Jeśli zechcemy zrozumieć skąd ta skłonność państwa i społeczeństwa izraelskiego do względnego przemilczania jednego z najboleśniejszych rozdziałów w nowoczesnej historii żydowskiej, nie będziemy mogli ograniczyć się do jednej tylko wykładni. I rzeczywiście, z rozmów z różnymi byłymi i obecnymi funkcjonariuszami państwowymi i z wglądu w dokumenty źródłowe i inne – wypływają rożne wyjaśnienia, częściowo znane, a częściowo wzbudzające zdumienie.
Pierwszą przyczyną są, zrozumiałe same przez się, techniczne trudności w zdobyciu informacji. Wiele państw, także Izrael, zezwalają na wgląd do dokumentów archiwalnych, także do tych, które w przeszłości były tajne. Inaczej w krajach arabskich, co do ważnych dokumentów źródłowych dotyczących decyzji Ligi Arabskiej i działalności państw arabskich w latach czterdziestych i pięćdziesiątych, a także dotyczących majątku osób i społeczności żydowskiej. Dotarcie do tych źródeł jest skomplikowane, czasami niemożliwe.
Były także zasadnicze powody polityki Izraela w tych kwestiach. Przede wszystkim, w przeciwieństwie do sytuacji po stronie palestyńskiej, nie ma dziś „problemu” uchodźców żydowskich z państw arabskich. Nawet jeśli w momencie nagłej ucieczki Żydzi byli uważani za uchodźców z krajów arabskich, Państwo Izrael zrobiło co było możliwe, aby ulżyć ich nieszczęściom przez nadanie obywatelstwa natychmiast w momencie przybycia do Izraela i udzielenie wszelkiej pomocy w uzyskaniu mieszkania i pracy. Ta pomoc nie zawsze owocowała w sposób oczekiwany, często była niezdarna, nawet czasami poniżająca i wzbudziła zarzuty dyskryminacji, dające się słyszeć aż do dzisiaj, ze strony emigrantów i ich potomstwa.
Jednocześnie nie było żadnego zamiaru, w przeciwieństwie do państw arabskich i palestyńskiego ruchu narodowego, utrwalenia statusu uchodźców…
I dlatego, pomimo że na początku lat pięćdziesiątych stworzono w Izraelu ma’abarot (obozy przejściowe) aby umieszczać w nich olim (imigrantów) na względnie krótki okres czasu – dziś nie ma już żadnego porównania z obozami uchodźców palestyńskich.
Żydzi z krajów arabskich, od chwili przybycia do Izraela, także robili wszystko aby znormalizować swe życie pomimo że w większości byli do końca zmiażdżeni ekonomicznie i psychicznie. Najprawdopodobniej nikt z nich nie wierzył w możliwości otrzymania jakichkolwiek odszkodowań.
Ponieważ nie było stosunków dyplomatycznych między Izraelem a krajami arabskimi, z których pochodzili ci Żydzi, nie było w rzeczywistości adresata tych roszczeń. (Także Egipt był w tej grupie. Pomimo że w pokoju z Egiptem ustanowiono, że powstanie komisja do spraw odszkodowań w celu wzajemnych rozliczeń wszelkich roszczeń pieniężnych – żadne takie ciało nie powstało)
Następną przyczyną przemilczania kwestii odszkodowań jest troska o bezpieczeństwo tych Żydów, którzy jeszcze pozostali w krajach arabskich. Co prawda, humanitarna sytuacja tych Żydów była od czasu do czasu podnoszona, szczególnie w okresach jej pogorszenia, jak na przykład w czasie i po wojnie sześciodniowej. Jednocześnie wówczas różni urzędnicy izraelscy wyrażali obawę, w korespondencji wewnętrznej biur państwowych, że zbytnie podkreślanie publiczne tylko pogorszy sytuację.
Dodatkowe trudności wynikały z ostrożności jaką przyjmowało ministerstwo finansów wobec spraw żydowskich przez długi przeciąg czasu. Czynniki państwowe zakładały bardzo długo, że w przyszłości można będzie dojść do rozwiązania tej sprawy w ramach układu w którym wyrównają się roszczenia żydowskie z roszczeniami uchodźców palestyńskich.
Tylko że urzędnicy finansów obawiali się, że wielkość majątku palestyńskiego przewyższy majątek żydowski i, co było nie mniej ważące, że w obliczu braku gotowości przyznania ze strony narodów arabskich praw Żydom do odszkodowań, Żydzi arabscy będą uważać Izrael za odpowiedzialny za te odszkodowania.
Ministerstwo Spraw Zagranicznych miało swoje powody odnoszenia się z rezerwą do tematu odszkodowań. Przyjętym podejściem w kanonach dyplomacji było, że w każdych pertraktacjach politycznych uwaga Izraela powinna koncentrować się na bezpieczeństwie. Oficjalni przedstawiciele Izraela woleli nie wspominać kwestii Żydów arabskich właśnie z obawy, że otworzą tym drogę do prawa powrotu (uchodźców arabskich – O. ) Po co budzić niedźwiedzia ze snu? pytali w Jerozolimie w daremnej nadziei, że jeśli nie będzie mowy o uchodźcach żydowskich, to uchodźcy arabscy zachowają się tak samo.
Przy podpisywaniu porozumień w Oslo, zakorzeniona była pewność po stronie pertraktujących Izraelczyków, że głównym celem Palestyńczyków jest stworzenie państwa w granicach 1967 roku i że nie mają zamiaru upierać się przy powrocie uchodźców w granice linii zielonej. W świetle podejścia, że roszczenia Żydów arabskich mogą być przeszkodą do pokoju, nie dziwi decyzja ministra sprawiedliwości Josi Bejlina w roku 2000, aby zwolnić Jakuba Mirona ze stanowiska naczelnika wydziału zajmującego się rejestracją tych roszczeń do 1969 roku.
Tyle że nadzieja sobie a rzeczywistość sobie. Przypuszczenie, że Palestyńczycy nie podniosą roszczeń uchodźców okazało się nierealne. Ten problem wciąż powraca, w każdej turze pertraktacji i pojawia się w inicjatywie saudyjskiej z 2002 roku, przyjętej za aktualne oficjalne stanowisko arabskie. Saib Arikat, jeden z dostojników uczestniczących w pertraktacjach w listopadzie oświadczył, że żaden przywódca nie zgodzi się na zrezygnowanie z prawa powrotu i anulowanie kwestii palestyńskiej.
Jednak wydaje mi się, że przyczyna jest głębsza – więc bardziej niepokojąca – odrzucanie tragedii Żydów arabskich na margines aktualności izraelskich, jest związane ze sprzecznością wewnętrzną, która jest charakterystyczna dla ruchu syjonistycznego od samego początku. Ruch syjonistyczny jak wiadomo rozwiązał „problem żydowski” raz na zawsze ustanawiając miejsce, w którym każdy Żyd, kimkolwiek by nie był, może znaleźć schronienie. Twórcy syjonizmu uważali, że dyskryminacja Żydów i fizyczne ataki na Żydów były możliwe, bo byli słabymi mniejszościami w miejscach pobytu. Aby zakończyć ten gorzki los, syjonizm postawił sobie za cel niepodległe i silne państwo, w którym Żydzi będą sami sobie budować przyszłość, bez polegania na miłosierdziu gojów. Pomimo że ten powód był otwarcie głoszony, syjonizm wolał określać tę wizję terminami: wyzwolenie, powrót narodu do swego kraju albo wznowienie historii.
Pragnienie nadania przedsięwzięciu odrodzenia narodowego barw dumy i mocy doprowadziło do uskromnienia najwyraźniejszego historycznego powodu powstania państwa żydowskiego – prześladowania synów narodu żydowskiego poprzez wieki. Bo to było uważane przez wielu jako przyznanie się do niższości, uniżoności; dlatego ten powód zaznaczony jest w deklaracji niepodległości migawkowo, przy ustosunkowaniu się do Szoa. Echa tej wewnętrznej sprzeczności znajdujemy, wciąż powtarzające się w różnych dyskusjach publicznych poświęconych czasami niesprawiedliwości wyrządzonej Żydom z państw arabskich. Część z nich i ich potomków żądała zdefiniowania ich jako uchodźców, uważając się za byłych uchodźców ale inni sprzeciwiali się temu stanowczo. Gdy Mordechaj Ben Porat, poseł do ósmego Kneset przedstawił do porządku dziennego propozycję dyskusji w kwestii legitymacji praw Żydów zmuszonych do opuszczenia państw arabskich , jego propozycję przerwał Hawiw Szimoni, kolega z tej samej frakcji, urodzony w Iraku, okrzykiem: Żydzi nie są uchodźcami. Oni przychodzą z własnej woli.
W 1987 roku, na innym posiedzeniu Knesetu, rozpoczęła się dyskusja na temat definicji uchodźca, ale tym razem podniesiono implikowane oskarżenia że aszkenazyjczycy przyklejają to ujemne określenie tylko do wschodnich (Żydów – O ), a siebie określają mianem pionierów syjonistycznych. Rozwinęła się zacięta dyskusja w której poseł Ran Cohen, urodzony w Iraku, przedstawiał:
– Jesteśmy uchodźcami? Ja nie czuję się uchodźcą… Ktoś może uważać że my, Żydzi krajów arabskich, przybyliśmy do Izraela wyłącznie z przyczyn negatywnych a silny syjonizm, siła pociągająca tego kraju i idea wybawienia nie odgrywały u nas żadnej roli?
Na to odpowiedział poseł z Likudu, Dawid Magen:
– Według prawa międzynarodowego Żydzi, którzy uciekli z krajów arabskich, pozbawieni wszystkiego, są uciekinierami.
Kohen, widocznie chcąc zaostrzyć ten przekaz dodał pytanie:
– Czy to dotyczy także imigracji pionierów z Polski?
Odpowiedział mu na to poseł Eliahu Ben Elisar:
– Kto przybył tutaj jako pionier, nie jest uchodźcą… Status uchodźcy ma swą definicję – uchodźcą jest ten kogo wyrzucono w wyniku wywłaszczania i prześladowania… Nie jest to żadnym wstydem. Są uchodźcy z Polski i są uchodźcy z Maroko… W żadnym wypadku nie należy się odnosić do uchodźców jako do pojęcia w którym jest coś nieładnego, wstydliwego.
Przemowa Cohena wywodzi się z rozważań ustalających zakresy pojęcia komemiut (odrodzenie, powstanie, wyzwolenie ) wówczas trudno było widzieć godny powód syjonizmu w cierpieniach i w stratach, które popchnęły wielu Żydów do pozostawienia diaspory. Chociaż, nie można zaprzeczyć pozytywom tego podejścia. W końcu, idea uchodźcy zawiera w sobie frustrację i gorycz, i może uwiecznić poczucie niższości. Wystarczy spojrzeć na bagno „ofiarnizmu” (korbaniut) w którym wciąż pogrążone jest społeczeństwo palestyńskie, podkreślające z premedytacją i przy każdej okazji swą nieszczęśliwość, aby przekonać do tego.
Ale to uparte zamykanie oczu na strach i rozpacz, które pchnęły wielu Żydów do wyrwania korzeni, opuszczenia domu i odejścia do Izraela nie tylko zamazuje jedną z głównych sił motywujących powstanie syjonistyczne, lecz także przeinacza historię. Faktycznie, część Żydów przybyła przed dramatycznym pogorszeniem sytuacji ich wspólnoty w diasporze. Część z nich przybyłaby do kraju nawet, gdyby życie w miejscu zamieszkania nie stało się nie do wytrzymania. Jednak wciąż decydująca większość Żydów (w Iraku i w innych miejscach) zdecydowała się na ten krok ponieważ cierpiała prześladowania, dyskryminację, ciężkie obrażenia cielesne i szkody majątkowe.
Ostatecznie, prócz olim (imigrantów) z krajów dobrobytu (Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Francja) ogromna większość Żydów przyjeżdżających i żyjących w Izraelu, zarówno aszkenazyjczycy jak i wschodni, są uchodźcami albo potomkami uchodźców, niezależnie czy przyczyną alii był pogrom w Kiszyniowie, czy pogrom w Bagdadzie.
***
W ostatnim czasie można zauważyć, jak podałem, sygnały zmiany stanowiska Izraela w sprawie tragedii Żydów arabskich. Zmiana wyraża się, obecnie, w postawie państwa w kwestii odszkodowań należących się tym Żydom za ogromny majątek, który pozostawili za sobą. Ale należy podkreślić że utrata majątku, destrukcyjna w każdej mierze, jest tylko małą częścią w ogromnej historii, epopei całych światów, zniszczonych przez brutalny i uparty sprzeciw świata arabskiego wobec syjonizmu. Żydzi państw arabskich, którzy doświadczyli prześladowań, degradacji i dyskryminacji ze strony władz i ze strony muzułmańskich sąsiadów, znaleźli nowy dom w Izraelu, ale ich rany jeszcze się nie zabliźniły.
Fakt, że przez długi czas milczeli i o ich przeżyciach nie słyszano, nie sprzyjał ukojeniu ich bólu. Państwa arabskie, odpowiedzialne za wyniszczenie diaspory żydowskiej w krajach muzułmańskich a także za utworzenie problemu uchodźców palestyńskich – nierozdzielny rezultat sprzeciwu przyjęcia decyzji podziału z 1947 roku – nie tylko nie przyznają się do ujemnej roli jaką odegrały w tej tragedii, lecz jeszcze wciąż poddają fałszywą teorię Izraela jako projektu kolonialnego Zachodu, obcego istocie tego terytorium.
Tym sposobem świat arabski dokłada przestępstwo do zbrodni: po pozbyciu się Żydów (w oryginale: po wyrzyganiu), którzy żyli w nim przez wiele setek lat, piętnuje ich jako intruzów. Nie przez przypadek dziennikarka amerykańska (pochodzenia libańskiego) Helen Tomas nawoływała niedawno, aby Żydzi wyszli z Palestyny i wrócili do Rosji, Niemiec i Ameryki – ale nie do Iraku czy Egiptu, broń Boże.
Widocznie Tomas nie jest świadoma faktu ze setki tysięcy izraelskich Żydów pochodzi z państw środkowego wschodu i z Maghrebu (północna Afryka). Gdzie właściwie mają ci Żydzi wrócić?
Chyba najtrafniejszą odpowiedź na tego rodzaju wypowiedzi zredagował myśliciel i pisarz żydowski urodzony w Tunisie, Albert Memmi na sympozjum zorganizowanym we Francji 24.11.1973 roku. W dyskusji, w której brali udział intelektualiści i znani dziennikarze, a także władca Libii Muammar Kadafi, Memmi odpowiedział na propozycję tyrana, aby Żydzi wrócili do Libii.
Serią pytań, które zadał Memmi Kadafiemu obalił miraż, któremu oddana była część uczestników dyskusji – i którego czar jeszcze omamia oczy wielu – w kwestii dobrego sąsiedztwa niby istniejącego między Żydami a muzułmanami przed pojawieniem się syjonizmu.
Czy prawdą jest, że oświadczyłeś, że po wysłaniu Żydów europejskich z powrotem do Europy, ci którzy urodzili sie w krajach arabskich będą mogli pozostać? spytał Memmi i dodał: Czy prawdą jest, że oświadczyłeś że Żydzi zawsze żyli w pokoju i spokoju w krajach arabskich? I że nie masz nic przeciw Żydom tylko przeciw syjonizmowi? Czy na serio wierzysz w ten mit, który rozpowszechniacie przymilnie, aby przekonać Zachód, że życie Żydów w krajach arabskich było idealne?
Prawdą jest, że żyliśmy w strachu i w poniżeniu w krajach arabskich. Nieprawdaż?
Przypomnę inną kwestię: kwestia rżnięcia Żydów przed syjonizmem. Trzymam listę dla ciebie. Prawda jest taka, że ci młodzi Żydzi z krajów arabskich byli syjonistami jeszcze przed Oświęcimiem; Państwo Izrael nie jest rezultatem Oświęcimia lecz ogólnej sytuacji Żydów, włącznie z ich położeniem w krajach arabskich.
I rzeczywiście, jak podkreśla Memmi, historia Żydów arabskich jest nieodłączną częścią historii syjonizmu, cierpienia które były ich udziałem w krajach ich pochodzenia przez wiele setek lat i jeszcze bardziej te w okresie ostatnich siedmiu dziesięcioleci, nadają mocne moralne uzasadnienie istnieniu państwa żydowskiego. Nadszedł czas, aby samo państwo przekazało to narodowi i światu .
Adi Schwartz – dziennikarz niezależny
tłumaczyła Ola Degani
Czesc druga znajdzisz jak
KLIKNIESZ TUTAJ
http://www.fzp.net.pl/forum/viewtopic.php?f=4&t=9699&start=0
Kategorie: Uncategorized