuwając ten drugi. Jeśli nawet nie wejdą do następnego rządu (chcą resortów sprawiedliwości i bezpieczeństwa publicznego), to sama ich obecność w Knesecie głęboko korumpować będzie państwo żydowskie.

Jest Przyszłość?

Ale drugą partią w Knesecie jest centrowa Jesz Atid („Jest Przyszłość”) premiera Jaira Lapida, którego polska opinia zna głównie z kilku pochopnych stwierdzeń na temat polsko-żydowskiej historii i ma w związku z tym o nim zrozumiałe złe mniemanie.

Lecz jego Jesz Atid, w przymierzu z centroprawicowcami Benny’ego Ganza, prawicową partią rosyjskich Żydów Izrael Nasz Dom Awigdora Liebermana, obiema lewicami oraz przynajmniej zewnętrznym poparciem partii arabskich, które – oprócz Ra’an – nie spieszą się do koalicji z Żydami, może udaremnić upragniony przez Bibiego powrót do władzy, pozbawiając go większości w Knesecie, nawet jeśli byłaby to większość jednego głosu.

Czy to się uda, będzie zależeć od ostatecznych wyników wyborów. Jeśli jednak Bibi nie przekroczy progu 60 głosów, to Lapid pozostanie premierem, choć bezsilnym, a kolejne wybory odbędą się może jeszcze w marcu.

Wówczas jednak Likud może wreszcie zdobyć się na odwagę i ruszyć do nich nie pod kierownictwem Netanyahu, co otworzyłoby drogę do stabilnej koalicji także z Ganzem i Liebermanem, a bez RS.

By temu zapobiec, Bibi użyje wszystkich środków, czystych i nie, by urwać choć jednego posła z koalicji przeciwników i utworzyć rząd już teraz. Kampania wyborcza, z oskarżeniami o zdradę i wszelkie inne grzechy, była paskudna. Ale to było nic w porównaniu ze spektaklem nagiej walki o władzę, który się teraz rozegra przed naszymi oczami.

Prawo i Sprawiedliwość triumfuje w Izraelu

Kategorie: Uncategorized

4 odpowiedzi »

  1. Tak artykuł, jak i komentarze, przedstawiają rzecz w sposób niedokładny i tendencyjny. Czy ponad połowa narodu, to idioci? Wiem, większość imigrantów z Polski nastawiona jest lewicowo – uległa kłamliwej propagandzie lewicowych (a właściwie globalistycznie i antynarodowo zaprogramowanych) mediów. Rzeczywistość jest zupełnie inna. Lewicowcy za prawą mediów kierują się wprost fanatyczną nienawiścią (chinam) w stosunku do człowieka, który odbiera szansę powrotu do władzy postsyjonistom i stalinistom, dla których cel uświęca środki. On (Nataniahu) jest dla nich za dobry, zbyt mądry – jedno ze źródeł nienawiści. Los państwa dla nich nie ma znaczenia. Co zrobił Lapid, typek bez matury i bez elementarnej wiedzy? Miał sporo wpadek, jak to jest z dużo starszym Bidenem (przypomina mi się film o karierze Nikodema Dyzmy). Dokonał jawnej zdrady państwa, wbrew wszystkiemu (i prawu) zgadzając się na kompromitujące nas w oczach świata, warunki narzucone przez terrorystów z Libanu. Wydatnie osłabił politycznie nasze Państwo. Wystarczy już tylko ten jeden przykład.
    Na okrągło trwa demonizacja polityków tylko dlatego, gdyż nie dają się skorumpować – Ben Gwir. W ślepej nienawiści stosują środki poniżej pasa, na przykład przyrównują Nataniahu do Hitlera. Ale rzecz jest bardziej złożona. Chodzi o to, czy Izrael ma być państwen obywatelskim, czy państwem żydowskim.. Jeśli to pierwsze, to w krótkim czasie kilku lat państwo Izrael przestanie istnieć. Tego pragną antysemici z całego świata. Właśnie oni finansują skrajną lewicę, a także ”rząd” autonomii ”palestyńskiej”, która bez tego ”wsparcia” dawno by nie istniała. Miliardy dolarów rocznie. Nadzieja w tym, że rząd narodowy skończy z tym procederem. Izrael jest suwerennym państwem i takim powinien być. Nie marionetką, w której panoszy się CIA i europejscy antysemici. Co zrobili w latach 39-45 dobrze wiemy (wielu z nas skłonnych jest ą do zapominania tego, czego zapomnieć nie wolno).
    A proces Nataniahu? Jeden wielki blamaż tzw. Wymiaru Sprawiedliwości, w swych najgłębszych korzeniach skorumpowanego, uzurpującego sobie prawo do rządzenia państwem – nie Kneset (parlament) i nie rząd. Oni? To naprawdę nierząd. Akt oskarżenia to fikcja (dowodzi tego przewód sądowy, śmiech na sali). Jak za czasów Lejzorka Rojtszwanca. Ale to bardzo smutne. Zwycięstwo obozu narodowego (nie pomogły triki i sztiki, jak w Ameryce – wybory próbowali zfałszować) kojarzy mi się z cudem, który świętujemy podczas Chanuki. Już myślałem, że straciliśmy kraj. Od lo awda tikwatenu.

  2. Sprawiedliwosc jest nieosiagalnym idealem,ale wyglada na to ,ze prawo zapanuje znowu w Akko i Lod,czy nadchodzaca reka prawa podoba sie warszawskiemu Daudowi ,czy nie…

  3. Niestety jeszcze nie triumfują. Bo procesy Netanyahu trwają dalej.

  4. Pisze Henryk S
    Fakty są gorsze RS bedzie. Mjał 14 mandatow i moźe dyktowaç Bibjemu kaźde świñstwo, a reszta religijnych Szas i Aguda splądrują kasę. A Bibi dostanie swój ulubjony stołek.

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.