Przyslala Rimma Kaul
Niektórzy porównują Bałuty do warszawskiej Pragi. Na pierwszy rzut oka są podobne, bo i tu i tam widzimy pełen przekrój społeczeństwa i wiele rozpadających się kamienic.
– Nie zgadzam się z tym. Tutaj mamy zabudowę eklektyczną i zjawisko palimpsestowości: stała chata, potem postawiono na niej kamienicę, którą następnie wyburzono pod apartamentowiec. Na Pradze tego nie ma. Za to jest dużo kapliczek – tłumaczy mój przewodnik.
Na Bałutach kapliczki można policzyć na palcach jednej ręki. Jedna jest w miejscu dawnej granicy pomiędzy dawną wsią a miastem, a o tym za chwilę.
Łukasz to lokalny aktywista, artysta i amant. Jest idealnym przewodnikiem na niestandardowy spacer po dzielnicy, bo z Bałutami jest związany całe życie. Był wszędzie i zna praktycznie wszystkich.
– W pewnym momencie aż mi to zaczęło przeszkadzać, bo często odstawialiśmy tu niezłe akcje. Nie wstydzę się jednak tego – śmieje się.
Zakładałem, że nasza wyprawa potrwa góra godzinę, a zrobiło się z tego pół dnia. I tak zobaczyliśmy tylko ułamek z tej niesłusznie nieodkrytej dzielnicy. Nieznanej nawet dla kogoś takiego jak ja, który w Łodzi mieszkał ponad 10 lat, z czego szmat czasu na Bałutach. I w tym tkwi sedno sprawy: większość łodzian trzyma się od tej dzielnicy z daleka. I nie wiedzą co tracą.
Calosc TUTAJ
No comments yet... Be the first to leave a reply!