Zebrala wspomnienia z podrozy
Teresa Edelman
24.4
Wczesnie rano pojechalismy autobusem w kierunku Chivay. Wzielismy ze soba rzeczy na dwa dni i jedna noc. Jechalismy na wielkich wysokosciach ( 5000 m) i zatykalo nas z braku tlenu i zachwytu. Wpierw jechalismy przez tereny wysuszone ,prawie bez wody i roslinnosci ale pelen zwierzat. , ktore nazywaly sie Lama , Alpaka,Vikunia. Nasza przewodniczka Pilar probowala nas nauczyc rozrozniac lame od alpaki. Vikunie byly dosc specjalne i latwe do rozruznienia. Ludzie na tych wysokosciach zyja biednie i bez takich rzeczy ktore sie w naszej cywilizacji uwaza za minimum to znaczy biezaca woda i elektrycznosc.Ale maja swoje zwierzeta ktore daja mleko,mieso i welne. Niektorzy osiedlaja sie na nizszych wysokosciach aby dzieci mogly chodzic do szkoly. Ciekawostka jest ze wszystkie dzieci niezaleznie od bogactwa chodza w tych samych mundurkach do szkoly.Zatrzymalismy sie na lunch z bufetem. Peruwianskim. Mieso z lamy, swinek morskich, wiele rodzajow kartofli ( kartofel doszedl do Europy z Peru) , jarzyny, zupy czyli same pysznosci. Po lunchu przeslismy sie po miasteczku ktore nie przypominalo niczego co wczesniej widzielismy. W drodze do Chivay zatrzymalismy sie w miejscu gdzie sprzedawano herbate z coca ktora ponoc pomaga w lepszym znoszeniu wysokosci. Byla tem tez masa straganow z peruwianskimi wyrobami. Wiele osob zakupilo sweterki z alpaki a moze z baby alpaki jak twierdzily sprzedawczynie
Hotel w Chivay byl jeszce ladniejszy niz w areguipa. Ja mialalm nawet balkonik w pokoju. Po rozpakowaniu sie pojechalismy do goracych zrodel Caldera a wieczor spedzilismy w restauracji hotelowej na plotkach i spiewach.
25.3
Bardzo wczesnie pobudka i zawieziono nas do Doliny Colca.
Nieopisany piekne widoki. Pola uprawiane na tarasach, duzo zieleni i wszystko okolone gorami. Niektore gory pokryte sniegiem. Dolem plynela rzka Colca. Dolina przechodzi w bardzo gleboki wawuz ( okolo 2000 m) Colca Canion. Tam czekalismy na condory. Wpierw wygladalo ze nigdy sie nie pojawia.I nagle wyfrunal jeden condor. Dal nam pokazlotu pod wiatr z wiatrem. Szybowal tak blisko nas ze az przeszla mi mysl czy nie zaatakuje.
Po pewnym czasie latalo z 10 condorow a podobno jest tam ich okolo 28. po tych pokazach zrobilismy mala wedrowke i w drodze powrotnej wstapilismy do wioski Maca. Koscio ten zawalil sie kiedys i chlopi sami go odbudowali nie znajac sie na technice budowania, sklepisk
Itp. Kosciol byl malowniczy a sam oltarz typowy Peruwianski ociekajacy zlotem. Na lunch pojechalismy do wczorajszej restauracji gdzie zjadlam swinki morskie.
Wieczorem wyjscie do restauracji. Bylo bardzo wesolo a najweselej bylo gdy weszla peruwianska orkiestra i puscilismy sie w tany .
Maly album do powyzszeo opisu
Kategorie: Uncategorized