
Fakt bez liczby jest jak okręt bez żagla i steru. Natomiast liczba bez faktu jest tylko kłamstwem. Według słów ówczesnego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa, w gruzińskim ataku rakietowym na osetyńskie miasto Cchinwali zginęło 3 tys. osób, natomiast Lekarze bez Granic potwierdzili zgony tylko czterdziestu sześciu ofiar.
Mam w ręku fantastyczną, nieprawdopodobną książkę Anne Applebaum „Czerwony głód”, znakomicie udokumentowaną opowieść o pięciu milionach ofiar głodu na Ukrainie w pierwszych latach trzeciej dekady dwudziestego wieku, z wdziękiem zadedykowaną żiertwam, czyli ofiarom. Wyraz „Czerwony” w tytule publikacji zapisany jest wersalikami , lecz , by tak rzec, gutenbergowską cyrylicą, w której literka „E” występuje w lustrzanym odbiciu, spółgłoska „W” jest stylizowana na szipiaszczą spółgłoskę „sz” z alfabetu głagolickiego , spółgłoska „N” wygląda jak samogłoska „I” w odbiciu zwierciadlanym, zaś samogłoska „y” jest, jak samogłoska „u” kreślona po rosyjsku.
Tytułowa szarada łatwa jest do rozwiązania nawet dla człowieka z elementarnym peerelowskim wykształceniem, bo czytania cyrylicy nauczano obowiązkowo w dwu końcowych klasach podstawówki. Gorzej ma się rzecz z odczytaniem wymowy artystycznej okładkowej fotografii, na której co najmniej setka kobiet w białych chustach i białych bluzeczkach, upozowanych w pięć kręgów jak do pamiątkowej fotografii, wykonuje jakieś niepojęte sataniczne obrządki ludożerców, czy też raczej sprawuje liturgię w komunistycznej obyczajowości Sojuza. Nie wiem, gdzie zdjęcie pstryknięto, bo równinny pejzaż pasuje tak samo do Ukrainy w czasie hołodomoria , jak i, na przykład, do Kazachstanu w roku wielkiego urodzaju. Wszystkie fotografie zamieszczone wewnątrz książki mają swoje dokładne metryczki w „Spisie ilustracji”, i tylko ta, wykorzystana na okładce, pochodzi nie wiadomo skąd.
Ludzie widoczni na zdjęciu nie słaniają się z głodu, dobrze wypasione konie nie zostały
jeszcze zjedzone. Jeśli wykona się na komputerze dziesięciokrotne powiększenie, dobrze widać czerwony sztandar powiewający na wietrze, i jakieś trudne do odczytania , lecz bez wątpienia agitacyjne hasła, zamieszczone na ścianie barakowozu. To zdjęcie zrobiono w dobrze prosperującym sowchozie, a nie w głodującym kołchozie, i miało ono zachwalać twórczą pracę w dobrze zorganizowanych kolektywach!
Co robią kobiety? Modlą się nad niewidocznymi i nierozpoznawalnymi ciałami zmarłych z głodu , czy też może łuskają kaczany kukurydziane i śpiewają czastuszki „plon niesiemy plon w gospodarza dom”, bo zdjęcie zrobiono na polu świeżo skoszonego zboża, powiązanego w snopki i ustawionego w kopczyki? Kukurydza wykarmiła Amerykę i stworzyła cywilizację prekolumbijską. Jest to jedyne zboże, które nie ma odmiany dzikiej!
Nieoceniony Maciej Zębaty w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku śpiewał o kalarepie, którą można „sadzić w stepach i chodzić przy tym w trepach”, co było buntowniczym przytykiem do słów Nikity Chruszczowa o trepach, w których człowiek w kosmos nie zdoła polecieć. Nikita Siergiejewicz był Rosjaninem urodzonym na Ukrainie , który jako pierwszy sekretarz KC KPZR Ukraińskiej Republiki Radzieckiej, przez dwa lata przed wybuchem Wojny Ojczyźnianej popchnął rolnictwo w tym spichlerzu Europy mocno do przodu, zaprowadzając na urodzajnych glebach kulturę wydajnej kukurydzy i wysokoplennej pszenicy. Niestety, po śmierci Stalina i po objęciu funkcji genseka w Moskwie, Chruszczow, z zawodu ślusarz z kilkuletnią praktyką w fabrykach Donbasu, nakazał zaprowadzić w całym ZSRR, nawet na stepach Kazachstanu, kulturę kukurydzy i pszenicy, co spowodowało katastrofalny spadek plonów. Okazało się, że kalarepę należy sadzić nie w stepach, lecz tylko tam, gdzie ma szansę wzrosnąć.
Po sławetnym zestrzeleniu nad ZSRR samolotu szpiegowskiego U-2 ,Chruszczow powiedział : „Ja tego nie rozumiem, prezydent Eisenhower chciał do nas przylecieć. Myślę, że tam gdzie człowiek się wypróżnia, to nie chodzi tam jeść. Ameryka wypróżniła się na ZSRR i teraz Eisenhower miałby do nas przylecieć?” Tak wyglądała godnościowa reakcja sowieckiego genseka na militarną prowokację ze strony USA. Omal nie zostały zerwane stosunki dyplomatyczne między Moskwą i Waszyngtonem. Wiekopomną zasługą Chruszczowa jest natomiast ujawnienie na XX zjeździe KPZR głębi i rozmiaru zbrodni stalinowskich. Ale dlaczego ten prosty, a nawet prostacki imperator kremlowski, ponad wszelką wątpliwość rozmiłowany w ojczystej Ukrainie, w raporcie o zbrodniach stalinowskich ani się zająknął na temat ukraińskiego hołodomoria? Może nie uważał tej haniebnej katastrofy za zbrodnię stalinowską? Chruszczow był wprawdzie Rosjaninem, ale równocześnie ukraińskim patriotą. Dlatego na inaugurację rządów na Kremlu jednym podpisem podarował cały Donbas wraz z Krymem i Odessą swojej przybranej ojczyźnie.
Książka „Czerwony głód” , trafiła w moje ręce dopiero w roku 2022, ale „Agora” wydała ją w 2018 roku, nie była więc pomyślana jako agitka na potrzeby ukraińskiej wojny Rosji z Ameryką. Troszkę szkoda, że ta fundamentalna publikacja nie obejmuje doświadczenia wojennego po 24 lutego 2022. Ale przecież można przygotować nowe wydanie, poszerzone o co nieco teoretyczne hołodomorie w Afryce, spowodowane zablokowaniem eksportu ukraińskiego zboża do krajów głodujących przez wojenne działania Putina i w szczególności przez bombardowania portów załadunkowych. Na fotografii okładkowej głód nie jest ani czarny, ani czerwony , lecz biały jak bluzki i chusty kobiet uformowanych w pięć kręgów tak regularnych, jakby ktoś cyrklem zakręcił.
Tak oto „Agora” zachwala swój produkt wydawniczy:
„Najnowsza książka nagrodzonej Pulitzerem autorki „Gułagu” i „Za żelazną kurtyną” pokazuje, że wielki głód na Ukrainie był drugim, po Holocauście, największym aktem ludobójstwa XX wieku. W 1929 roku Stalin zainicjował politykę masowej kolektywizacji, która odebrała ziemię milionom chłopów. Efektem był śmiertelny głód w latach 1931-32, który pociągnął za sobą 5 milionów ofiar. Zamiast rozwiązać głodowy problem, Stalin postanowił wykorzystać go do swoich celów. Anne Applebaum dowodzi, że ponad trzy miliony Ukraińców zmarło z głodu w wyniku przemyślanych, celowych działań i decyzji politycznych Kremla.”
To ile było ofiar hołodomoria, trzy czy też pięć milionów? W tekście Applebaum pisze o trzech milionach, ale, zdaniem wydawcy, Ukraina zasługuje na znacznie większą liczbę zagłodzonych przez paskudny reżim komunistyczny. Applebaum mówi też, że wszelkie porównywanie głodu na Ukrainie z Holokaustem jest nieuprawnione, bo hitlerowska Zagada jest jak dotąd jedyną zbrodnią ludobójstwa, w której próbowano systemowo unicztożyć cały naród uznany za niepotrzebny. Wydawca twierdzi, że głód był wynikiem „przemyślanych, celowych działań i decyzji Kremla”, natomiast Applebaum zamieszcza w książce liczne smakowite cytaty, które zdają się świadczyć, że był to tylko skutek bezhołowia bolszewickiego terroru.
„W sierpniu 1932 roku Stalin przebywał w Soczi, gdy otrzymał list od Klimenta Woroszyłowa przyszłego Ludowego Komisarza Obrony: « W rejonie stawropolskim widziałem leżące odłogiem pola. Spodziewaliśmy się dobrych plonów, ale ich nie dostaniemy. (…) Na Ukrainie, z tego co widziałem z okien pociągu, jest jeszcze gorzej niż na Przedkaukaziu.(…) Przepraszam, że piszę Ci o takich rzeczach podczas wakacji, ale nie mogę milczeć.»” „Inny wysoki rangą wojskowy, bohater wojny domowej Siemion Budionny także napisał do Stalina z pociągu: «Z okna pociągu widziałem umęczonych ludzi w starych, podartych ubraniach, nasze konie to tylko skóra i kości.”»
«Kira Alliłujewa, bratanica Nadieżdy, podczas podróży do Charkowa, gdzie odwiedziła swego wuja- Stanisława Redensa, wówczas szefa Ukraińskiej OGPU – widziała na dworcach żebraków, wycieńczonych ludzi z wzdętymi z głodu brzuchami. Opowiedziała to matce, która przekazała jej relację Josifowi Wisarionowiczowi. „To jeszcze dziecko i zmyśla”- zlekceważył doniesienie Stalin».”
W książce „Czerwony Głód” na str. 341 pomieszczona jest tylko jedna fotografia „masowego grobu w okolicach Charkowa”, na której widać kilkanaście usypanych z ziemi mogił i grabarza , który kopie kolejny grób. Jak na miliony ofiar, jest to doprawdy mizerny przykład, co nie pomaga w walce z rosyjską propagandą umniejszającą rozmiary stalinowskiej zbrodni w Ukrainie.
Tak to prawda, sztuka fotograficzna w czasach hołodomoria była jeszcze na Ukrainie słabo upowszechniona, a ponadto ludzie umierali głównie we wioskach i chutorach oddalonych od większych skupisk ludzkich. Czas zatarł wszelkie ślady po odosobnionych mogiłach. Pięć milionów zagłodzonych, to stosunkowo niewiele jak na całe gigantyczny Związek Sowiecki, który w czasach stalinowskich miał ćwierć miliarda ludności, ale dla Ukrainy Wschodniej (ludniejsza Ukraina Zachodnia ze stolicą we Lwowie znajdowała się pod Polską okupacją!) bez Donbasu i bez Krymu liczącej około piętnastu milionów mieszkańców, ubytek jednej trzeciej stanu osobowego Republiki stanowił katastrofę humanitarną, po której śladów nijak nie dałoby się zatrzeć.
W roku 1931 szczególny nieurodzaj dotknął całą Europie, ale prawdziwe nieszczęście dla Ukrainy przyszło w latach następnych, kiedy Stalin dla opłacenia kupionej od USA licencyjnej fabryki traktorów w Charkowie, sprzedawał ukraińskie zboże za bezcenne dolary. Elementem uzupełniającym grozę była brutalna kolektywizacja wsi, która wywoływała zamieszki niezadowolonych mużyków i kozaków. Zamieszki tłumiono w potokach krwi, zboże na eksport rekwirowano wraz z ziarnem siewnym.
Dlaczego wydawca, bo przecież nie autorka, przypisuje Stalinowi intencję zagłodzenia ludności Ukrainy na śmierć? Kołchozy, ze swoją pracą kolektywną na rzecz wspólnoty, są przecież odtrutką na bezwzględną konkurencję i wyzysk obszarników. Powiódł się eksperyment z kibucami w Izraelu? Dlaczego ta sama idea, urzeczywistniona w ZSRR, przyniosła ludziom nieszczęście? To jest tzw. dobre pytanie. Jeszcze lepsze pytanie brzmi: dlaczego w Izraelu zarządzeniami władz zniszczono także dobrze prosperujące kibuce, a uczyniono to akurat w momencie, gdy po bezkrwawej rewolucji w Polsce, upadało także sowieckie bezklasowe Imperium Zła i w odstawkę szła cała bolszewicka „czerwona burżuazja”?
W Charkowskiej Fabryce Traktorów zrodził się tank T-34 , który wygrał II wojnę światową. Tak zmaterializowała się przepowiednia Stalina, że ktoś, kto nauczy się budować traktory, będzie też umiał produkować czołgi. Fabrykę FSO na Żeraniu zbudowano dla produkcji samochodu osobowego „Pobieda” przechrzczonego na licencyjną „Warszawę”, a linie produkcyjne pomyślano tak, żeby w jednej chwili mona było na Żeraniu budować czołgi T-54. I przyszedł taki czas, że w halach dawnej FSO można byłoby teraz uruchomić fabrykę imienia np. prezydenta Eisenhowera, naprawiającej i wytwarzającej „Leopardy” na licencji niemieckiej, tak niezbędne Ukrainie dla wygrania wojny z Putinem. Bo nie ma tego złego, czego nie dałoby się na dobre przemienić.
Jakub Kopeć
Kategorie: Uncategorized