Uncategorized

Szanowny panie ambasadorze, wynocha z Polski! Jak w 1967 r. Polska zerwała stosunki z Izraelem


Paweł Smoleński

Ekipa Gomułki w 1969 r. Od prawej: Ignacy Loga-Sowiński, Władysław Gomułka i Zenon Kliszko

Ekipa Gomułki w 1969 r. Od prawej: Ignacy Loga-Sowiński, Władysław Gomułka i Zenon Kliszko (FOT. WOJCIECH DRUSZCZ/AG)Pracownicy izraelskiej ambasady w Warszawie musieli iść do samolotu na Okęciu pochyleni, ponieważ zwiezieni na płytę lotniska przez władze demonstranci wyszydzali ich, szarpali i popychali.

Przerwa we wzajemnych polsko-izraelskich relacjach trwała bardzo długo, bo aż 23 lata. Wydarzenia, które doprowadziły w 1967 r. do tak drastycznego posunięcia polskich władz, były jednak zupełnie innego kalibru od tych, które wywołały obecny kryzys między oboma krajami.

Napięcie i natężenie w stosunkach

Relacje (a raczej ich brak) między Izraelem i otaczającymi go państwami arabskimi nigdy nie były zbyt pogodne. Lecz w początku lat 60. ubiegłego stulecia zaczęły się komplikować jeszcze bardziej.

Nie tak dawno na Bliskim Wschodzie zmieniły się sojusze. Związek Sowiecki, początkowo życzliwy wobec Izraela, zaczął wspierać i dozbrajać reżimy arabskie deklarujące przychylność socjalizmowi, jak Egipt czy Syria. Kilka lat wcześniej społeczność międzynarodowa, w tym Stany Zjednoczone, wymusiła na Izraelu wycofanie wojsk z egipskiego półwyspu Synaj, wprowadzonych tam w efekcie kryzysu sueskiego. Izraelskie Siły Obrony zostały zastąpione przez rozjemcze oddziały ONZ.

Napięcie było tak duże, że zaczęto przewidywać wybuch kolejnej izraelsko-arabskiej wojny.

Bitwa o wodę

W 1963 r. prezydent Iraku Abd as-Salam Arif  zapowiedział „zniszczenie Izraela przez Arabów”. Pomysł bardzo spodobał się dyktatorowi Egiptu, Dżamalowi Abdelowi Naserowi.

Rok później powstała Organizacja Wyzwolenia Palestyny, której zadaniem była walka z państwem izraelskim przy tajnym wsparciu Egiptu.

Prezydent Egiptu Gamal Abdel Naser machający do tłumów w Al-Mansura, 7 maja 1960 r.

Prezydent Egiptu Gamal Abdel Naser machający do tłumów w Al-Mansura, 7 maja 1960 r. 

W Izraelu ogłoszono Narodowy Plan Wodny, czyli przepompowywanie wody z Jeziora Galilejskiego na pustynię Negew. Syria uznała, że żydowski sąsiad prowadzi prace w strefie zdemilitaryzowanej i w ten sposób narusza warunki rozejmu, oraz wezwała wszystkie kraje arabskie do wypowiedzenia Tel Awiwowi wojny.

Próbowano też, przy wsparciu Jordanii i Libanu, dokonać zmiany biegu górnych dopływów rzeki Jordan, aby pozbawić Izraela wody pitnej.

Państwo żydowskie wielokrotnie powtarzało, że takie działania, połączone z blokadą Cieśniny Tirańskiej, od której zależał los portu i miasta Ejlat nad Morzem Czerwonym, są równoznaczne z militarną agresją. W listopadzie 1964 r. Syryjczycy ostrzelali izraelski patrol na brzegu granicznej rzeczki Dan. Odpowiedzią były naloty na Wzgórza Golan i ostrzał artyleryjski instalacji przeznaczonych do przekierowywania nurtu dopływów Jordanu. Od 1965 r. zaczęto mówić o regularnej bitwie o wodę.

Antyizraelskie przymierze

Prezydent Dżamal Abdel Naser, uznawany za nieformalnego przywódcę świata arabskiego, zapewniał wiosną 1965 r. arabskich sojuszników, że kiedy wkroczą do Izraela, „jego ziemia nie będzie pokryta piachem, tylko przesiąknięta żydowską krwią”. Wspierana przez Egipt Organizacja Wyzwolenia Palestyny i wybijający się na przywództwo Al-Fatah Jasira Arafata przeprowadziły wiele zamachów na obywateli izraelskich, skutkujących żydowskim odwetem. Podpisanie pomiędzy Syrią a Egiptem układu sojuszniczego zachęciło wojska syryjskie do nasilenia ostrzału kibuców i moszawów ze strefy przygranicznej u podnóży Golanu. W odwecie izraelskie lotnictwo dokonało serii nalotów na syryjską artylerię. W bitwie powietrznej Izraelczycy zestrzelili sześć syryjskich myśliwców MiG-21, dwa z nich zostały zniszczone na przedmieściach Damaszku.

Powoli kształtował się antyizraelski sojusz, nazwany przez Nasera „arabskim przymierzem”. Nie chciał w nim uczestniczyć król Jordanii Husajn, z miejsca nazwany „imperialistycznym agentem i niewolnikiem”.

Krzyczeli: „Idziemy na Tel Awiw!”

W maju 1967 r. Izrael poinformował na forum ONZ, że jeśli nie ustaną przygraniczne ataki terrorystyczne przeprowadzane przez Palestyńczyków, ale też Syryjczyków i Egipcjan, zastrzega sobie prawo do czynnej obrony. Minęło kilka dni i Związek Sowiecki ostrzegł Nasera, że Żydzi grupują żołnierzy w pobliżu półwyspu Synaj. Syryjskie lotnictwo i egipskie patrole nie zweryfikowały tych informacji, ale Naser uwierzył Sowietom i wysłał na Synaj dodatkowe wojsko. Nalegał też, by pokojowe oddziały ONZ zostały wycofane z półwyspu.

W krajach arabskich nasilała się antyizraelska histeria. Egipcjanie maszerujący na Synaj skandowali: „Idziemy na Tel Awiw”. Sztabowcy prezydenta Nasera przygotowali plan „Zdobywca”, wątpiąc w zdolności bojowe Izraelczyków. Na Bliski Wschód wyruszyli specjalni wysłannicy, również radzieccy i amerykańscy, by zażegnać zbliżającą się wojnę, prawdopodobną tym bardziej, od kiedy Egipt wreszcie zawarł sojusz z Jordanią.

Również w Izraelu tliły się nadzieje, że zwycięży pokój. Wielu polityków (m.in. premier Lewi Eszkol) oraz wpływowi rabini uważali, że wojna z arabską koalicją będzie równać się kolejnej Zagładzie. Z kolei do wyprzedzającego ataku parł świeżo powołany minister obrony Mosze Dajan, gen. Icchak Rabin i Szimon Peres.

Sromotna klęska i upokorzenie Arabów

Tuż po siódmej rano 5 czerwca 1967 r. wystartowały izraelskie samoloty, wybierając kurs nad Morze Śródziemne, a jednostki pancerne ruszyły w kierunku Synaju. Wzmożony ruch w powietrzu zauważyły jordańskie radary i nawet próbowano uprzedzić o nim Egipt odpowiedzialny w koalicji za zniszczenie izraelskiego lotnictwa. Nic z tego nie wyszło, gdyż Egipcjanie nie umieli odczytać zaszyfrowanych depesz; dzień wcześniej, bez porozumienia z sojusznikami, zmienili kody radiowe.

Palestyńczycy poddają się izraelskim żołnierzom w czerwcu 1967 r. na okupowanym terytorium Zachodniego Brzegu.Palestyńczycy poddają się izraelskim żołnierzom w czerwcu 1967 r. na okupowanym terytorium Zachodniego Brzegu. Fot. AFP / East News

Izrael rozpoczął operację „Moked”. W dwóch falach bombardowań trwających łącznie 160 minut zniszczono 293 egipskie samoloty i ponad 30 śmigłowców. Do 6 czerwca koalicja arabska straciła 416 samolotów, z czego 393 znajdujące się na ziemi. Straty własne wyniosły 28 maszyn. Był to bez wątpienia najskuteczniejszy atak lotniczy od czasów Pearl Harbor.

Wojna sześciodniowa była jedną z najlepiej przeprowadzonych wojen błyskawicznych w historii. Izrael zwyciężył dzięki lotnictwu, ale też zaskakującym manewrom pancernym. Zdobyty został Synaj, Wzgórza Golan, Zachodni Brzeg i Strefa Gazy – po dziś dzień dwa ostatnie terytoria są dostarczycielem problemów – oraz, co najważniejsze, Jerozolima.

Wielopaństwowa koalicja arabska została zniszczona i upokorzona. W arabskich stolicach nie przyjmowano tego do wiadomości, nazywając klęskę niepowodzeniem. Zaś wkrótce po pogromie 13 krajów arabskich uchwaliło w Kuwejcie wspólną deklarację, że po wsze czasy pokój z Izraelem nie zostanie zawarty. Historia, jak wiemy, potoczyła się swoją drogą.

Zerwanie wymuszone przez Moskwę

Na Izrael obraził się definitywnie również Związek Sowiecki, a co za tym idzie – podporządkowane mu kraje bloku wschodniego. I choć warszawska ulica radowała się setnie, bo „nasi Żydzi” dali popalić sowieckim Arabom, to jednak zza polskich narodowych pleców zaczęły wyglądać wszystkie najgorsze antysemickie upiory. 

12 czerwca 1967 r. wiceminister spraw zagranicznych Marian Naszkowski wezwał do siebie ambasadora Izraela w Polsce Dova Satatha. Oficjalnie oznajmił, że PRL uważa państwo żydowskie za agresora w zakończonej dwa dni wcześniej wojnie z krajami arabskimi. We wręczonej Satathowi nocie dyplomatycznej napisano: „W związku z powyższym Rząd Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej postanowił zerwać stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Rząd Polski oczekuje, że ambasador Izraela opuści Polskę wraz z personelem w najbliższych dniach”. Podobne spektakle działy się w innych stolicach Europy Środkowo-Wschodniej, wyłączając brykającą od czasu do czasu Rumunię.

Główny scenariusz tej polityczno-dyplomatycznej awantury nie był pisany w Warszawie. Naszkowski oszukał izraelskiego ambasadora.

Nie wspomniał, że decyzja dotycząca zerwania stosunków dyplomatycznych z Izraelem przez ZSRS i podporządkowane mu „kraje demokracji ludowej” zapadła w Moskwie.

Miało to miejsce na spotkaniu Doradczego Komitetu Państw-Stron Układu Warszawskiego, które odbyło się w dniach 9-10 czerwca, a więc w końcówce wojny sześciodniowej. Arabska klęska była dla wspierających ich Sowietów dotkliwą porażką.

Prawdziwi Polacy na Okęciu

Lecz – czego doświadczamy i dziś – jeśli trafia się nam okazja, żeby coś dokumentnie schrzanić, bądźmy pewni, że Polacy nie zmarnują szansy. W czerwcu 1967 r. nasz oryginalny wkład w ówczesne wydarzenia wyglądał tak.

W niedzielne popołudnie, 18 czerwca dyplomaci izraelscy przybyli na lotnisko Okęcie. Mieli odlecieć samolotem Air France. Nie zostali, mimo wcześniejszych ustaleń między Polską a ambasadą Holandii reprezentującą przez dwie późniejsze dekady interesy Izraela, wpuszczeni do lotniskowego saloniku VIP. Czekało tam kilku zachodnich dyplomatów chcących pożegnać się z izraelskimi kolegami.

Wiec poparcia dla antysyjonistycznej polityki partii po zamieszkach marcowych w Hucie Lenina, 1968 r.Wiec poparcia dla antysyjonistycznej polityki partii po zamieszkach marcowych w Hucie Lenina, 1968 r. Fot. Andrzej Piotrowski / PAP

Polscy pogranicznicy zafundowali Izraelczykom skrupulatną i pełną złośliwości odprawę paszportową. Dyplomatów wyprowadzono prosto na płytę lotniska, gdzie czekała na nich grupa demonstrantów wymachująca transparentami i wznosząca obraźliwe, antyizraelskie okrzyki.

W nocie protestacyjnej do polskiego MSZ ambasador Holandii napisał: „Wbrew obowiązującym przepisom bezpieczeństwa grupa ponad stu demonstrantów przywiezionych na Okęcie specjalnymi autobusami ustawiła się szpalerem między terminalem a samolotem (…)

Władze polskie zabroniły stewardesom Air France udzielić pomocy wyjeżdżającym, wśród nich kobiecie w zaawansowanej ciąży oraz małemu dziecku z ręcznym bagażem.

Równocześnie, aby wzmocnić efekt wydarzenia, nakazały zaparkować samolot francuski w odległości około stu metrów. Demonstranci wyszydzali i popychali przechodzących przez szpaler pochylonych Izraelczyków. Niestety nie mogę stwierdzić, aby władze polskie uczyniły cokolwiek, aby zapobiec temu zawstydzającemu widowisku”.

Gomułka mówi o „piątej kolumnie”

Następnego dnia na kongresie związków zawodowych I sekretarz PZPR Władysław Gomułka powiedział: „W związku z tym, że agresja Izraela na kraje arabskie spotkała się z aplauzem w syjonistycznych środowiskach Żydów – obywateli polskich, pragnę oświadczyć co następuje: nie czyniliśmy przeszkód obywatelom polskim narodowości żydowskiej w przeniesieniu się do Izraela, jeśli tego pragnęli. Stoimy na stanowisku, że każdy obywatel polski powinien mieć tylko jedną ojczyznę – Polskę Ludową […] Nie możemy pozostać obojętni wobec ludzi, którzy w obliczu zagrożenia pokoju światowego, więc także również bezpieczeństwa Polski i pokojowej pracy naszego narodu, opowiadają się za agresorem, za burzycielami pokoju i za imperializmem”.

Gomułka nazwał obywateli polskich żydowskiego pochodzenia „piątą kolumną”. Departament III MSW został zobowiązany do rozpracowania „środowiska syjonistycznego”. Wskazano prawie 400 osób, którzy podczas wojny sześciodniowej opowiadali się za Izraelem. Była to przygrywka do antysemickiej czystki w wojsku, aparacie partyjnym i państwowym.

Zamieszki studenckie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, marzec 1968 roku.Zamieszki studenckie na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, marzec 1968 roku. Fot. IPN / East News

Kulminacyjna fala represji, antysemickiej histerii i „patriotycznego wzmożenia” komunistycznych nacjonalistów, w którym odnaleźli się również zwyczajni Polacy, nadeszła w Marcu ’68. Uderzyła we wszystkie środowiska, lecz bodaj najmocniej przeorała wyższe uczelnie, polskie życie kulturalne i naukowe. Emigrację – niekoniecznie i nie przede wszystkim do Izraela – wybrało kilkanaście tysięcy ludzi.

Stosunki znów w zgliszczach

Polska nie utrzymywała z Izraelem stosunków dyplomatycznych aż do lutego 1990 r. Nawiązał je na powrót premier Tadeusz Mazowiecki. Mieliśmy w Izraelu dobrą, a nawet bardzo dobrą opinię. Nie bez znaczenia było tu wsparcie przez Polskę operacji „Most”, czyli przerzutu setek tysięcy Żydów z konającego Związku Sowieckiego do Izraela.

Przed epidemią koronawirusa do Tel Awiwu i Ejlatu latało z naszych lotnisk nawet po kilkanaście samolotów dziennie. Bodaj najpopularniejszym – po polskim, a przed ukraińskim – językiem klientów warszawskiej galerii handlowej Złote Tarasy był hebrajski. Popsuliśmy sobie reputację, uchwalając w 2018 r. szkodliwą poprawkę do ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej grożącą karami wszystkim, którzy ośmielą się wspominać o udziale w Zagładzie polskich antysemitów i kolaborantów.

Dzisiejsze napięcia w sprawie mienia utraconego podczas wojny w pod rządami komunistów, spadków i własności to kolejny rozdział psucia polsko-izraelskich stosunków, którego z pewnością można było uniknąć.

Szanowny panie ambasadorze, wynocha z Polski! Jak w 1967 r. Polska zerwała stosunki z Izraelem

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.