
Największa sala szkolna – aula była świeżo wymalowana, i choć można już było chodzić po lakierowanym parkiecie, to zapach farby i zniewalającą świeżość czuć było wokół mimo, że napisy „świeżo malowane” nasza wychowawczyni Pani Jadwiga Żmuda, zdjęła zanim weszliśmy do środka.
Po wejściu okazało się , że nie tylko podłoga była wyglancowana na cacy. Największym zaskoczeniem dla naszej trójki była wykonana i świeżo pomalowana i właśnie świeżo oddana do użytku, nowiusieńka scena. Było to przepiękne pomieszczenie, którego podłoga była uniesiona powyżej całej reszty sali o tyle, że Frycek Noskiewicz, największy w naszej klasie, ledwo sięgał jej krawędzi.
W tle sceny, to znaczy na jej tylnej ścianie, największe zaskoczenie – namalowany zimowy, śnieżny pejzaż, z samotną brzozą na pierwszym planie i maleńką chatką w głębi, zasypaną błękitnym śniegiem po sam dach. Śnieg i sroga zima na obrazie, nie będą żadną przeszkodą, kiedy jutro odbywać się będą w tej sali uroczystości z okazji 1 Maja. Sroga zima na tylnej ścianie sceny, zostanie na pamiątkę tego remontu, który trwał od listopada. Więc jutro na tle srogiej zimy odbędą się występy każdej klasy, a pusta w tej chwili, największa szkolna sala, zapełni się zagonami dziecięcych główek.
Wchodziliśmy z boku sceny w kolejności, Kaziu Lasota, Joasia Wołyniec i ja. Koniecznie w tej kolejności, żeby Joasia była w środku po zatrzymaniu, i to nic nie szkodzi, że Kaziu będzie szedł pierwszy. Kaziu kochał się w Joasi i oczywiście wolałby, żeby ona szła pierwsza. Mógłby wtedy wpatrywać się w jej spływające na ramiona włosy i piękne kolorowe kokardy, ale cóż, pani wychowawczyni tak wyreżyserowała nasze wejście i nie było rady. Teraz idzie przodem, ale później już na scenie, w lewo zwrot i stoi obok niej. Dzisiaj próba w pachnącej farbami sali, a jutro… jutro występ.
Jako artyści nie wchodziliśmy na salę, w której aż kipiało od szkolnej braci.
Klasy wchodziły jak zwykle parami, ale później, to już było tak, jak na tym filmie Wołga – Wołga – „ratuj się kto może”, oby jak najbliżej sceny.
Po glacy na mojej głowie, ślady już dawno zostały zatarte, więc dyżurnym grzebykiem Kazia, uczesałem wschodzące włoski, a pani Żmuda, którą kochałem bez pamięci, dała umówiony znak i już stoimy w innej rzeczywistości i wpatrzonym w nas młodszym, a co najważniejsze także starszym śpiewamy:
...Już niedługo przybędzie strojny maj, Rozsiądzie się nad strugą, umai kwieciem kraj. Wije wianki Z fijołków piękny maj, W zawilce i sasanki Ustroi cały kraj...
Brawa podobno były, ale ich nie słyszałem.
Wszystkie wpisy Zenka TUTAJ
Kategorie: Uncategorized