Przyslal Adam Mer

Członkowie ruchu He-Chaluc z pionierskiej farmy szkoleniowej (hachszary) na Grochowie, 1934, fot. Ghetto Fighters House Archives
Wmiejscu dzisiejszego blokowiska w latach 30. znajdowało się eksperymentalne gospodarstwo, na którym rolnictwa uczyli się przyszli przywódcy powstania w getcie warszawskim.
Hachszara oznacza po hebrajsku “przygotowanie”. Wraz z rozwojem idei syjonistycznej młodzieżowe organizacje, takie jak He-Chaluc czy Ha-Szomer Ha-Cair, tworzyły w II RP ośrodki szkoleniowe, które miały przygotowywać przyszłych osadników do trudów pionierskiego życia w Palestynie. Szczególną uwagę poświęcano nauce zawodów, które tradycyjnie rzadko były wykonywane przez Żydów w diasporze. I tak, w Gdyni i w Pińsku powstały hachszary zajmujące się żeglugą i rybołówstwem, w Częstochowie i Wołokumpiu pod Wilnem duże gospodarstwa rolne. Działały także hachszary kształcące rzemieślników (np. krawiecka w Łodzi) czy ogrodników (w niektórych miastach, z braku większej przestrzeni, szkolono się w małych ogródkach zagospodarowanych np. na podwórzach kamienic). W połowie lat 30. takich ośrodków przygotowawczych, większych i mniejszych, działało w Polsce ponad sto. Przyświecała im idea zawarta w broszurze programowej He-Chaluc: “Czyn, nade wszystko jest czyn. Chcemy wychowywać mocnych ludzi, nasza młodzież powinna przygotować się do trudów pracy”.
Najbardziej znany spośród z nich był kibuc znajdujący się w jednej z dzielnic prawobrzeżnej Warszawy, Grochowie (a dokładnie w jego części zwanej Witolinem). Jak wspominała jedna z pionierek, Rivka Harel (Borowik): “Grochowa nie można porównać do żadnego innego kibucu przygotowującego do wyjazdu. Uważaliśmy się za wyjątkowych […]”. W 1944 roku Isaac Bashevis Singer opisywał grochowskie gospodarstwo na łamach jidyszowego pisma “Forwerts” wydawanego w Nowym Jorku jako “wzorową żydowską kolonię”:
Tamtejsze dziewczęta – córki rabinów i kupców – doiły krowy, uprawiały ziemię i mówiły po hebrajsku wymawiając słowa na sefardyjską modłę, a dawni uczniowie jeszywy orali ziemię i siali, wykazując sporą zaradność oraz znajomość rolnictwa. Zjeżdżali się tutaj młodzi z Galicji, Litwy, Wielkopolski, Ukrainy i wszyscy żyli z sobą po bratersku. W koloniach tych ideały socjalistyczne i żydowskie stawały się częścią rzeczywistości.
“Pełna hebraizacja życia”
Isaac Bashevis Singer stwierdził, że “każda żydowska ulica w Warszawie była samodzielnym miastem”. Jak wyglądało życie kulturalne tych miast?

Członkowie ruchu He-Chaluc z pionierskiej farmy szkoleniowej (hachszary) na Grochowie, 1934, fot. Ghetto Fighters House Archives
Dzieje warszawskiego kibucu udało się odtworzyć współcześnie dzięki pracy historyczki Marii Cieśli ze Stowarzyszenia im. Szymona An-skiego. Chalucowe pola rozciągały się tam, gdzie dziś stoją bloki osiedla Ostrobramska – między ulicą Grochowską a Ostrobramską, od wysokości ul. Witolińskiej do ul. Jubilerskiej. Oficjalna siedziba kibucu mieściła się przy ulicy Witolińskiej 43. Ziemia, na której powstało gospodarstwo, została zakupiona przez gminę żydowską jeszcze przed I wojną światową. Według pierwotnego założenia miał powstać na niej cmentarz, ale plany powstrzymały protesty okolicznych mieszkańców.
Przez dwadzieścia lat, od powstania placówki w 1919 roku do wybuchu wojny, przez grochowski kibuc przewinęło się ok. kilku tysięcy chaluców. W latach dwudziestych kolektyw tworzyło po 20-30 osób, które z reguły po kilkunastomiesięcznym szkoleniu emigrowały do Palestyny. W latach 30. zainteresowanie ruchem chalucowym wzrosło – wpływ na to miały choćby kryzys ekonomiczny, wzrost bezrobocia, jak i nasilenie nastrojów antysemickich. Brytyjskie władze mandatowe ograniczyły wówczas możliwość zdobycia pozwoleń na wyjazd do Palestyny, toteż pobyty w hachszarach wydłużały się. U progu II wojny światowej na fermie zamieszkiwało już około dwustu osób. Pod patronatem grochowskiego kibucu działały także mniejsze, zewnętrzne filie w innych ośrodkach na Mazowszu: w Pułtusku, Wyszkowie, Makowie Mazowieckim, Wołominie.
Organizacja He-Chaluc, pod której auspicjami działało gospodarstwo, związana była z lewicą syjonistyczną. Kibucowa wspólnota miała wprowadzać w życie socjalistyczne idee. Chaluce mieli pracować na rzecz kolektywu, zniesiono własność prywatną, czego rygorystycznie przestrzegano: we wspomnieniach pojawiają się relacje o wydaleniu z kibucu za “nielegalne posiadanie” własnych pieniędzy czy papierosów.
Na Grochów trafiała młodzież wywodząca się z różnych środowisk, pochodząca często z odległych zakątków II RP, np. Wileńszczyzny czy Wołynia. Dla osób pochodzących z rodzin ortodoksyjnych przystąpienie do kolektywu wiązało się z porzuceniem dotychczasowego stylu życia: nieraz odbywało się to wbrew woli rodziny, dochodziło do ucieczek z domów. Po dojściu nazistów do władzy do warszawskiego kibucu przyjechała także grupa młodzieży z syjonistycznych organizacji w Niemczech.
“Sabra” oraz “Droga młodych”, zrealizowane w latach 30. minionego wieku filmy Aleksandra Forda, to nie tylko podróże do nieistniejących już żydowskich światów, ale przede wszystkim próba zmierzenia się reżysera z własną tożsamością i zapis jej filmowych poszukiwań. Przypomniane po latach, syjonistyczne filmy dopełniają niezwykłą biografię twórcy “Krzyżaków”.

Członkowie ruchu He-Chaluc z Warszawy odwiedzają pionierską farmę treningową (hachszarę) na Grochowie. Na odwrocie zdjęcia jest napisane: Eliahu Glodenberg stoi obok wozu, 1937, fot. Ghetto Fighters House Archives
Na trzydziestu hektarach uprawiano zboże, warzywa i owoce, a także kwiaty (m.in. 120 gatunków róż) – dochód z ich sprzedaży na warszawskich targach zasilał kibucową kasę. Dużą uwagę poświęcano także uprawie trzciny, ponoć pionierom udało się nawet wyhodować taką odmianę, jaka rośnie w Palestynie. Handlowe wyprawy były nieraz nie lada przeżyciem, jak wspominał jeden z chaluców Szlomo Minc:
W Warszawie odbywała się giełda warzywna, w odległości godziny jazdy wozem, otwierano ją dla kupujących o trzeciej w nocy, a dla sprzedających o pierwszej w nocy. Większość sprzedających stanowili chłopi z okolicznych podwarszawskich wsi. Jeździliśmy we dwóch z wozem i koniem, […] na giełdzie byliśmy jedynymi Żydami, którzy mieli i konia, i wóz. To było coś wyjątkowego, wjeżdżając na targ, musieliśmy poruszać się bardzo ostrożnie między innymi wozami i szybko zająć sobie miejsce. Do dziś pamiętam, jak trząsłem się ze strachu, żeby nasz wóz nie zderzył się z innym wozem. Mieliśmy specjalne prawa na tym targu, ponieważ jeden z alfonsów, który tu pracował, był Żydem – nazywał się Jankiel. Znał cały warszawski półświatek, spodobaliśmy się mu i stał się naszym protektorem. Później odwiedzał nas także na Grochowie.
Wokół kibucu zaczęła powstawać cała infrastruktura, mająca zapewnić pionierom samowystarczalność: piekarnie, szwalnie, stolarnia czy zakład szewski. W czasie wolnym od pracy fizycznej chaluce zobowiązani byli także do dokształcania się w ramach kół zainteresowań. Obejmowały one m.in. naukę hebrajskiego, geografię Izraela, agronomię, weterynarię czy ideologiczne zagadnienia związane z socjalizmem i syjonizmem. Wszystko to w myśl zasady, którą w syjonistycznej powieści “Piętra (dom na Bielańskiej)” napisanej przez Jakuba Appenszlaka jeden z odwiedzających fermę działaczy nazwał dążeniem do “pełnej hebraizacji życia”.
Miss Judea na dożynkach
Ruch ogrodniczy w II RP nie był dziełem wyłącznie Polaków. Szczególnie aktywna na tym polu była organizacja syjonistyczna He-Chaluc (hebr. pionier), która tworzyła kolektywne szkółki, tzw. hachszary. Młodzi Żydzi ćwiczyli się tam w rolnictwie i ogrodnictwie przed wyjazdami do palestyńskich kibuców. Najbardziej imponujące gospodarstwo powstało na warszawskim Grochowie.

Członkowie ruchu He-Chaluc z pionierskiej farmy szkoleniowej (hachszary) na Grochowie, obok wystawy produktów rolnych z gospodarstwa, 1938, fot. Ghetto Fighters House Archives
Pionierzy nie zapominali także o życiu kulturalnym. Na Grochowie działał chór, orkiestra i grupa teatralna, wśród żydowskiej młodzieży stolicy sławne były organizowane tam piątkowe i sobotnie imprezy taneczne. Kibuc był wizytówką warszawskiego ruchu syjonistycznego, toteż odwiedzały go znaczące postaci: wśród gości wizytujących fermę znaleźli się m.in. twórca nowoczesnej poezji hebrajskiej Chaim Nachman Bialik, przyszła premierka Izraela, Gołda Meir czy Miss Judea 1929 roku, Zofia Ołdak. Największym świętem w kibucowym kalendarzu były dożynki. Jak wspominał jeden z pionierów, Izrael Makuszewski: “Świętem robiącym największe wrażenie były dożynki – czyli święto odwiedzin. Przygotowywaliśmy się do niego zawsze bardzo długo. Przyjeżdżało mnóstwo gości. Wznosiliśmy ogromne stogi siana i członkowie kibucu z sierpami w rękach przechadzali się wokół nich lub jeździli konno. Kto z nas nie pamięta wspaniałej ekspozycji warzyw wyprodukowanych w kibucu. W święcie brała udział większość członków organizacji z Warszawy, członkowie różnych filii kibucu, przyjaciele z Grochowa”.
Z Grochowem związana jest też historia jednego z twórców kina jidysz Józefa Green, który po epizodzie w Hollywood (zagrał m.in. rolę w pierwszym filmie dźwiękowym, “Śpiewaku z jazz-bandu”) powrócił nad Wisłę i założył wytwórnię filmową. W czasach kryzysu ekonomicznego pionierzy wydzierżawili mu część terenu. Pośród witolińskich pól powstała makieta sztetla, która posłużyła za scenografię do kilku filmów, m.in. “Błazna purymowego” z 1937 roku.
Sąsiedzi

Członkowie ruchu He-Chaluc z syjonistycznej pionierskiej farmy szkoleniowej na Grochowie, obok klepiska podczas dożynek, prawdopodobnie lata 1920, fot. Ghetto Fighters House Archives
Choć Grochów przyłączono do Warszawy w 1916 roku, a do kibucu można było dojechać ze Śródmieścia tramwajem, to wystarczyło zejść z głównej ulicy, by ujrzeć krajobraz przypominający ten znany z mazowieckiej wsi: parterowa zabudowa, wierzby przy gruntowych drogach, łąki i pola. Okolice zamieszkiwała przede wszystkim ludność chrześcijańska. Relacje z sąsiadami układały się różnie – z początku wielu gospodarzy doradzało niedoświadczonym rolnikom, pionierzy zatrudniali też miejscowych do pomocy przy żniwach. Z czasem, gdy chaluce nabierali wprawy w agronomicznym fachu, sytuacja zaczęła się odwracać: chłopi kupowali od nich ziarno, dopytywali o nowe metody uprawy roli. Miejscowi przezywali kibucników “Palestyńcami”.
Od końca lat 20. sytuacja znacznie się pogorszyła: kibuc coraz częściej stawał się atakiem miejscowych chuliganów i endeckich bojówek (którzy mieli chalucom za złe m.in. to, że pracują w niedzielę i że kobiety-pionierki pracują w spodniach). W maju 1935 roku nieznani sprawcy ostrzelali jeden z budynków z broni palnej, w wyniku czego zginęła jedna z chalucek, siedemnastoletnia Frida Wołkowyska. Jej pogrzeb stał się manifestacją sprzeciwu wobec antysemityzmu. W następstwie tej zbrodni kibucnicy dostali pozwolenie na posiadanie broni, zaczęto organizować kursy samoobrony.
Bohaterowie Gett
We wrześniu 1939 roku gospodarstwo zostało zbombardowane, a jego dobytek splądrowany. W 1940 roku udało się uzyskać zgodę okupacyjnych władz na reaktywację fermy. Kibuc z początku cieszył się nawet pewną przychylnością Niemców, na których Żydzi pracujący na roli robili wrażenie. Wśród osób odbudowujących kibuc z wojennych zniszczeń znaleźli się przyszli przywódcy powstania w getcie warszawskim – Mordechaj Anielewicz, Icchak Cukierman i Cywia Lubetkin. Grochów stał się ośrodkiem żydowskiej konspiracji, a także aprowizacyjnym wsparciem dla przeludnionego i głodującego getta. Nie trwało to jednak długo, w 1942 roku nowy zarządca zamknął gospodarstwo, a chalucom nakazał przeprowadzkę do getta.
Po wojnie grupa ocalałych przeniosła się na Dolny Śląsk (w okolice Korfantowa), gdzie założyli nowy kibuc – nazwany na cześć tego pierwszego “Grochów”. Wspomniani wcześniej Cukierman i Lubetkin, wraz z innymi ocalałymi członkami żydowskich grup oporu, założyli w 1949 roku w Izraelu kibuc Bohaterów Gett (Lochame ha-Geta’ot). W zbiorach założonego przy kibucu muzeum znalazły się zachowane fotografie i relacje członków warszawskiego kibucu.
Autor: Patryk Zakrzewski
“Palestyńcy z Grochowa”. Historia warszawskiego kibucu
Kategorie: Uncategorized
Piękny i ciekawy temat. Teraz rozumiem jaka tradycja mnie zainspirowała do studiów ogrodniczych 😁