Piotr Kieżun Syberia objawiła mu prawdę o wojnie. Meandrów polityki nauczyła go Irlandia. Joseph Kessel, jeden z największych francuskich reporterów XX wieku, poznał tam dwie prawdy o politycznym zaangażowaniu. Pierwsza mówi o tym, że moralna jedność na dłuższą metę jest mrzonką.
Przyslal Janusz G
„Przerażająca rzecz – życie”, mawiał Cézanne, zaszyty w prowincjonalnym Aix-en-Provence. „Ale za to jaka ciekawa!”, mógłby mu odpowiedzieć Joseph Kessel, jeden z największych francuskich pisarzy-reporterów pierwszej połowy XX wieku. I nie byłyby to słowa bez pokrycia. Kiedy przegląda się kalendarium życia tego niestrudzonego poszukiwacza przygód, można odnieść wrażenie, że wycisnął z ziemskiej egzystencji wszystko, co się dało.
Pochodził z rodziny rosyjskich Żydów osiadłych w Orenburgu, mieście położonym nad Uralem, na granicy Europy i Azji. Pod koniec XIX stulecia jego ojciec, który ukończył studia medyczne w Montpellier, przyjął posadę lekarza w żydowskiej kolonii w Argentynie, finansowanej przez Jewish Colonization Association barona Hirscha. Tam w 1898 roku Joseph przyszedł na świat. Po paru latach rodzina Kesselów wróciła do Rosji, jednak z powodu pogromów szybko salwowała się ucieczką do Francji. Przyszły pisarz dorastał w Nicei, potem studiował w Paryżu, gdzie próbował swych sił jako aktor. Dzięki doskonałej znajomości języka rosyjskiego w czasie I wojny światowej zaczął publikować w prasie krótkie przeglądy doniesień z frontu wschodniego. Pod koniec walk zaciągnął się do raczkującego podówczas lotnictwa, co pozwoliło mu w latach 20. wedrzeć się na literacką scenę powieścią wojenną „Załoga” opisującą perypetie członków eskadry francuskiej
W okresie międzywojennym Kessel stał się nad Sekwaną jednym z najbardziej rozpoznawalnych reporterów. Opisywał rodzącą się potęgę Aéropostale, pierwszej cywilnej transoceanicznej sieci linii lotniczych, z Saint-Exupérym i Mérmozem jako jej największymi gwiazdami. Relacjonował niemieckie wybory, w których do władzy doszedł Hitler. Wyprawiał się do Dżibuti, Somalii i Jemenu, by zbadać istniejący tam wciąż proceder handlu niewolnikami. Był gwiazdą „Paris-Soir”, jednego z najbardziej poczytnych francuskich dzienników, wyrazistą, charyzmatyczną postacią, którą często można było spotkać w którymś z nocnych klubów Montmartre’u.
Po II wojnie światowej jego pozycja jako pisarza jeszcze bardziej się umocniła. Opromieniony aurą bojownika o wyzwolenie Francji (w czasie okupacji działał w szeregach Wolnej Francji generała de Gaulle’a), stał się jednym z flagowych autorów potężnego wydawnictwa Gallimard. Jego reportaże sprzedawały się na pniu, a powieści ekranizowali najwięksi reżyserzy, tacy jak Luis Buñuel czy Jean-Pierre Melville.
Lokomotywy od Japończyków, wagony od Czechów

Któż potrafiłby wymyślić podobną historię! W październiku 1918 roku kompania Kessela zostaje wysłana do Władywostoku, by wesprzeć sprzymierzony z białymi Rosjanami korpus czechosłowacki kontrolujący kolej transsyberyjską. W Breście zastaje ich rozejm, ale administracyjne młyny armii mielą wolno i francuscy lotnicy kontynuują swoją podróż przez Nowy Jork, San Francisco, Hawaje i Japonię. W lutym następnego roku docierają do syberyjskiego portu. Tam wojna się jeszcze nie skończyła. W mieście stacjonują biali Rosjanie, Czesi, Japończycy, Amerykanie i różnego rodzaju samozwańcze oddziały, jak grupa okrutnego watażki atamana Siemionowa. Oficerowie z różnych armii spotykają się w jedynym czynnym nocnym klubie „Akwarium”, w którym obsługuje ich dwanaście zmęczonych życiem dziewcząt. Z zachodu nacierają bolszewicy. Francuskimi lotnikami, zakwaterowanymi w opustoszałym muzeum etnograficznym pośród wypchanych reniferów i kościanych figurek, nikt się nie interesuje.
Jedynie Kessel, który świetnie zna rosyjski, zostaje obarczony jakimś konkretnym zadaniem. Ma skompletować tabor kolejowy i zdobyć zaopatrzenie dla francuskich oddziałów rozproszonych w regionie. Przechadza się po mieście z plikiem pieniędzy. Od Japończyków kupuje lokomotywy, od Czechów wagony. Przy okazji z bliska ogląda nędzę uchodźców z terenów objętych walkami, okrucieństwo zbierających się w bandy żołnierzy, śmierć dziesiątkowanych przez tyfus cywili.
Więcej niż brat
Zaopatrzony w listy polecające, Kessel udaje się do Dublina. Zamierza poznać najważniejsze osobistości irlandzkiego ruchu niepodległościowego. Wieści o jego przyjeździe docierają szybciej niż on sam. W hotelu czeka na niego niebieskooki, nierozstający się ze swym rowerem młodzieniec, delegat Sinn Féin do spraw propagandy i jednocześnie poeta – Desmond FitzGerald.
FitzGerald przedstawia też Kesselowi jedną z najbardziej znamienitych postaci irlandzkiego ruchu niepodległościowego. Jest nią Erskine Childers, pisarz i polityk angielskiego pochodzenia, który jeszcze przed wybuchem I wojny światowej zaczął wspierać Irlandczyków. FitzGerald i Childers świetnie się rozumieją. Obaj parają się literaturą: pierwszy pisze poezje, drugi – powieści. Obaj są bez reszty oddani sprawie. „To więcej niż brat”, mówi o Childersie młody przewodnik Kessela [3]. To samo o swoim towarzyszu broni powtarza Childers.
W polityce nie ma przyjaźni
Działalność niepodległościowa to jednak nie tylko braterstwo w walce, ale również polityka. Historia przyjaźni FitzGeralda i Childersa nauczy Kessela dwóch ważnych prawd na temat politycznego zaangażowania.
Pierwsza prawda mówi o tym, że moralna jedność na dłuższą metę jest mrzonką. Pół roku po wizycie Kessela rozpoczynają się w Londynie negocjacje pomiędzy Brytyjczykami i Irlandczykami. Ci ostatni są zmęczeni przeciągającą się wojną partyzancką. Po kilku miesiącach szef Irlandzkiej Armii Republikańskiej (IRA) Michael Collins i przedstawiciel Sinn Féin Arthur Griffith podpisują traktat angielsko-irlandzki, który powołuje Wolne Państwo Irlandzkie (bez Irlandii Północnej), ale mówi też, że należy ono do dominium brytyjskiego, i zachowuje przysięgę wierności wobec brytyjskiego króla oraz prawo monarchy do mianowania gubernatora. Traktat wzbudził sprzeciw radykalnego skrzydła IRA z Éamonem de Valerą na czele i stał się zarzewiem wojny domowej, która kosztowała więcej ofiar niż irlandzka wojna o niepodległość. To pęknięcie zaciążyło nad całą dwudziestowieczną historią Zielonej Wyspy.
Druga prawda głosi, że w polityce nie ma przyjaźni. W 1922 roku – w którym wybuchła wojna domowa – Erskine Childers stanie po stronie nieprzejednanego de Valery. W listopadzie zostaje schwytany przez irlandzkie siły rządowe i rozstrzelany przez pluton egzekucyjny za nielegalne posiadanie broni. W tym czasie Desmond FitzGerald, „więcej niż brat”, pełni funkcję irlandzkiego ministra spraw zagranicznych.
Wspaniała rzecz – życie. Przerażająca rzecz – polityka.
Przerażająca rzecz – polityka. Joseph Kessel i irlandzka lekcja
Kategorie: Ciekawe artykuly, wspomnienia