
Przyczyną niezwykle perwersyjnej polityki administracji jest system przekonań fundamentalny dla rządzących i intelektualnych klas Zachodu, który łączy ich strategię wobec Iranu z ich podejściem do Władimira Putina – a także z ich wrogością wobec Izraela.
Kontrast nie mógłby być bardziej rażący. Amerykańską strategią powstrzymania agresji rosyjskiego prezydenta Władimira Putina na Ukrainę jest nałożenie sankcji. Jednak jego strategią odstraszania agresji ze strony irańskiego reżimu jest zniesienie sankcji.
Jest to nie tylko sprzeczne, ale pod względem skuteczności jest dokładnie odwrotnie. Sankcje były bezcelowe, gdy atak Putina na Ukrainę już się rozpoczął, jak gorzko zauważył jej prezydent Wołodymyr Zełenskij.
Ale sankcje osłabiły reżim irański, który ścigał się w kierunku osiągnięcia zdolności do wybuchu broni jądrowej. Sankcje miały na celu zachęcenie narodu irańskiego do powstania i obalenia reżimu, co jest najlepszą szansą na uniknięcie uzbrojonego w broń nuklearną Iranu przed wojną.
Teraz administracja prezydenta USA Joe Bidena osiągnęła podobno porozumienie, które jest nawet gorsze niż katastrofalne porozumienie nuklearne z 2015 roku, znosząc wszelkie ograniczenia dotyczące produkcji broni jądrowej przez Iran w ciągu dwóch i pół roku.
Jeśli tak jest, Biden będzie odgrywał rolę położnej irańskiej bomby, której jego administracja tak bezcelowo obiecała zapobiec i w kierunku której Teheran już poczynił ogromne postępy poprzez amerykańską politykę ustępstw.
W zamian za zobowiązanie do irańskiej powściągliwości, które nie będzie warte papieru, na którym jest napisane, umowa oznacza, że administracja Bidena zniesie te sankcje, których nie zniosła już po cichu.
W ten sposób Ameryka umożliwi skierowanie miliardów dolarów do Teheranu w celu sfinansowania globalnego terroryzmu, uzbrojenia Hamasu i Hezbollahu przeciwko Izraelowi oraz marszu do regionalnej hegemonii.
Dlaczego administracja Bidena obrała tak straszny kierunek działania? Jedną z sugestii jest złośliwość wobec Izraela, który Teheran obrał za ludobójczą zagładę. O tej złośliwości świadczy rola Roberta Malleya, zjadliwie antyizraelskiego teherańskiego apologety, jako przewodnika Bidena w sprawie Iranu.
Ale uzbrojony w broń nuklearną Iran zagraża także Ameryce. Iran opracowuje rakiety balistyczne, które mogą dotrzeć do Ameryki, z którą toczy wojnę odkąd islamski reżim doszedł do władzy w 1979 roku.
Tak więc powód tej niezwykle perwersyjnej polityki musi leżeć głębiej. Prawdziwą przyczyną jest z pewnością system przekonań fundamentalny dla rządzących i intelektualnych klas Zachodu, który łączy ich strategię irańską z ich podejściem do Putina – a także z ich wrogością wobec Izraela.
Jest to przekonanie, że braterstwo człowieka można stworzyć unikając konfliktu poprzez zastosowanie rozumu, który z założenia jest wartością uniwersalną. Zwolennicy wierzą we współzależność, globalizację i siłę dyplomacji, aby uniknąć wojny.
Główny architekt umowy nuklearnej z 2015 r., były prezydent Barack Obama, podobno wierzył, że skoro Iran był jego zdaniem historyczną ofiarą Zachodu, wzmocnienie go wywołałoby jego agresywne żądło i promowało stabilność i pokój w regionie.
Izraelowi — zachodniemu narodowi uparcie nalegającemu na obronę przed zagładą — nie można było pozwolić, aby udaremnił tę wizję. A myślenie Obamy wydaje się być również domyślnym stanowiskiem administracji Bidena.
Co więcej, zgodnie z tym myśleniem, prawdziwym problemem dla świata nie są zagrożenia, jakie ludzie wobec siebie stanowią. Jest to raczej zagrożenie, które wspólnie reprezentują dla istnienia samej planety poprzez globalne ocieplenie spowodowane przez człowieka.
Jest to ściśle związane z katastrofalną słabością Zachodu wobec Putina. Za swoją obsesję na punkcie „zmiany klimatu” dał Putinowi niszczycielską broń szantażu, za pomocą której może sparaliżować każde zastosowanie skutecznych sankcji.
To dlatego, że zielony program wepchnął Zachód w pułapkę, którą sam sobie stworzył.
Jego determinacja w zmniejszaniu emisji dwutlenku węgla odwróciła go od paliw kopalnych na rzecz odnawialnych źródeł energii. Ponieważ jednak są one tak zawodne jako źródła energii, Zachód stał się coraz bardziej zależny od gazu ziemnego.
Europa otrzymuje teraz większość swojego gazu z Rosji. Tak więc Putin, z ręką na kurkach, które może otwierać lub zamykać do woli, ma moc ograniczania dostaw gazu, podbijania ceny gazu i narażania narodów zachodnich zarówno na przerwy w dostawie prądu, jak i na wzrost ich kosztów. życia.
W zeszłym roku administracja Bidena jeszcze bardziej pogłębiła tę pułapkę. Wycofała swoje poparcie dla gazociągu, który łączyłby Izrael z Europą przez Cypr i Grecję.
Ten rurociąg nie tylko promowałby niezależność energetyczną i dobrobyt gospodarczy Izraela, Cypru i Grecji. Pomogłoby to również zdywersyfikować dostawy gazu, a tym samym zmniejszyć zależność Europy od Rosji.
Stany Zjednoczone rzekomo sprzeciwiły się temu z powodu obaw o paliwa kopalne. Jednak w zeszłym roku Biden zapowiedział ostateczną budowę Nord Stream 2, gazociągu z Rosji do Niemiec omijającego Ukrainę.
Gdyby to zaczęło działać, dałoby Putinowi niszczycielską broń, za pomocą której mógłby szantażować Europę Zachodnią, grożąc odcięciem jej dostaw energii.
Biden teraz odwrócił się i naciskał na Niemcy, by zaśmieciły Nord Stream 2. Ale początkowo zapalając go do zielonego światła, jednocześnie wetując rurociąg na wschodnim Morzu Śródziemnym, Ameryka uprzywilejowała swojego rosyjskiego wroga nad swoimi sojusznikami. Sugeruje to coś złego, wykraczającego poza zieloną agendę.
Oprócz obsesji „zmiany klimatu”, zarówno na Ukrainie, jak iw Iranie imploduje fantazja Zachodu o świecie rządzonym przez współzależność, rozum i dyplomację.
Wiara we współzależność oznaczała, że Zachód postrzegał Putina jako kogoś, z kim mógł bez problemu prowadzić dochodowy interes. Zakładał, że bliskie powiązania finansowe i gospodarcze zwiążą go ze wspólnotą narodów, tak aby nie zagrażał nikomu poza Rosją.
Kraje zachodnie wierzyły, że kupowanie rosyjskiego gazu scementuje więzy tworzące pokój. Zamiast tego po prostu przekazali Putinowi środki, by ich szantażować.
Doktryna współzależności w podobny sposób stworzyła fantazję, że wzmocnienie Iranu przekształci go z najbardziej zabójczego terrorystycznego wroga Zachodu w cywilizowanego partnera we wzajemnie korzystnych przedsięwzięciach.
Przede wszystkim Zachód wmówił sobie, że wojna jest niesprawiedliwa – nawet w samoobronie – i zawsze można jej uniknąć dzięki dyplomacji. Doktryna ta osiągnęła swój najniższy poziom w negocjacjach z Iranem, gdzie dyplomacja amerykańska stała się eufemizmem nikczemnej kapitulacji.
Przekonanie irańskiego reżimu, że Biden nigdy nie podejmie działań militarnych, pomimo powtarzających się ataków jego pełnomocników na Stany Zjednoczone i ich sojuszników, ośmieliło go do okopania się w rozmowach nuklearnych. Nasilenie agresji zaowocowało kolejnymi amerykańskimi ustępstwami i przekonaniem w Teheranie, że Ameryka da jej wszystko, czego zażąda.
Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken powiedział w tym tygodniu, że nie pozwoli, by pozory dyplomatyczne Putina przesłaniały jego agresywne działania. A jednak to właśnie robi z Iranem
Tyrani szanują tylko władzę. Brak poważnych zamiarów jest postrzegany jako słabość i powoduje większą agresję. Jedynym powodem, dla którego kryzys kubański z 1962 r. został zażegnany, było to, że premier Kuby, Fidel Castro, zrozumiał, że Stany Zjednoczone są gotowe walczyć i poświęcać amerykańskie życie – czym wtedy było.
Paradoks pokoju polega na tym, że jego utrzymanie zależy od wiarygodnej groźby wojny. Zachodni liberałowie odrzucają to jako „podżeganie do wojny”. Dla nich dyplomacja stała się religią.
Jednak jeśli chodzi o przeciwstawianie się nadużyciom władzy, dyplomacja jest bogiem, który ciągle zawodzi. Kiedy jest stosowana jako strategia przeciwko nieprzejednanej agresji, zmienia swoich zwolenników w pomocników zabijania.
To dlatego izraelski „proces pokojowy” zaowocował tysiącami zamordowanych Izraelczyków. To dlatego Iran jest gotowy na zdobycie swojej ludobójczej bomby. I właśnie dlatego Ukraina zapłaci teraz straszliwą cenę – z rąk tyrana wzmocnionego przez Zachód pochłonięty własnymi śmiesznymi i śmiercionośnymi iluzjami.
Melanie Phillips, brytyjska dziennikarka, prezenterka i pisarka
Jak Biden wzmocnił zło zarówno w Rosji, jak i Iranie
Przetlumaczyl Sir Google Translate
Kategorie: Uncategorized