
„Ten szalony filmowiec ze wschodniej Europy uczył nas filmu, a my jego – Ameryki“, powiedział po latach w filmie Life on Marz, Tom Payne, jeden z moich pierwszych studentów. Zbyt dobrze było nam razem, żeby nie musiało się to źle skończyć.

Gdy w kryzysie ekonomicznym lat 70., prywatne uczelnie zaczęły mniej zarabiać, do Providence przyjechała z Nowego Jorku nowa rektorka, z misją zrobienia z nami porządku. Na pierwszy rzut poszli popularni nauczyciele, którym udało się stworzyć programy dla potrzeb studentów, według pani Lee Hall, nieprzynoszące właściwego dochodu.
Studenci stanęli po mojej stronie. Zachowałem kilka ich opinii.
Marian Marzyński potrafi obudzić w nas entuzjazm przekraczający zwykłe zainteresowanie filmem. Jego energia, czas, który nam poświęca, jest ponad to, czego oczekuje się od nauczyciela. Jego wiedza o języku filmowym inspiruje do rewizji tradycyjnych koncepcji i poszukiwania oryginalności. – Oren Jacoby.
Jego obecność w klasie pobudza do odkrywania nowego potencjału ruchomych obrazów, zarówno na użytek ekranu filmowego, jak i telewizji. Inną jego cechą jest znakomita organizacja wysiłku studentów. Marzyński wprowadza do procesu uczenia swoje niezwykłe cechy producenta filmowego – Peter O’Neill.
Marian jest jednym z tych rzadkich nauczycieli, którzy potrafią zmienić patrzenie studentów na otaczający ich świat, zachęcając ich do podejmowania ryzyka, niezbędnego do tworzenia sztuki. Jego uczenie nie ma nic wspólnego z tradycyjnym karmieniem nas „wiedzą filmową”, a potem egzaminowaniem z tej wiedzy. Jest to szczególnie cenne w świecie mediów komercyjnych, w którym nie liczy się indywidualna kreatywność. Marian pomaga studentom odróżnić jakość od artystycznej tandety, przygotowując ich do odkrywania nieznanych im terytoriów. – Mary Dehner.
Marzyński jest produktem dekad twórczej eksploracji i głębi doświadczenia życiowego. Demonstrując szacunek dla treści i odpowiedzialność wobec mediów, które uprawia, tworzy język filmowy, opisujący ludzi w skomplikowanych socjopolitycznych kontekstach. Ekscentryczny nauczyciel i imponujący filmowiec, zdolny do krytyki prac studenckich poza limitami konwencji artystycznych. Wszystko to stawia go w pierwszym szeregu nauczycieli filmu. – Rachel Vienna.
Moja popularność nie ograniczała się do studentów. Wspólnie z innymi faculty members, uczestniczyłem w niebezpiecznych działaniach antykorporacyjnych: założyliśmy związek zawodowy (rzadkość na prywatnych uczelniach) a stopnie akademickie zastąpiliśmy pisemnymi ocenami, uznając, że twórczość jest niewymierna.

Gazeta szkolna RISD PRESS uznała mnie za rewolucjonistę. Moja rosyjska czapka świetnie pasowała. Poświęcono mi pełne wydanie, 20 stron. Inny nauczyciel – rewolucjonista, podpisał swój cartoon przedstawiający mnie leżącego na ziemi, słowami stojącej obok rektorki: Mamy tu problem w komunikowaniu się.

Mimo poparcia studentów i nauczycieli, a może nawet właśnie dlatego, szkoła nie przedłużyła mojego kontraktu na następne pięć lat.
W odpowiedzi studenci zorganizowali marsz pod ratusz miejski, gdzie odbywała się uroczystość 100 lecia powstania Rhode Island School of Design.
Zdenerwowany student Steve Vickery mówił do kamery telewizyjnej :
– Zwalniając Mariana Marzyńskiego, straciliście główną siłę motywującą nas. To on nadał rangę tej uczelni, a chcecie go wyrzucić tylko dlatego, że naraził się komuś, mówiąc to, co trzeba było powiedzieć.

Oto niektóre z transparentów:
Sztuka RISD w ruinach!. Marzyński nauczył nas filmu, nie RISD. Żądamy jakości edukacji!


Po przeczytaniu listu o nieprzedłużonym kontrakcie mojej szlachciance spadł dach na głowę. Czy przypomniała sobie o wygnaniu dziadków i rodziców na Syberię? Czy zapomniała co mówił doświadczony emigrant Aleksander? „Po kupieniu domu szukaj nowego”. „Po dostaniu pracy staraj się o następną”. Do teorii Aleksandra doszła moja własna: „Jeżeli nie chcą cię w miejscu, gdzie robisz dobrą robotę, to znaczy, że na ciebie nie zasługują”. Każdego roku, z pokazami moich filmów odwiedzaliśmy wiele uniwersytetów, tworząc tam sieć kontaktów. Coś się znajdzie.
Zostanie mi jeszcze jeden rok: 1975 – 1976. Na pożegnanie zrobimy największy festiwal studenckich filmów
Poprzednie czesci
Kategorie: Uncategorized