Uncategorized

ZASŁUGA I NAGRODA

Napisal Ludwik Lewin

lewin

reunion 69 .1

Skąd się bierze tak częste zaangażowanie Żydów w kiepskie pomysły naprawy tego padołu, których realizacja, czy raczej próby realizacji, powodują, że staje się jeszcze bardziej okropny? Chyba stąd, że Żydzi dla dobra doczesnego gotowi są bez wahaniazrezygnować z nagrody w świecie, który ma przyjść, czyli z pośmiertnego raju. Nie, nie chodzi o dobra doczesne, ale właśnie o Dobro – absolutne i sprawiedliwe, takie, o którym ktoś inny powiedział, królestwo moje jest nie z tego świata. I choć zastępykomunistów i innych poronionych zbawicieli ludzkości tworzyli zatwardziali bezbożnicy, to ich postępowanie wynikało z religijnego stosunku do świata, przekazywanego przez pokolenia pobożnych, lękających się Pana, ale nie za bardzo, posłusznych, ale nie w każdej sytuacji.

Ilustracją takiego postępowania może być historia pewnego żydowskiego bogacza z Niemiec, który gonił za Baal Szem Towem, w skrócie zwanym Besztem, bo bardzo chciał by ten mędrzec (nie wiedział zapewne jeszcze, że to założyciel chasydyzmu) pobłogosławił go i jego żonę, gdyż do szczęścia brakowało im dzieci, które nie chciały przyjść. Pojechał najpierw do Międzybuża – podróż z Berlina musiała być trudna i uciążliwa – by dowiedzieć, się, że cadyk wyruszył właśnie w drogę do Izraela.

Ruszył za Baal Szem Towem, ale choć konie wynajmował najlepsze i bardzo się śpieszył, a rebe jeździł na byle jakich wozach i furmankach, w każdej kolejnej miejscowości dowiadywał się, że ten, za którym gonił, właśnie odjechał. Dognał go dopiero w Istambule, a raczej spotkał dziwnym zrządzeniem losu (pewnie źle się wyrażam, zrządzenie nie było dziwne, ale konieczne) w hotelu, w którym obaj stanęli, znaczy Beszt w suterynie, a milioner w penthauzie, a w każdym razie na ostatnim piętrze, które zajął w całości, dla siebie i małżonki.

Baal Szem Tow miał sporo do roboty, bo właśnie nadchodził Pesach, sułtan zarządził wyrznięcie stambulskich Żydów, no i jeszcze ta jałowa sprawa z niemieckim milionerem. Wszystko załatwił, ale wbrew pozorom najkłopotliwsze okazało się zapłodnienie bogaczki z Berlina. Znaczy dokonał tego sprawnie jej małżonek tuż przed sederem, czyli wieczerzą otwierającą święto, gdyż zanim zdążył wypowiedzieć swe życzenie, Beszt spojrzał nań mówiąc, że już jest spełnione. Spełnione, bo błogosławieństwa Baal Szem Towa miały moc taką, że nawet niebiosa nie mogły jej się przeciwstawić. Mogły, nie mogły, nie przeciwstawiały się. W tym wypadku też zdecydowały przychylić się do woli cadyka, ale nieba mu przy tym nie przychylając, wręcz odwrotnie, zamykając je przed nim na trzy spusty.

Jak dokładnie to wyglądało trudno powiedzieć, bo do niebios wzniósł się tylko rebe i tylko on rozmawiał z Opatrznością. Świadkowie słyszeli jedną stronę, czyli Beszta, dowiedzieli się od cadyka albo raczej domyślili się. Było więc chyba tak – zaraz po wypowiedzeniu słów radujących bogacza, cadykowi, który w nadzwyczajnym był uniesieniu, nagle zrzedła mina i wymamrotał – jeśli tak, to rezygnuję z nagrody w świecie, który ma przyjść. Będę służył Panu dla służby samej, niczego się po tym nie spodziewając.

Małżeństwo bogacza – dowiedział się Baal Szem Tow na wysokościach – było skazane na bezdzietność, gdyż z natury bezpłodne. Na czym polegała ta natura, nie wiemy, bo ani rebe, ani nikt inny tego nie wyjaśnił. Zadośćuczynienie błogosławieństwu wielkiego rabina wymagało przekręcenia całej natury do góry nogami. Niebiosa za karę, że muszą się do tego brać pozbawiły świętego męża pośmiertnego bytu. Baal Szem Tow nie przejął się tym ani trochę. Dlatego, że szczęście, czyli doczesne dobro nieznajomego z

Niemiec więcej dla niego znaczyło niż własne miejsce w raju. Na takie postępowanie na wysokości – błogosławione niech będzie imię – zareagowano z nadzwyczajnym wyrozumieniem, uznając, że jeżeli cadyk, nie przestając służyć Panu, poświęca własną duszę dla dobra ludzkiego, to trzeba mu darować i oddać nagrodę w świecie, który przyjść ma.

Nic nie wiemy o dzieciach niemieckiej pary. Wiadomo tylko, że chciała cadyka z Podola ozłocić, ale ten w ogóle na pieniądze nie był łasy, zgodził się tylko na opłacenie niezbyt długiego rejsu po Morzu Śródziemnym. Rejs okazał się dłuższy i bardziej burzliwy niż według programu, nie skończył się też dotarciem do celu, czyli do Izraela. Ale to już zupełnie inna historia.

Ze smutkiem patrzyłem na Krystynę, największą miłość życia mego, kiedy spotykałem ją, za każdym razem chudszą, w chustce zasłaniającej brak włosów, które wypadły podczas chemioterapii. Cierpiała z choroby i z leczenia. Cierpiała na próżno. Dowiedziałem się, że ma przerzuty i że nic już nie jest w stanie jej uratować. Modliłem się płomiennie by Pan przywrócił ją do życia, a jeśli nie, to żeby chociaż umarła szybko, spokojnie, bez bólu i bez lęku. Modliłem się na pewno żarliwie, aż wymówiłem zapamiętane z dawnych opowieści słowa Baal Szem Towa – rezygnuję z nagrody w świecie, który ma przyjść. Będę służył Panu dla służby samej, niczego się po tym nie spodziewając. Choć wierzę w siłę modlitwy, zaskoczyło mnie, gdy po chwili zjawił się koło mnie Archanioł Gabriel. Nie czułem nieziemskiej mocy. Był jakby zmęczony. Zauważył, ze to zauważyłem – dyktowałem długi, trudny tekst arabskiemu analfabecie, nic nie zrozumiał, wszystko przekręcił – powiedział, jakby na usprawiedliwienie. Po czym usprawiedliwiać się przestał. Wręcz przeciwnie. Frontalnie mnie zaatakował. – Po pierwsze – stwierdził – jak możesz oddawać miejsce, którego nie masz. Niczym sobiena nie nie zasłużyłeś, a gdybyś nawet zasłużył, to skąd ci przyszło do głowy, że przyjść w ogóle świat, który ma przyjść. Przeczytaj torę i caly tanach, słowa tam o tym nie znajdziesz.

Więc? – zapytałem nieśmiało.

– Więc cierpieć będzie twoja miłość, tak samo własna, jak Krystyna, a dla nas nic się niezdarzyło.

Nie każdy jest panem Imienia, błogosławione Imię Jego.

Wszystkie historyjki znajdzisz jak

KLIKNIESZ TUTAJ

 

Kategorie: Uncategorized

Leave a Reply

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.