Zenek Rogala
Lokal był ekskluzywny i domieszką ekstrawagancji. Lubiłem tu przychodzić, zwłaszcza w chwilach ważnych i poważnych. Dziś spotkam się z Iwoną, żeby omówić bardzo ważną, spadkową sprawę. Atmosfera tego lokalu, jego jakość w moim odczuciu bardzo sprzyja takim refleksyjnym rozmowom, odbywanym w atmosferze zbytku, czy dość sztucznego luksusu. Ponadto ten szmer w powietrzu unoszący się nad stolikami, jak niewidoczna, a ledwo słyszalna, zaczarowana mgła, oczadza wszystkich siedzących i sprawia, że klienci bezwiednie podporządkowują się temu nastrojowi. Jest w tym mruczącym zgiełku elegancja, tajemnica, intryga i niewiadoma. Już od momentu wejścia do tego lokalu, podaję się temu nastrojowi oderwania od rzeczywistości.
Ponadto ten szmer w się temu nastrojowi. Jest w tym mruczącym zgiełku elegancja, tajemnica, intryga i niewiadoma. Już od momentu wejścia do tego lokalu, podaję się temu nastrojowi oderwania od rzeczywistości.
Lubię też przychodzić przed umówionym terminem spotkania, aby mieć tę niewyczuwalną przewagę, jako ktoś kto czeka, jako ktoś, do kogo się przychodzi, jako ktoś, kto podejmuje swego powietrzu unoszący się nad stolikami, jak niewidoczna, a ledwo słyszalna, zaczarowana mgła, oczadza wszystkich siedzących i sprawia, że klienci bezwiednie podporządkowują gościa. To daje mi ledwo wyczuwalną, ale jednak psychologicznie i taktycznie wyraźną przewagę.
Wstrzymałem się z zamówieniem do czasu przybycia Iwony. Nawet mi to odpowiadało, bo zwykle w lokalu, pod byle pretekstem lubię, rzucić okiem tu i tam.
Wstałem. W drodze do toalety minąłem pełne zieleni, wielkie misy ustawione wzdłuż ściany, między wielkimi, od podłogi do sufitu, oknami. Sala była gustowna, przestronna i doświetlona. Welurowe kotary w oknach stwarzały nastrój powagi i elegancji.
Z początku sadziłem, że pomyliłem stoliki, ale pozostawiona na stole, moja teczka z dokumentami, upewniła mnie, że to nie ja zbłądziłem. Ona siedziała już przy stoliku.
Siedziała wspaniale. Wygodne krzesło z oparciami pod łokcie stało w pewnej odległości od stołu, co dawało jej możliwość przyjęcia postawy bardzo wyniosłej i dostojnej. Nogę założyła na nogę tak, że krawędź jej wzorzystej sukni tylko nieznacznie zasłaniała kolana. Przed sobą, na kolanach, trzymała niezwykle elegancką torebkę i choć nie znam nazwisk autorów tych renomowanych wyrobów, byłem pewien, że to był egzemplarz klasy światowej. Wyglądało jakoby niechcący prezentowała ten wyrób. Dłonie zbliżone do siebie, ujmowały cienkie uchwyty torebki, jak wodze, gotowe do wydawania ledwo widocznych poleceń, czemuś zamkniętemu w tej torebce. Dłonie, ciągle niespokojnie, zmuszały do spokoju to prawdopodobnie ukryte w torebce zwierzątko.
– Proszę mi wybaczyć, że to nie na mnie pan czeka, ale jestem tu ze względu na Iwonę, to znaczy ze względu na pańską żonę. Innymi słowy jestem tu w zamian za nią, lub będzie bliższe prawdy, jeśli powiem, że jestem w jej imieniu. Prosiła, żebym zajrzała do pana i uprzedziła, że nie będzie mogła dzisiaj stawić się na miejsce waszego spotkania.
– Więc rozumiem, że Iwona nie przyjdzie i prosiła panią, aby mi to powiedzieć… dziwne to. Sama pani widzi, że to całkiem dziwne, przecież gdyby nie mogła przyjść, lub z jakichś względów … przecież powiadomiłaby mnie telefonem. Zresztą zaraz do niej zadzwonię i przekonam się, co jest powodem, że nie może przyjść.
Spokojnie, patrząc w jej spokojną twarz, sięgnąłem po telefon.
– Stanowczo proszę nie dzwonić. Właśnie o to prosiła usilnie, żeby w żadnym przypadku nie próbował pan dzwonić do niej. Natomiast prosiła przekazać, że jak tylko będzie stosowna chwila, sama do pana zadzwoni. Stanowczo nalegam, bo szczególnie to polecenie traktowała jako najważniejsze.
Tak, to faktycznie dziwne, bardzo dziwne, ale cóż, skoro sama nalegała, żeby nie dzwonić, nie będę jej przeszkadzał. Wiem, bowiem, że dzisiaj ma w pracy finał tej niesamowitej kontroli finansowej. Biegły księgowy, który zamierzał dzisiaj zakończyć kontrole, widocznie znalazł powód, żeby z protokołem końcowym jeszcze poczekać. Iwona uprzedzała mnie, że może się nieco spóźnić, widocznie ta pani jest w tym zespole kontrolnym – myśli kłębiły się natarczywie.
– Czy dzisiaj zakończy się kontrola, czy bilans finansowy przygotowany przez żonę zostanie dzisiaj przyjęty ? – zapytałem w nadziei, że zna szczegóły.
– Iwona bardzo to przeżywa, sama pani rozumie…- domagałem się zrozumienia.
– Tak, mam nadzieję, że bilans zostanie dzisiaj zamknięty…beznamiętnie patrzyła mi w oczy.
– Przyznam, że pierwszy raz panią widzę, choć gdzieś w podświadomości czuję, że już gdzieś i kiedyś spotkałem panią. Pani twarz jest mi jakoś dziwnie bliska i aż dziwne, że nie umiem sobie uświadomić ani miejsca, ani czasu, kiedy miałem już przyjemność z panią się zetknąć. Ma pani bowiem cechy, które wyróżniają panią od innych kobiet i gdybym chciał pokusić się o pani najistotniejsze cechy charakteru te, po których poznać panią jest najlepiej, czy cechy pani osobowości, które wyróżniają panią spośród innych, to pierwsze, co przychodzi mi na myśl to pewność. W pani oczach widzę pewność i nieodwracalność, nawet nieuchronność.
Patrzyła z zaciekawieniem. Nawet jakby wygodniej wpasowała się w krzesło- fotel, z uwagi na te podłokietniki. Nagle pewnym ruchem odłożyła torebkę na sąsiadujący między nami wolny fotel. Cienkie rzemyki torebki powoli opadały po obydwu stronach tego zamkniętego we wnętrzu zwierzątka.
– Tak, to bardzo ciekawe to, co pan zauważył. Gratuluje spostrzegawczości i trafności spostrzeżenia. Faktycznie, jestem pewna, i w tym sensie nieunikniona, tak to moja najistotniejsza cecha, ale mam też inne i jeśli nie ma pan nic przeciwko temu, proponuje dalsze odgadywanie moich cech. Dobrze, że nie jest pan zawodowym psychologiem, bo oni skażeni nadmiarem teorii, nie widzą rzeczy tam gdzie one leżą, a leżą na wyciągnięcie ręki. Pan ma tę cechę dociekliwości … ale… ale… co pan jeszcze we mnie dostrzega.
– Myślę , że potrafi Pani być równie gwałtowna, do tego stopnia, że nawet panią to dziwi. Niekiedy wolałaby pani taką nie być, ale jest coś w pani istocie, coś co zmusza niejako panią do bycia gwałtowną, nagłą, niespodziewaną. Czy nie mam racji, że niekiedy nawet wbrew sobie jest pani gwałtowna, nagła i niespodziewana? – ta zabawa zaczynała mnie wprawiać w dobry nastrój.
Jej oczy, te dwa bezdenne lustra studni, patrzyły na mnie z rosnącym podziwem i zachwytem. Bardzo mi to schlebiało i nawet podniecało. Chyba to zauważyła, bo w pewnym momencie, kiedy nasze dłonie znalazły się całkiem blisko siebie ona, co było dla mnie podniecającym szokiem, położyła mi swoją elegancką, zadbaną i szczupłą dłoń na mojej. Przeszedł mnie dreszcz. Jeszcze spojrzałem w jej oczy tym razem głębiej, żeby dociec istoty tego gestu.
Chwilę zatrzymała swoją dłoń na mojej, nasze oczy spotkały się, nad stołem i wtedy ona delikatnie lecz stanowczo ścisnęła swoją dłoń i naciskała coraz mocniej, aż powiedziała :
– Powolna. Jestem również powolna, nawet niekiedy bardzo powolna, czy takiej cechy nie dostrzega pan we mnie – natarczywie patrzyła mi w oczy.
– Podpowiem panu jeszcze, bo widzę, że trochę się pan pogubił, że mogę być i bywam teatralnie tragiczna, rzadziej śmieszna, no może raczej, częściej głupia. O, tak bywam też głupia.
Dość stanowczo wysunąłem swoją spod jej, tylko z pozoru delikatnej dłoni. Zauważyłem, że skóra na wierzchu jej dłoni jest przeźroczysta, nawet wydawało mi się, że przez ten pergamin, dostrzegam cały układ krwionośny i napięte druciki ścięgien. Nieco się odsunąłem i spojrzałem na nią z dystansu.
– Skoro nie pracuje pani w tym zespole kontrolnym to proszę mi powiedzieć, gdzie pani pracuje ?
– Tu i tam…- spojrzała w górę
– Mówi pani, jak niejeden bandzior pytany o swoją profesję. Czy pani wie, że odpowiedz, tu i tam, jest po prostu niegrzeczna ?
– Może tak, a może nie – kołysała głową raz w jedna, raz w drugą stronę.
– I co jeszcze, według pani, może być tak, czy siak ?
– Wszystko, proszę pana, wszystko – teraz jej głowa zmieniła kierunek i opadała i wznosiła się rytmicznie.
– Tego już mam dość. Nie dość, że zjawia się pani ni stąd, ni zowąd. Próbuje pani dyrygować moim postępowaniem, wciąga mnie w jakieś psychologiczne gierki, a na koniec okazuje się, że jest pani nieobliczalna.
– Aha, mogę być i bywam również masowa. Niech pan to sobie zapamięta.
– Czy to tak trudno się przedstawić. Chcę wiedzieć, jak pani się nazywa. Wiem, że jest pani nagła, gwałtowna, ale też powolna i nieuchronna. Sama pani chełpi się tym, że może być niespodziewana i tragiczna, nawet głupia, a ostatnio nawet, że masowa, kimże zatem pani jest, bo nie wypuszczę pani dopóki się tego nie dowiem.
Zadzwonił mój telefon… nareszcie…
– Iwona, nareszcie… co się dzieje.. czekam już tak długo… może…
– Jak to nie Iwona… kto…policja… co…, wypadek, jaki znów wypadek, tak… widocznie wracała z pracy… samochodowy… zderzenie czołowe, Boże… zaraz tam będę.. jak to ranna…ciężko… jak to w szpitalu.. tak jestem mężem…ale zaraz, zaraz przecież żona tu kogoś przysłała…kogoś… zaraz zapytam…
– Kim pani jest ? -…
Wygodne krzesło z oparciami pod łokcie, w pewnej odległości od stołu stało puste…
Kategorie: Ciekawe artykuly