Nadeslala Wanda lacrampe
Wszystkim polecam niezapomniany “Czarny potok”. Leopold Buczkowski podobnie jak Stanisław Vincentz i Andrzej Kuśniewicz opowiedzieli los polskich Żydów na Kresach. Każdy na swój sposób. Buczkowski pozostawił niezwykłe świadectwo okrucieństwa czasu wojny. Bohaterami jego powieści są dzieci.




Dokładnie za dwa miesiące będziemy obchodzili 25 rocznicę śmierci legendarnego mieszkańca Konstancina – Leopolda Buczkowskiego, a także 21 jego żony Marii. Leopold Buczkowski zmarł 27.04.1989, jego żona Maria 27.04.1993.
Leopold Buczkowski – pisarz, malarz, grafik – parał się również muzyką. Większość mieszkańców Konstancina-Jeziorny doskonale pamięta jego przyciągający wzork charakterystyczny dom przy ul.Piasta, dziś już niestety nieistniejący. Tak się też zaczęła moja fascynacja jego osobą. Nie poznałem go osobiście, byłem na to za mały… jednak skromna funkcjonalistyczna willa otoczona zmurszałym drewnianym płotkiem, a przede wszystkim ogród pełen niesamowitych drewnianych rzeźb jego autorstwa, na zawsze wryły się w moją wyobraźnię. Tak jak wiele lat później wryją się w pamięć jego książki – głównie „Wertepy” i wstrząsający „Czarny potok”. O Buczkowskim pisano wiele (choć nadal stanowczo za mało). Jest on uważany za jednego z najtrudniej przekładalnych na obce języki polskich pisarzy (obok Norwida, Schulza, Leśmiana). Bo i jego proza z czasem stała się trudna… Polecam lekturę biogramu i artykuły (m.in. na stronie wirtualnego muzeum Konstancina), filmy dokumentalne w reż.Ignacego Szczepańskiego, wspomnienia zamieszczone na różnych stronach internetowych, facebookową grupę poświęconą temu pisarzowi… ale przede wszystkim polecam zapoznanie się z jego twórczością. A 27 kwietnia zapraszam na skolimowski cmentarz, by zapalić na skromnym grobie pisarza i jego żony symboliczną świeczkę.
Leopold Buczkowski – pisarz, malarz, grafik – parał się również muzyką. Większość mieszkańców Konstancina-Jeziorny doskonale pamięta jego przyciągający wzork charakterystyczny dom przy ul.Piasta, dziś już niestety nieistniejący. Tak się też zaczęła moja fascynacja jego osobą. Nie poznałem go osobiście, byłem na to za mały… jednak skromna funkcjonalistyczna willa otoczona zmurszałym drewnianym płotkiem, a przede wszystkim ogród pełen niesamowitych drewnianych rzeźb jego autorstwa, na zawsze wryły się w moją wyobraźnię. Tak jak wiele lat później wryją się w pamięć jego książki – głównie „Wertepy” i wstrząsający „Czarny potok”. O Buczkowskim pisano wiele (choć nadal stanowczo za mało). Jest on uważany za jednego z najtrudniej przekładalnych na obce języki polskich pisarzy (obok Norwida, Schulza, Leśmiana). Bo i jego proza z czasem stała się trudna… Polecam lekturę biogramu i artykuły (m.in. na stronie wirtualnego muzeum Konstancina), filmy dokumentalne w reż.Ignacego Szczepańskiego, wspomnienia zamieszczone na różnych stronach internetowych, facebookową grupę poświęconą temu pisarzowi… ale przede wszystkim polecam zapoznanie się z jego twórczością. A 27 kwietnia zapraszam na skolimowski cmentarz, by zapalić na skromnym grobie pisarza i jego żony symboliczną świeczkę.
Zapraszam was również na wirtualną wizytę w domu Buczkowskiego – zdjęcia pochodzą z archiwów Ośrodka Karta (zostały wykonane w latach 80-tych).
Niech wprowadzeniem do tej galerii będzie fragment wspomnienia Grażyny Gronczewskiej, która wizytę u państwa Buczkowskich złożyła mniej więcej w czasie wykonania tych zdjęć:
,,W październiku 1985 roku pojechałam do Konstancina, by odwiedzić Leopolda Buczkowskiego i nagrać z nim rozmowę dla Programu III Polskiego Radia. Bałam się tego spotkania, mój lęk był chyba oczywisty i naturalny. To miała być przygoda, która pociągała jak magnes a jednocześnie przerażała i odpychała. Już w ogrodzie poczułam się znacznie pewniej, wiedziałam, że znalazłam się w innym świecie, moim ulubionym, w ogrodzie z wierszy Bolesława Leśmiana, a taki świat był mi zawsze bardzo bliski. Osaczyły mnie więc rzeźby, uformowane czynną, ruchliwą dłonią Buczkowskiego. A potem znalazłam się we wnętrzu domu naznaczonym innością wszelkich rzeczy, sprzętów, obrazów. Wnętrze domu ujawniało suwerenność, właściwą wszystkim tworom tego niezwykłego prozatora, malarza, rzeźbiarza, muzyka.
Żona pisarza poczęstowała mnie kawą i wspaniałą babką biszkoptową…dotąd pamiętam smak tego ciasta, wraca po latach jak smak proustowskiej magdalenki. Atmosfera w saloniku domu państwa Buczkowskich była tak niezwykła, że zapamiętałam każdy szczegół tego spotkania ( pamiętam nawet słoje, prostego, sosnowego stołu, przy którym siedziałam ) odwlekałam też chwilę rozpoczęcia nagrania, patrzyłam na ściany z obrazami Buczkowskiego i doskonale zdawałam sobie sprawę, że nie ma dla mnie ratunku. Muszę sprostać zadaniu i w niczym mi nie pomoże plik notatek, który wcześniej przygotowałam. Patrzyłam na przepiękny obraz Leopolda Buczkowskiego, na walecznego, kolorowego i dumnego koguta wiszącego nade mną i dodawałam sobie otuchy. Do dziś, choć minęło już dwadzieścia lat od tego spotkania, zbieram koguty, a każdy nowy okaz kojarzy mi się z tamtą , pierwszą pamiętną wizytą (…)”Całość wspomnienia i zarejestrowanego wówczas wywiadu znajdziecie tu:
http://pisarze.pl/publicystyka/7089-grazyna-gronczewska-rozmawiala-z-leopoldem-buczkowskim.html
Kategorie: Uncategorized