Rzeczpospolita: To kolejna pańska książka o żydowskich losach uwikłanych w brutalne meandry najnowszej historii. Po „Ocalonych z XX wieku”, „Rejwachu” czy „Oskarżam Auschwitz” przyszła pora na „Księgę Wyjścia” i zmierzenie się z historią Marca. Co sprawiło, że zajął się pan tą tematyką?
Kiedy podjął pan decyzję, by o tym zacząć opowiadać? I dlaczego?
Tu muszę cofnąć się do albumu „Auschwitz – co ja tu robię?”, który był dla mnie próbą ratunku, żeby nie zwariować. Wówczas dosyć regularnie jeździłem do Muzeum Auschwitz-Birkenau. Przyjeżdżałem na jeden dzień samochodem z Warszawy. Zarówno z boku, jak i z mojej perspektywy musiało to wyglądać dziwnie. Uznałem, że albo zbuduję z tego jakąś wypowiedź, albo od razu udam się do psychologa na terapię. Długo dobijałem się do władz muzeum, żeby pozwolono mi w środku zadawać ludziom fundamentalne dla mnie pytanie: „Co tutaj robisz?”. Umówiliśmy się, że przyjadę 12 razy przez 12 miesięcy na cztery–sześć dni. Po pół roku przygotowałem prezentację, w której było trochę fotografii i cytatów. Muzeum zaproponowało mi wydanie albumu. Doskwierało mi, że wypowiedzi moich rozmówców są tak krótkie. Stąd wziął się pomysł na kolejną książkę: „Ocalonych z XX wieku”.
Przejdźmy do najnowszej książki. Zadam panu podobne pytanie, jakie pan stawiał swoim rozmówcom: czym dla pana jest rok 1968?
Calosc TUTAJ
Kategorie: Uncategorized
Pod zacytowanym powyżej, ciekawym wywiadem z Mikołajem Grynbergiem („Rz”, 31.05.2018) pojawił się istotny komentarz, który warto tutaj przytoczyć (choć nie zgadzam się z przedstawionym w nim na końcu wnioskiem, że „my juz tam nigdy nie wrócimy, a to, co po nas tam pozostanie, zniknie pewnego dnia…”):
„Mikolaj Grynberg zabiera sie do tematu oklepanego, wyswiechtanego, starego jak swiat i nic nowego nie wniesie do historii Zydow polskich. Jego ksiazka sie ukaze, zostanie troche przetrawiona i przy odrobinie szczescia moze dostanie jakas mala nagrode. Ja doradzam Mikolajowi zeby zostawil temat zydowski i przerzucil sie wylacznie na psychologie. Ja jestem ocalala Zydowka Holokostu, urodzona w Lodzi, ktore bylo miastem antysemickim, jak kazde inne miasto w Polsce. Pozostala we mnie kultura polska, z ktorej nie moge sie odtrzasnosc a ktora pozostanie we mnie do konca mych dni. Niestety, nienawisc i pogarda dla Zydow nie daje sie usunac z charakteru wiekszosci Polakow i przechodzi jak dzuma z pokolenia na pokolenie Polakow. Drogi Mikolaju, walka z polskim antysemityzmem to „syzyfowa praca,” my juz tam nigdy nie wrocimy a to co po nas tam pozostanie zniknie pewnego dnia. Chcialabym tylko zostawic pomnik z ogromna podzieka za uratowanie Zydow w okresie okupacji hitlerowskiej. Ci Sprawiedliwi ratuja polskie dusze.” Salomea Kape
Mikolaj bardzo gleboko podchodzi do tego tematu Dla mnie ogromnie poruszajace.Jurek Dabrowski