Melanie Phillips
Konserwatywna rozpacz wokół liberalnej erozji Zachodu dostarcza ją śmiertelnym wrogom.
Milczący sojusz między zachodnią lewicą a islamistami – muzułmanami zamierzającymi podbić Zachód dla islamu – od dawna jest źródłem głębokiego niepokoju.
Lewicowcy, którzy wywierają ogromny wpływ na kulturę zachodnią, czasami robią z islamistami wspólną sprawę dotyczącą ich wspólnego celu, jakim jest zniszczenie Zachodu i państwa Izrael. Dzieje się tak pomimo tego, że teokratyczne negowanie demokracji i praw człowieka przez islamistów, ich ucisk kobiet oraz prześladowanie gejów i dysydentów są całkowicie sprzeczne z wyznawanymi wartościami zachodniej lewicy.
Jakby ta oś nie była wystarczająco niebezpieczna, pojawiły się niepokojące wieści o równoległym przyciąganiu islamistów i konserwatystów. W długim i ważnym artykule w Focus on Western Islamism Sam Wetrop szczegółowo opisuje rozkwitający sojusz między islamistami a amerykańskimi republikanami.
To ma kilka precedensów. Według niektórych szacunków w wyborach prezydenckich w 2000 roku aż 70 procent muzułmanów głosowało na Republikanów.
Po tym, jak przeciwnik podatkowy Grover Norquist argumentował, że społecznie konserwatywni muzułmanie tworzą naturalny okręg wyborczy GOP, Partia Republikańska – odrzucając zagrożenie dla Ameryki w postaci islamistycznego wejścia – dotarła do ludzi, którzy okazali się radykalnymi islamistami.
Po 11 września ten sojusz upadł. Konserwatywny alarm wobec islamizmu osiągnął szczyt w 2007 roku, kiedy w procesie Fundacji Ziemi Świętej wiele znanych amerykańskich organizacji muzułmańskich oraz ich przywódców i aktywistów zostało nazwanych „nieoskarżonymi współspiskowcami”.
Rozwścieczeni wojną w Iraku islamiści zwrócili się o wsparcie lewicy, która potępiła wszelkie obawy dotyczące świata muzułmańskiego jako „islamofobiczne”.
Teraz, pisze Westro, znowu się to zmienia. Wielu islamistów nie uważa już lewicy za użytecznego sojusznika, ale raczej za szkodliwy wpływ ze względu na jej program praw gejów, tożsamości transpłciowej i licencji seksualnej, które tak agresywnie forsuje.
Niewielka, ale rosnąca liczba muzułmańskich aktywistów, mówi Wetrop, promuje ideę, że amerykański konserwatyzm lepiej pasuje do islamskich zasad życia rodzinnego i wiary.
W Berkeley w Kalifornii Abdullah bin Hamid Ali, przewodniczący Rady Prawa Islamskiego Kolegium Zaytuna, wezwał amerykańskich muzułmanów do przyłączenia się do niego w „nowej wizji politycznej”, która odrzuca „neoliberalizm” i przedstawia konserwatyzm jako bardziej naturalny dom. Jego kanał na Twitterze zawiera dziesiątki klipów Tuckera Carlsona i komentarze na temat szaleństw antykapitalistycznych i antyrasistowskich ruchów protestacyjnych.
Niektórzy islamiści uważają nawet „skrajną prawicę” za sojuszników. W lutym czołowy islamista Daniel Haqiqatjou zaprosił na swój kanał YouTube Marka Colletta, wybitnego brytyjskiego neonazistę. Obaj połączyły wspólne obawy przed liberalizmem, sekularyzmem i postrzeganym zagrożeniem ze strony lewicy.
Jednocześnie elementy Partii Republikańskiej idą w parze z islamskimi ekstremistami. Przedstawiciele Partii Republikańskiej przyłączyli się ostatnio do radykalnych islamistów, żądając, by książki „LGBTQ” promujące „pornografię i homoseksualizm” zostały usunięte z bibliotek szkolnych w Dearborn w stanie Michigan.
W lipcu urzędnicy i politycy Partii Republikańskiej z Minnesoty byli obecni na dużym zgromadzeniu z okazji Id al-Adha. Przedstawiono ich obok jednego islamisty, który podobno cytował islamskie pisma, oskarżając Żydów o szerzenie „korupcji w kraju” i poinstruował muzułmanów, aby przedłożyli prawo szariatu ponad prawo „stworzone przez człowieka” oraz innego, który opublikował kazania w mediach społecznościowych na temat „masakra” muzułmanów dokonana przez „Żydów Izraela”.
Fanatyczni ideolodzy, którzy rozwinęli nowoczesny islamizm w latach dwudziestych i trzydziestych XX wieku, czerpali zarówno z komunizmu, jak i nazizmu. W swojej paranoidalnej nienawiści do narodu żydowskiego islamiści od dawna łączyli wspólną sprawę zarówno ze skrajną lewicą, jak i skrajną prawicą.
Teraz jednak ten sojusz rozprzestrzenił się na konserwatywny mainstream. Powód z pewnością leży w ideologicznym zamęcie, który wstrząsał konserwatystami w Ameryce i Wielkiej Brytanii od czasu upadku Związku Radzieckiego.
To wydarzenie sprawiło, że uwierzyli, że ich lis został zastrzelony. Poszukując nowej sprawy do promowania, osiedlili się na wolności.
Ich błędem było jednak oderwanie wolności od historycznej sieci obowiązków i zobowiązań, która ją chroni, wraz z innymi podstawowymi wartościami cywilizacyjnymi, w ramach spójnego społeczeństwa opartego na odziedziczonej tradycji. Te obowiązki i zobowiązania były oczywiście fundamentalnie żydowskimi wartościami, zapisanymi w chrześcijańskich podstawach Zachodu.
Ci „konserwatyści” nie zdali sobie sprawy, że w ten sposób zajmują to samo terytorium, co hiperindywidualistyczna lewica, której celem było zniszczenie tych wartości i tego społeczeństwa.
Teraz, dostrzegając straszliwe szkody, które zostały wyrządzone, ale nadal nie mogą pojąć swojej roli w tym, konserwatyści coraz bardziej rozpaczają, że Zachód może uchronić się przed ześlizgnięciem się z krawędzi kulturowego klifu.
Niektórzy z nich wydają się tak zdesperowani w poszukiwaniu sojuszników, że są ślepi na niebezpieczeństwa, jakie może to stwarzać. W ten sposób konserwatywny komentator Dinesh D’Souza pochwalił radykalnego Hassana Qazwiniego, szefa Islamskiego Instytutu Ameryki, za jego „społecznie i kulturowo konserwatywne” wysiłki na rzecz „pobudzenia mobilizacji muzułmańskich rodziców w Dearborn”.
Publikacje takie jak American Conservative, mówi Wetrop, publikują kolumny potępiające obrońców „bluźnierczego” pisarza Salmana Rushdiego (niedawno ciężko rannego w islamistycznym zamachu na jego życie) lub popierające przedstawianie islamu jako bastionu przeciwko „rozprzestrzenianiu się utopijnego progresywizmu”. ” Dalecy od zachowania podstawowych zachodnich wartości praw człowieka, wolności słowa i sprzeciwu religijnego, ci „konserwatyści” pomagają je zniszczyć.
Nic dziwnego, że islamiści wykorzystują tę łatwowierność i ignorancję. Yasir Qadhi, absolwent twardogłowego ruchu salafickiego i jeden z najbardziej znanych islamskich przywódców religijnych na Zachodzie, z aprobatą przesłał dalej prawicowe relacje z protestów w Dearborn i oświadczył: „Konserwatywni chrześcijanie i żydzi muszą zrozumieć, że muzułmanie są ich sojuszników w potrzebie czystszego i uczciwego moralnie społeczeństwa”.
Ale nie są sojusznikami narodu żydowskiego. Ci islamiści posługują się konserwatyzmem społecznym, próbując zwrócić chrześcijan przeciwko Żydom.
W odpowiedzi na nauczanie „LGBTQ” w Wielkiej Brytanii i Holandii, pisze Wetrop, działacze islamscy opublikowali w mediach społecznościowych karykatury zaadaptowane z publikacji neonazistowskich, ilustrujące muzułmanów i chrześcijan stojących razem przeciwko Żydom, Czarnym, homoseksualistom i szeregowi symboli pozornego zło progresywizmu.
Jeśli zachodni konserwatyści wierzą, że islamiści toczą tę samą walkę z progresywizmem, to bardzo się mylą.
Społeczni konserwatyści sprzeciwiają się progresywizmowi, aby ratować Zachód. Islamiści sprzeciwiają się progresywizmowi jako części ich planu zniszczenia Zachodu.
Społeczni konserwatyści sprzeciwiają się liberalnym ekscesom, ponieważ wierzą, że podkopują one podstawowe zachodnie wartości, takie jak prawda, moralność, podstawowe instytucje, takie jak małżeństwo i prawdy o biologicznych różnicach płci. Widzą liberalizm podkopujący szacunek, tolerancję i prawa człowieka, a zamiast tego promujący antybiały rasizm i antysemityzm.
Natomiast islamiści nie popierają praw człowieka; nie mają szacunku dla każdego indywidualnego życia. Uciskają kobiety, zabijają gejów, nienawidzą Żydów, chcą wykorzenić Izrael i pracują na rzecz podboju Zachodu. Postrzegają liberalne ekscesy jako kolejny dowód na to, że Zachód musi zostać zniszczony.
Ze swojej strony liberałowie również nie rozumieją fundamentalnej różnicy między zachodnimi konserwatystami społecznymi a islamistami. Ślepi na opresyjną i nieliberalną naturę ich własnych „postępowych” wartości, liberałowie zakładają zamiast tego, że zachodni konserwatyzm społeczny jest opresyjny i nieliberalny, a zatem w naturalny sposób pasuje do wartości islamskich.
Dlatego też amerykańscy żydowscy liberałowie nie zdają sobie sprawy z niebezpieczeństwa, w jakim się znajdują. Ponieważ islamiści mają ich na celowniku.
Niektórzy konserwatyści, którzy całkowicie odrzucają liberalizm, nie bronią ich przez podtrzymywanie i obronę podstawowych zachodnich wartości, teraz sami dryfują w kierunku teokracji – i dlatego są gotowi, by stać się pożytecznymi idiotami radykalnego islamu.
Od dawna pojawiają się ostrzeżenia, że jeśli społeczeństwo głównego nurtu porzuci obronę zachodnich wartości, powstałą próżnię wypełnią ludzie o innych, złowrogich planach.
Powszechnie obawiano się, że oznaczałoby to dojście do władzy autokratycznego siłacza prawicy. Teraz jednak wydaje się, że niektórzy z prawicy zlecają tę rolę islamistom – i tym samym przekazują obronę Zachodu jego śmiertelnym wrogom.
Nowy bezbożny sojusz z islamistami
Przetlumaczyl sir Google Translate
Kategorie: Uncategorized
Użyteczna sałatka pojęć z której wynika że islamiści kochają nazistów którzy kochają republikanów którzy są naturalnymi antysemitami bo kochają islamistów.
Rozumowanie godne Goebbelsa i Ławrowa.