
Wrzucanie krytyków i reformatorów do skrajnej prawicy tylko utrudni ruchy przeciwko radykalnemu islamowi
W dzisiejszych wojnach kulturowych zabijanie postaci jest kluczową strategią niszczenia sprzeciwu. Nazwij kogoś fobem lub bigotem, a zamieniasz go w pariasa, z potencjalnie druzgocącymi konsekwencjami zawodowymi i społecznymi.
Dzieje się to w całej gamie kwestii rasowych, etnicznych, seksualności i płci. Przez lata byłem celem kilku z tych kampanii oszczerstw. Tak więc wiersz w kolumnie Jamesa Forsytha na tych stronach w zeszłym tygodniu był szczególnie interesujący.
Omawiając bagatelizowanie ideologii islamistycznej wśród osób pracujących dla rządowego programu zapobiegania kontrekstremizmowi, Forsyth ujawnił, że ludzie z sektora publicznego i wolontariatu, którzy powinni kierować pozornie ryzykowne osoby do Prevent, zostali skierowani do raportu napisanego w 2020 roku przez grupę kampanijną Hope Not Nienawidzić.
Powiedział on, co następuje: „Po co stawiać czoła wszystkim społecznym konsekwencjom wspierania [skrajnie prawicowego aktywisty Tommy’ego Robinsona], skoro można głosować na premiera, który dzwoni do muzułmańskich kobiet na listy lub czyta kolumny Roda Liddle’a, Melanie Phillips i Douglasa Murraya, które negatywne opinie na temat islamu i muzułmanów na łamach publikacji głównego nurtu? Być może jednym z powodów, dla których tradycyjna skrajna prawica jest teraz tak mała, jest to, że po prostu nie jest potrzebna”.
Tak więc wypowiadanie się przeciwko islamskiemu ekstremizmowi najwyraźniej zamienia jednego w neonazistę – do tego stopnia, że prawdziwi neonaziści mogą się zamknąć. Nieźle, co?
Raportowi udało się w ten sposób zmniejszyć zło neonazistów, umieszczając tę etykietę, aby demonizować tych, którzy nie są. Rozszerzył „skrajną prawicę” w „bardziej amorficzne i zdecentralizowane zagrożenie”, które było „trudniejsze do zwalczenia” – i tym samym obsmarowywał jako wrogów cywilizacji wszystkich tych, których określał mianem „antymuzułmańskich”.
Liddle, Murray i Boris Johnson mogą mówić za siebie. Ale to nie był pierwszy raz, kiedy zostałam zniesławiona przez Hope Not Hate. W 2015 roku wydała dokument wymieniający organizacje i osoby – w tym wielu muzułmańskich reformatorów – którzy krytykowali muzułmanów lub islam. Oskarżyła ich o „włączanie do głównego nurtu” antymuzułmańskiej nienawiści i brak rozróżnienia między przestrzegającymi prawa muzułmanami a ekstremistami.
Zostałem wymieniony jako jeden z 22 „kluczowych islamofobów” z dwóch powodów: po pierwsze, że głosiłem nienawiść do muzułmanów, a po drugie, że byłem „zwolennikiem Izraela”. Ta ostatnia sugestia, że wspieranie ojczyzny narodu żydowskiego jest samo w sobie propagowaniem nienawiści do muzułmanów, była jawną bigoterią i nie była zbyt trudna do zbadania. Poprzednie oskarżenie, choć nie mniej godne pogardy, było zjełczałą cebulą roszczenia, którego gnijące warstwy musiały zostać oderwane.
Od lat piszę o niebezpieczeństwach islamskiego ekstremizmu, czyli islamizmu, który przeciwstawia się demokracji i podstawowym zasadom Zachodu, takim jak równość seksualna, wolność wypowiedzi i sprzeciw religijny. Podkreślając, że głównym problemem była odmowa uznania teologicznych korzeni islamskiego ekstremizmu, zawsze podkreślałem, że islamizm jest interpretacją islamu, że istnieją miliony przyzwoitych muzułmanów, którzy nie sprawiają problemów i że muzułmańscy reformatorzy potrzebują wsparcia.
Po tym, jak złożyłem skargę, Hope Not Hate zgodziła się usunąć wzmiankę o moim wsparciu dla Izraela, ale odmówiła usunięcia innych twierdzeń na mój temat. Jednak inni, którzy zostali zniesławieni, również poskarżyli się i wkrótce potem cały raport został usunięty z Internetu.
Niemniej jednak grupa później wróciła do ataku. Nie tylko oczerniało mnie to ponownie w 2020 roku – mimo że do tego czasu wielokrotnie potępiałem Tommy’ego Robinsona – ale wydaje się, że zostało to wykorzystane do dalszego zmylenia ludzi, którzy nie uznają rzeczywistości islamskiego ekstremizmu.
Stało się to problemem zagrażającym bezpieczeństwu kraju. Recenzja „Prewencji” Williama Shawcrossa, której publikacja ma się wkrótce spodziewać, mówi podobno, że program bagatelizuje islamski ekstremizm i niesłusznie zawyża zagrożenie ze strony skrajnej prawicy – właśnie nacisk propagowany przez „Nadzieja nie nienawiść”.
Wśród prób niszczenia inicjatyw przeciwko islamskiemu ekstremizmowi pojawia się kolejna kwestia. Potępianie antyislamizmu jako islamofobii podkopuje ziemię pod nogami muzułmańskich reformatorów, którzy próbują odciągnąć swoją religię i jej kulturę od ekstremizmu i przemocy.
W Wielkiej Brytanii Taj Hargey, rektor Oxford Institute for British Islam, uruchomił think tank, który ma zwalczać islamski fanatyzm i promować zamiast tego zreformowany islam, który broni praw demokratycznych, równości płci i spójności kulturowej. Muzułmanie, tacy jak Haras Rafiq z Instytutu Badań nad Globalnym Antysemityzmem i Polityką oraz Rakib Ehsan, pracownik naukowy w Henry Jackson Society, wypowiadali się przeciwko nieproporcjonalnemu antysemityzmowi kultury muzułmańskiej.
Ci i inni muzułmańscy reformatorzy są niezmiernie odważni. Ryzykują swoje życie, wypowiadając się przeciwko religijnym tyranom, którzy obecnie dominują w świecie islamskim. Jednak w absurdalny sposób Hope Not Hate oskarżyła także niektórych z tych samych reformatorów o rozpowszechnianie postaw antymuzułmańskich.
Rzeczywiste uprzedzenia wobec muzułmanów lub kogokolwiek innego są złe. Ale uprzedzenia są nieuchronnie oparte na kłamstwach, zniekształceniach lub innych wypaczonych założeniach.
Fanatyzm to szalenie zniekształcony światopogląd. Islamski ekstremizm jest formą fanatyzmu. Nazywanie sprzeciwu wobec takiego fanatyzmu „skrajnie prawicowym” uprzedzeniem samo w sobie jest uprzedzeniem. Jest równie niebezpieczny, co godny pogardy. To nienawiść, a nie nadzieja.
Potępianie ekstremizmu nie jest antymuzułmańskie
Przetlumaczyl Sir Google Translate
Kategorie: Uncategorized