Uncategorized

Stefan Bratkowski: Pod tym samym niebem. Historia Żydów polskich ( 9 )

Przyslala Rimma Kaul

Obejście prawa

Wrócimy za chwilę do losu kahałów, którego nie da się  wyjaśnić bez innej mojej specjalności – historii obrotu  pieniężnego. W rzeczywistości doświadczenie bankowe świat Żydów polskich urobił sobie od stuleci; teraz tylko, i to już z początkiem XVII wieku, co wiemy właśnie z paszkwilu Miczyńskiego, kredyt oprocentowany stał się jednak czymś normalnym i powszechnym. Jak pisał Miczyński, „zarazili” Żydzi lichwiarstwem „niektóre nieszczęsne obywatele tey Korony”: „jedni jawnie na lichwę dają pieniędzy, drudzy – co okrutnieysza jest – Żydom dają summy pieniężne na lichwę”. Gorzej, czego paszkwilant już nie wiedział, sami Żydzi znaleźli sposób na talmudyczną akceptację kredytu oprocentowanego między sobą, już nie tylko w trybie wymiany monety na inną. 

Tę rolę, którą wobec handlu i kredytu odegrał w filozofii społecznej chrześcijaństwa św. Tomasz z Akwinu, w świecie żydowskim spełnił człowiek skromniejszych wymiarów, rektor jesziwy, szkoły talmudycznej, we Lwowie, Jozue Falk Kohen, notabene zięć owego Izraela ze Złoczowa, w swojej pracy „Kongres al dine ribbitti”, którą stary polski historyk żydowski, Majer Bałaban, datował – trafnie z pewnością – na czas przed rokiem 1607, kiedy „waad” oficjalnie zaakceptował punkt widzenia Falka.

Rozumowanie było klarowne i najwybitniejsi talmudyści nie mogli zarzucić mu nielogiczności. Jeżeli ktoś pożycza od kogoś pieniądze, to ma w tym jakiś interes; od tego, czy mu się powiedzie, zależy jego wypłacalność wobec wierzyciela. Wierzycielowi musi zależeć, żeby się dłużnikowi powiodło, jest zainteresowany w powodzeniu interesów dłużnika, a jeśli  tak, to zostaje wspólnikiem tegoż; skoro zaś to jest spółka, wierzyciel naraża się na stratę podobnie jak wspólnik-dłużnik; jeśli może stracić, to wolno mu i zyskać… Falk  skonstruował nawet i formuły dla spełnienia warunków tych zasad – wierzyciel ma poza użyczaną sumą wręczyć dłużnikowi jako swojemu wspólnikowi jeden grosz ekstra, wypowiadając formułę „daj nam Boże dobry interes”.

Falk chciał ograniczyć oprocentowanie kredytu w transakcjach między Żydami do 10 procent. Przy ówczesnym popycie na pieniądz niewiele z tego wyszło. Za to już w pierwszej połowie XVII wieku nauczyła się szlachta, magnateria i duchowieństwo, ba, nawet patrycjat miejski!, lokować swoje środki u bankierów żydowskich. Jakub Bogaty operował przede wszystkim takimi właśnie wkładami, po 10 tysięcy, 20 tysięcy złotych polskich, a nawet 30 i 46.800! Sam kredytował swoich klientów na sumy rzędu od 1000 do 3000 złp. I nie przypuszczam, żeby winszował sobie mniej „między braćmi” niż 50 procent. Bo zdarzał się nie rzadko procent „od brata” i 100, i 150 – w przypadku szybkich, krótkoterminowych, obiecujących interesów… 

Ten obrót handlowy i pieniężny rozwinął wszelkie prototypowe formy obrotu bezgotówkowego, włącznie z wekslami in blanco. Skala obrotów nieustannie rosła, aż koniunktura w pewnym momencie przekroczyła pojemność zasobów pieniężnych i załamała się, pociągając za sobą liczne bankructwa – na szkodę zwłaszcza kupców zagranicznych, Holendrów w Gdańsku, Anglików w Lublinie, kupców norymberskich i weneckich w Krakowie. Choć kiedy w roku 1625 zmarł inny wielki kupiec-bankier, Wolf Bocian-Popper, z jego testamentu wynikło, że miał więcej wierzytelności u kupców zagranicznych, niż zobowiązań wobec nich – ja zaś myślę, że sporo interesów międzynarodowych załamała wtedy po prostu Wojna Trzydziestoletnia, której stary Schipper nie zauważył, bo toczyła się poza granicami Królestwa Polskiego. 

Tak czy inaczej, kolejny Sejm Generalności Żydowskiej, czyli Wielki Waad, w roku 1624 ustanowił bardzo surowe sankcje przeciw bankrutom – żeby zabezpieczyć wierzycieli. Już 30 lat wcześniej kahał krakowski obmyślił cały system represji, definiując, przy jakiej wysokości zobowiązań bankruta dotknie go „mała klątwa”, a przy jakiej – „cherem”, wykluczenie ze społeczności. Decyzje Waadu to już cały system ogólnokrajowego zasięgu, wart sam dla siebie szczegółowego studium historycznego – jeśli seniorzy kahału  bankruta nie wyklną go, na nich wierzyciele mają dochodzić swych należności. Ale tylko Żydzi; gdyby Żyd bankrut trafił do więzienia za długi wobec chrześcijan, „powinien go cały Izrael wykupić”. 

Nie zawsze tak łatwo było dosięgnąć bankruta. Izaak  Nachmanowicz, „serwitor”, czyli dostawca i bankier króla Zygmunta III, handlował suknem, woły pędził aż z Wołoszczyzny aż na Śląsk i do Prus, w stadach i po 800 sztuk  bydła, dzierżawił dochody starostw lwowskiego i drohobyckiego, dzierżawił i czopowe, w roku 1634 wziął jeszcze w dzierżawę cło na komorach celnych w Kamieńcu Podolskim, Barze i Śniatynie za 20 tys. złp rocznego czynszu, ale przesadził z rozmiarami swych interesów i – padł. Ukrywał się potem przez 11 lat. Aż w końcu wykrył go jeden z wierzycieli i zapakował do więzienia. 

Waad, swoją drogą, już w pierwszej połowie XVII wieku  próbował zakazać uprawiania handlu dzierżawcom ceł, myt i rogatkowego. Nawet parokrotnie. Bez skutku. „Takifowie”,  czyli wielmoże kahalni, z reguły – starsi kahału, zawsze  umieli przywołać na pomoc opiekę szlachty lub nawet króla. 


Stefan Bratkowski: Pod tym samym niebem. Historia Żydów polskich ( 9 )

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.