Uncategorized

Wrocław. Jerozolima. Wrocław – recenzja ksiazki

Nadeslala Aleksandra Buchaniec-Bartczak

fzp

 Ucieczka do ZSRR – jedna ze skuteczniejszych strategii przetrwania. Dzięki niej z matki Żydówki i ojca Żyda mogło urodzić się, w bezpiecznym już 1945 roku żydowskie dziecko. Chłopiec – Lev Stern.

 Wrocław, Jerozolima, Wrocław to coś więcej, niż kluczowe punkty biografii Autora, który dzieciństwo spędził w powojennej Polsce, dorosłe życie w Izraelu, a na starość powrócił do kraju przodków. To pewien stały stan świadomości, niezależny od miejsca faktycznego pobytu. To niekończąca się, nawet jeśli spełniona tęsknota.W 1967 roku Polska zerwała stosunki dyplomatyczne z Izraelem. Gdy pod koniec lat 80-tych zaczęła wydawać wizy, Lev Stern przyleciał natychmiast. Wyblakła, umęczona, siermiężna – Polska tamtych lat. Opisywana tak uczciwie, choć ze smutkiem, wszak patrzyło na nią zakochane oko. Zaniedbanie niszczy, ale i konserwuje oryginalną tkankę dzielnic, ulic, budynków. Lev Stern bez trudu odnalazł swoje miasto.

 W nim dom rodzinny – kamienicę przy ulicy Szczytnickiej. W niej dawne mieszkanie. Ten sam układ wnętrz, inne meble, zapachy, inni ludzie. Nie ma już starszego małżeństwa Niemców, które musiało odstąpić swoje lokum rodzinie żydowskiej, zachowując prawo (co i tak było niezwykłe) do jednego małego pokoju. Jest sąsiadka, która pamięta chłopca i jego uprzejmie żartującego ojca. Jest przyjaciel z dzieciństwa i kolega brata, poznana w Izraelu aktorka Aldona i jej znajomi, z którymi zwiedza Polskę.W podróżach sentymentalnych uderza pamięć szczegółu. Pęknięty kamień i rosnący tuż obok krzak bzu, resztki ceglanego murku na tyłach kamienicy, drzwiczki komina, okienko do piwnicy…

 Wspomnienia Lva Sterna przenoszą czytelnika zarówno w rzeczywistość powojennej Polski, w której powoli odradzało się żydowskie życie, jak i w czasy PRL-u – epoki, która na naszych oczach staje się historią.W dzieciństwie Autor bardzo dużo czytał. Zdarzało mu się nawet dwa razy dziennie odwiedzać bibliotekę, gdyż wypożyczano tylko jedną książkę. W Izraelu zarzucił to hobby. Nawet gdy nie znał jeszcze hebrajskiego, powszechnie dostępne były książki polskojęzyczne. Dlaczego zatem? Pewnie z wielu wydumanych i jednego prawdziwego powodu. Tak przeżywał żałobę po Polsce. Nieprzypadkowo wspomina spotkania rodziców z krewnymi i znajomymi sprzed wojny. Gdy przy stole padało hasło “Krzemieniec”, wszyscy automatycznie przechodzili na jidysz.

 Lev Stern wrócił do Wrocławia na stałe w 2011 roku. Lev Stern do Wrocławia powraca codziennie.

Aleksandra Buchaniec-Bartczak

Dzięki uprzejmości Wydawnictwa Via Nova.

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.